Państwa UE zadłużone „po uszy”. Kto zapłaci za koronakryzys?

Z powodu pandemii Niemcy i UE zadłużają się jak nigdy dotąd. Jak długo to potrwa? Trudno porównywać obecną sytuację z kryzysem finansowym sprzed dziesięciu lat.

W uchwalonym przez Bundestag budżecie uzupełniającym na 2021 rok nowe zadłużenie podniesiono do rekordowej kwoty 240 mld euro. Ten „odważny krok", zdaniem federalnego ministra finansów Olafa Scholza, ma na celu złagodzenie gospodarczych skutków pandemii. 

Całkowite zadłużenie Niemiec wzrasta do 2200 mld euro, co również stanowi rekordowy poziom. Wskaźnik zadłużenia, czyli wielkość długu w stosunku do wyniku gospodarczego, wyniesie w 2021 roku około 80 procent. Niemcy nie są bynajmniej osamotnione w tej orgii zadłużania. Długi piętrzą się od Finlandii po Grecję. Europejski urząd statystyczny Eurostat podaje, że wskaźnik zadłużenia państw strefy euro wyniesie w tym roku średnio prawie 100 procent. A tendencja jest rosnąca.

Pakt Stabilności i Wzrostu strefy euro z 1997 roku przewiduje, że kraje członkowskie muszą utrzymać wskaźnik zadłużenia na poziomie nie wyższym niż 60 procent, przy nowych pożyczkach na poziomie trzech procent. UE zawiesiła ten pakt z powodu poważnej recesji – przynajmniej do końca roku, jak powiedział komisarz ds. walutowych Paolo Gentiloni. I prawdopodobnie tak pozostanie w przyszłym roku – twierdzą pracownicy Gentiloniego. Kryzys będzie nadal zwalczany przy pomocy ogromnych długów. 

W przeciwieństwie do kryzysu finansowego sprzed dziesięciu lat, zadłużenie jest tym razem mniejszym problemem. Inaczej niż wówczas, teraz oprocentowanie obligacji rządowych jest bardzo niskie. Koszt długu dla kasy państwa jest więc niski. 
 

- Kluczową kwestią przy wysokim zadłużeniu jest zawsze tempo wzrostu. Jeśli osiągniemy wyższy wzrost, problem zadłużenia sam się rozwiąże. W końcu polityka oszczędnościowa pomaga tylko w bardzo ograniczonym zakresie przy wysokim zadłużeniu. A zatem oszczędności są mało przydatne. Chodzi o to, by wyjść z długów. Długi, które UE chce w tym roku po raz pierwszy zaciągnąć wspólnie, będą musieli ostatecznie spłacić obywatele UE i przyszłe pokolenia  

uważa ekspert Guntram Wolff.

To dlatego, jak kpią niektórzy unijni dyplomaci w Brukseli, fundusz odbudowy nazywa się również „Next Generation EU".

Grecja zmierza w kierunku wskaźnika zadłużenia wynoszącego 200 procent. Włochy dobijają do 180 procent. Gdyby to było przed kryzysem, wszystkie dzwony biłyby na alarm. Ale teraz wielu ekspertów zachowuje raczej spokój. Uważają, że na przykład Grecja w ciągu ostatnich dziesięciu lat przeszła wystarczającą restrukturyzację. Bardzo wysokie zadłużenie, zdaniem ekspertów, nie stanowi zagrożenia dla strefy euro.

Mniej martwią się oni o Grecję niż o inne kraje na przykład Włochy. Jeśli stopy procentowe wzrosną lub nastąpi fala bankructw, włoskie państwo i banki mogą szybko znaleźć się ponownie w tarapatach. Mario Draghi, nowy premier Włoch i były szef Europejskiego Banku Centralnego, popiera politykę wzrostu.

- Rozwijać się, aby wyjść z długów. To może się udać. Jeśli Włochy będą miały tylko trochę większy wzrost, to kryzys finansowy jest bardzo, bardzo mało prawdopodobny – tłumaczy. 

Spekulacji na rynku finansowym można by uniknąć przy obecnych bardzo niskich kosztach finansowania zadłużenia. A jeśli tak się nie stanie? Wszystkie największe kraje świata, z USA na czele, są obecnie zadłużone. Wskaźnik zadłużenia USA prawdopodobnie wzrośnie do 133 procent w 2021 roku. Banki centralne dostarczają taniego pieniądza. Stopy procentowe są niskie. Podobnie jest z inflacją. Prezes Europejskiego Banku Centralnego Christine Lagarde wraz ze swoimi kolegami z całego świata uważa, że na razie trzeba trzymać się tego kursu. 

„Zbyt szybkie zakończenie działań byłoby błędem i doprowadziłoby do skoku z urwiska” – te słowa Lagarde raz po raz powtarza ministrom finansów UE. Zatem: pożyczajcie dalej. Po pandemii zobaczymy.
 

Źródło

Skomentuj artykuł: