Pachucki: Rynek pracy w Polsce i na świecie w dobrej kondycji daje nadzieję na relatywnie miękkie lądowanie gospodarek

Gospodarka światowa wysyła coraz więcej sygnałów spadku presji inflacyjnej. To m.in. efekt mniejszych napięć w łańcuchach logistycznych, globalnego zaostrzenia polityki monetarnej, ale też obaw o silniejsze spowolnienie wzrostu światowego PKB i coraz częściej dostrzegalnej bariery popytowej, która ogranicza możliwość dalszego przerzucania rosnących kosztów na odbiorców w postaci wyższych cen - napisał w swym grudniowym komentarzu gospodarczym Dawid Pachucki, główny ekonomista PZU.

Jednocześnie rynek pracy w Polsce i na świecie pozostaje w dobrej kondycji. Daje to nadzieję na relatywnie miękkie lądowanie gospodarek w średnim okresie, pomimo nienajlepszych prognoz dla aktywności gospodarczej w najbliższych miesiącach.

O ile okres niższego wzrostu światowego PKB będzie relatywnie krótki, co wydaje się być uwarunkowane m.in. przebiegiem inflacji w przyszłym roku, rynek pracy powinien utrzymać się w dość dobrej kondycji, dając podstawy do szybszej poprawy koniunktury na przełomie roku 2023 i 2024.

Inflacja na świecie wciąż pozostaje bardzo wysoka, chociaż ostatnie miesiące to okres hamowania rocznego tempa wzrostu cen. W listopadzie inflacja PPI w USA spadła z 8,0% w ujęciu rocznym do 7,4% (rynek spodziewał się jeszcze głębszego spadku). W Niemczech inflacja PPI w październiku spadła aż o 11,3 pp., do 34,5% r/r. W Chinach, gdzie wzrost cen producenta systematycznie traci impet już od połowy ubiegłego roku, w listopadzie i październiku ceny z koszyka PPI były średnio o 1,3% niższe niż przed rokiem (Wykres 1). Jak zaznacza Pachucki, niższe tempo wzrostu cen PPI, zwłaszcza w Europie, to w dużym stopniu efekt wyraźnie niższej rocznej dynamiki wzrostu cen energii. Wcześniej rzeczone ceny mocno podbijały zagregowaną inflację PPI, teraz są ważnym czynnikiem odpowiedzialnym za jej spadek. Ale spadek zagregowanej inflacji PPI to nie tylko niższe ceny energii. Jak wskazują dane Eurostatu, od kilku miesięcy największe gospodarki UE notują też systematyczną redukcję indeksów PPI r/r z wyłączeniem cen energii.

Zdaniem eksperta w bieżącym cyklu wzrostu cen pierwsze sygnały presji inflacyjnej ujawniły się w inflacji PPI. To właśnie zmiany cen producenta już na przełomie roku 2020 i 2021 zaczęły systematycznie odbiegać w górę od typowych wzorców sezonowych. Rosnące ceny przemysłu z czasem, w warunkach relatywnie wysokiego popytu, przełożyły się na wzrost inflacji CPI, czyli tej, którą widzą konsumenci. Presja na wzrost cen została dodatkowo silnie wzmocniona szokiem podażowym w związku ze skutkami rosyjskiej agresji na Ukrainę.

W opinii Pachuckiego obecnie znowu zmiany tendencji w zakresie inflacji PPI zdają się wyprzedzać/zapowiadać kierunek zmian w inflacji CPI. Niższa tempo wzrostu cen producenta zaczyna stopniowo przekładać się na niższe odczyty inflacji CPI. Stopniowe obniżanie się rocznych dynamik wzrostu inflacji konsumenckiej jest notowane zarówno w grupie krajów rozwijających się, jak i rozwiniętych. W grupie tych drugich, spektakularne redukcje inflacji w listopadzie odnotowano m.in. w Niderlandach (do 9,9% r/r z 14,3% w październiku) i w Hiszpanii (do 6,8% r/r wobec 7,3% w październiku, 8,9% we wrześniu i ponad 10% w lipcu i sierpniu). To m.in. efekt znacznego obniżenia wkładu cen energii we wzrost inflacji, wcześniej mocno podbijających CPI.

Według szybkiego szacunku GUS, w listopadzie w Polsce CPI r/r obniżył się o 0,5 pp., do 17,4%. Nie licząc lutego w tym roku, kiedy inflację obniżyła Tarcza Antyinflacyjna, to pierwszy miesięczny spadek tempa wzrostu cen od czerwca 2021 r. Co więcej, inflacja w listopadzie była też wyraźnie niższa niż mediana prognoz rynkowych w ankiecie „Gazety Giełdy i Inwestorów Parkiet” (18,0%).

 (…)Czy hamujący wzrost cen skłoni bankierów centralnych do większych korekt polityki pieniężnej względem działań, które podejmowali oni w ostatnich miesiącach? - pyta Pachucki.

Na takie duże korekty pewnie musimy jeszcze trochę poczekać. Pamiętajmy, że poziomy inflacji są wciąż dalekie od tych, które banki centralne chciałyby widzieć, a okres niższych rocznych dynamik wzrostu cen jest bardzo krótki. Na początku przyszłego roku w części krajów, zwłaszcza w Europie, inflacja może znowu trochę pójść w górę w wyniku wygaszania działań administracyjnych (np. zmian w podatkach), które podejmowane były w 2022 r. w celu łagodzenia konsumentom skutków wzrostu cen. W Polsce ten ewentualny wzrost tempa inflacji CPI po zapowiedzianych zmianach w VAT nie powinien jednak trwać długo. Już od marca 2023 r. spodziewamy się systematycznie niższych odczytów inflacji z dużą szansą na obniżenie wyraźnie poniżej poziomu 10% w końcu przyszłego roku. Perspektywy niższej inflacji pozwalają spekulować inwestorom finansowym, że w Polsce cykl podwyżek stóp procentowych mamy już za sobą. W USA, gdzie FOMC zaczął podnosić stopy później niż u nas, w grudniu pewnie czeka nas kolejny wzrost stóp, ale raczej o 50 pb., nie o 75 pb., jak w poprzednich czterech decyzjach członków Komitetu. Być może na redukcję skali wzrostu stóp zdecyduje się też Rada Prezesów EBC. Większe korekty w polityce pieniężnej możliwe będą w przypadku utrwalenia się tendencji dezinflacyjnych.

(..)Wciąż silny rynek pracy daje szansę na relatywnie miękkie lądowanie gospodarek, pomimo nienajlepszych prognoz dla aktywności gospodarczej w najbliższych miesiącach. Jeżeli pesymistyczne prognozy dla PKB zaczną się materializować, firmy mają możliwość w pierwszej kolejności redukowania wakatów i planów zatrudnienia. O ile okres niższego wzrostu światowego PKB będzie relatywnie krótki, co wydaje się być uwarunkowane m.in. przebiegiem inflacji w przyszłym roku, rynek pracy powinien utrzymać się w dość dobrej kondycji, dając podstawy do szybszej poprawy koniunktury na przełomie roku 2023 i 2024 – stwierdza na zakończenie główny ekonomista PZU.

Źródło

Skomentuj artykuł: