- Małe reaktory jądrowe MMR i SMR, których budowę zapowiedział PKN Orlen we współpracy z firmą Synthos, wynaleziono z myślą o przemyśle, zwłaszcza na rynku amerykańskim, gdzie jednostki wytwórcze energii są dość rozproszone. Okazuje się to jednak znakomitym rozwiązaniem w polskich realiach - dla małej i średniej energetyki: ciepłowniczej i przemysłowej - zauważa dr Dawid Piekarz, wiceprezes Instytutu Staszica.
W jego przekonaniu funkcjonowanie tego typu obiektów nie pozostaje przy tym w sprzeczności z wielkimi reaktorami atomowymi.
- Generalnie energia atomowa ma za zadanie dokonać jednego: zmniejszyć rolę węgla w energetyce, tj. wytwarzać relatywnie tanią energię na potrzeby całej sieci energetycznej. Chodzi o to, że gdy będziemy mieli - jak przewiduje przyjęta przez rząd Polityka Energetyczna Polski do 2040 r. - łącznie sześć bloków wykorzystujących energetykę jądrową, oznaczać to będzie, że ich produkcja zastąpi ok. 20-30% energii produkowanej obecnie z węgla. Ta energia ze źródeł jądrowych będzie też tańsza od węglowej, obciążonej przecież kosztami uprawnień do emisji gazów cieplarnianych. Natomiast problem istnieje w mniejszych elektrowniach czy zakładach przemysłowych, które mają swoje siłownie opalane węglem. A także ciepłowniach, czy elektrociepłowniach miejskich. To tego typu zakłady energetyczne najbardziej odczują skutki wciąż rosnących cen energetyki węglowej.
- Bierze się to stąd, że to właśnie te mniejsze jednostki wytwarzające energię będą musiały się w pierwszym rzędzie dekarbonizować, bo już niedługo energetyka oparta na węglu straci finansowy sens - uważa wiceszef Instytutu Staszica.
- Z drugiej strony takie elektrociepłownie miejskie bardzo często nie mają środków, by mogły same przestawiać się np. na paliwo gazowe - to są bowiem potężne inwestycje. Sam gaz jest przecież paliwem relatywnie drogim. W dodatku naszym strategicznym, celem jest całkowite uniezależnienie się od dostaw błękitnego paliwa ze wschodu. Oczywiście zwiększanie zdolności przeładunkowych gazoportu w Świnoujściu, uruchomienie gazociągu Baltic Pipe i pływającego gazoportu w Gdańsku zaspokoi, nawet z nawiązką nasze obecne zapotrzebowanie na gaz. Jednak, gdyby miało ono nagle znacząco wzrosnąć wszystkie te inwestycje nie wystarczą. Wówczas musielibyśmy sięgnąć po gaz z Nord Stream, bądź z gazociągu jamalskiego
Jego zdaniem, pomysł budowy małych reaktorów atomowych Orlenu i Synthosu powinien więc rozwiązać ewentualne problemy z niedoborem gazu.
- Dodatkowo projekt budowy takich reaktorów obniża znacząco ryzyka związane z budową dużych reaktorów, a ponadto odpadają niejako przy okazji rozmaite kosztowne procesy związane z utylizacją użytkowanego paliwa, czy też utylizacji samego reaktora. Nie stwarza on ze względu na swoje gabarytu takich potencjalnych problemów jak z dużą elektrownią jądrową. Stąd budowa małych reaktorów stanowi dobre rozwiązanie, biorąc pod uwagę specyfikę polskiej energetyki - dodaje Piekarz.
Jednocześnie zwraca uwagę na fakt, że Synthos wyspecjalizowany jest w tego typu inwestycjach, posiada też odpowiednie know-how.
- Natomiast Orlen spełnia rolę operatora transformacji energetycznej - ma więc odpowiednią siłę, bo będzie miał przełożenie na bardzo dużą ilość ciepłowni, elektrociepłowni, w momencie, gdy stworzy centrum kompetencji PGNiG. I stanie się podmiotem, który będzie mógł tego typu procesy finansować, realizować - pod względem organizacyjnym i produkcyjnym. Tak więc porozumienie PKN Orlen z Synthosem to dobry krok do przodu, który powinien wypełnić bodaj największą istniejącą lukę w polskim ciepłownictwie
- Bowiem największe elektrownie i elektrociepłownie na węgiel zostaną zastąpione równie wielkimi blokami atomowymi. Nieco mniejsze jednostki tego typu - z węgla będą mogły przejść na gaz. Te pozostałe, obecnie wciąż na węgiel, będą mogły być zastępowane małymi reaktorami, które chce wytwarzać Orlen z Synthosem. To bardzo dobrze, ze czempion narodowy znalazł tu dla siebie miejsce - stwierdza na zakończenie Dawid Piekarz.