Podwyżki stóp procentowych zaczną przynosić efekty?

- Wyższy poziom stóp procentowych w strefie euro czy Stanach Zjednoczonych, oznacza wyższą atrakcyjność lokowania tam środków pieniężnych, zwłaszcza że są to jednak bezpieczne, stabilne gospodarki. W takiej sytuacji inwestorzy rzadziej poszukują alternatyw na takich rynkach jak polski, który oceniany jest z ich perspektywy jako bardziej ryzykowny - mówi portalowi FilaryBiznesu.pl Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich.

W sierpniu 2022 r. tzw. inflacja bazowa, a więc po wyłączeniu cen żywności i energii, wyniosła 9,9 proc. r/r. Jak to będzie przekładać się na dalszy rozwój inflacji CPI, która w sierpniu przekroczyła 16%?
Ten wynik jest bliski oczekiwaniom, które już były formułowane, kiedy poznaliśmy na przełomie sierpnia i września wstępny odczyt GUS-owski. To o tyle niepokojące, że ten komponent w postaci inflacji bazowej, wyłączającej energię i żywność, stoi na wysokim poziomie i wyraźnie rośnie w stosunku do poprzednich okresów. Wobec tego jest to element utrwalający inflację, ponieważ w sytuacji, w której w kategoriach bazowych również widzimy wysoką dynamikę cen, oznacza to, że także czynnik krajowy zaczyna w większym stopniu oddziaływać na inflację. 

W jaki sposób?
Inflacja, zapoczątkowana przede wszystkim poprzez impuls płynący z rynków energii i żywnościowych, rozprzestrzenia się na całą gospodarkę. Stanowi to też pewną konsekwencję wyższych oczekiwań inflacyjnych w całej gospodarce. W rezultacie zwalczenie tej inflacji będzie trudniejsze, nie wystarczy po prostu czekać na to, że ceny na rynkach surowcowych, przede wszystkim energetycznych, będą się obniżać. W tym przypadku konieczna jest interwencja ze strony RPP, choć taka interwencja została wcześniej podjęta - mamy stopy procentowe wyraźnie wyższe, niż kilka miesięcy temu. Trzeba liczyć na to, że podwyżki stóp, które były wprowadzane przez ostatnie 11 miesięcy, zaczną przynosić efekty. Oczywiście instrumenty polityki pieniężnej działają z opóźnieniem. Wobec tego kluczowe będzie to czy w kolejnych miesiącach, a może na początku przyszłego roku, zobaczymy hamującą dynamikę inflacji bazowej, czy nie. Jeśli jednak po tym wzroście, który teraz zaobserwowaliśmy, te dynamiki będą hamować, to będzie pozytywny sygnał, świadczący o tym, że już w takim układzie polityki pieniężnej, jaka jest obecnie realizowana, będziemy w stanie sprowadzać inflację stopniowo w kierunku celu inflacyjnego RPP (2,5% z możliwością odchylenia o 1% w górę, lub w dół). Jednocześnie pozytywnie będzie oddziaływać to, że w pewnym momencie ceny energii jednak zaczną się normować, a nawet jeśli będą na podwyższonym poziomie, to natura inflacji powoduje, że gdy cena w danym okresie się nie zmienia, nawet jeśli jest wysoka, to inflacja jest zerowa. Stąd tak wysokie znaczenie inflacji bazowej. Oczywiście jeśli scenariusz negatywny by się zrealizował, tzn. okazałoby się, że ten wzrost cen dalej przyspieszałby także w innych kategoriach niż żywność czy energia, to potrzebowalibyśmy dalszego zacieśniania polityki pieniężnej.

Obroty towarowe handlu zagranicznego w styczniu - lipcu br. wyniosły w cenach bieżących 893,1 mld zł w eksporcie oraz 948,3 mld zł w imporcie. Ujemne saldo ukształtowało się na poziomie 55,2 mld zł, podczas gdy w styczniu-lipcu 2021 r. było dodatnie i wyniosło 15,7 mld zł. W porównaniu ze styczniem-lipcem 2021 eksport wzrósł o 21,2%, a import o 31,5%. Podobna sytuacja panuje od co najmniej kilku miesięcy. Kiedy saldo stanie się dodatnie i pod jakimi warunkami?
Niestety mamy teraz problem z tzw. terms of trade, czyli relacją pomiędzy cenami importu i eksportu. W związku z sytuacją panującą na rynkach światowych, cena tego co importujemy, czyli energii, rośnie wyraźnie szybciej, niż cena tego, co eksportujemy. Według mnie to w przeważającej mierze warunkuje właśnie taki wynik salda handlowego, jaki jest obecnie notowany. 

Co może to zmienić? 
Przede wszystkim zmiana trendów dotyczących cen energii - pewne pozytywy na tym polu zaobserwowaliśmy, jeśli chodzi o paliwa, natomiast w dalszym ciągu energia elektryczna czy gaz pozostaje dosyć istotnym wyzwaniem - podobnie te surowce, które są potrzebne do wytwarzania energii elektrycznej, w ramach krajowego systemu energetycznego. Jednocześnie nakłada się na to negatywny czynnik w postaci słabnącego popytu zewnętrznego. Kryzys energetyczny bowiem dotyka również coraz mocniej naszych partnerów handlowych, choćby z Niemiec, które są głównym odbiorcą naszego eksportu. To oddziałuje też negatywnie na tę drugą stronę - eksportową. Co prawda import w ujęciu wartościowym rośnie, a jednocześnie eksport hamuje, ponieważ słabszy jest popyt zewnętrzny. 

Jakie są tego konsekwencje?
Musimy poczekać po pierwsze, aż stanieją surowce energetyczne, a po drugie - aż odbuduje się koniunktura u naszych bliskich partnerów handlowych europejskich, jak również tych dalszych, którzy pośrednio oddziałują na popyt na polski eksport. Chodzi np. o Chiny, które obecnie mierzą się z poważnymi problemami gospodarczymi. Spowodowane zostały one także przez bardzo ostrą politykę zwalczania koronawirusa, która oznacza ciągle powtarzające się lockdowny. Trzeba wziąć także pod uwagę fakt, iż np. Chiny są bardzo dużym odbiorcą eksportu niemieckiego, z kolei Niemcy ten eksport odbierają z Polski. To pośrednio niestety wpływa na nasz sektor eksportowy, więc poprawa sytuacji w Chinach, pewna stabilizacja tamtejszej gospodarki, również pozytywnie mogłaby wpłynąć na wyniki handlu polskiego. 

W I półroczu 2022 r. rozpoczęto budowę 119,7 tys. mieszkań, tj. o 24,9 tys. mieszkań (17,2%) mniej niż rok wcześniej. Czy to sygnał dłuższego trendu, zapowiadającego mniejszą podaż nowych mieszkań w kolejnych latach?
W obecnych warunkach zasadniczo jest to spójne z obrazem sytuacji, związanej z osłabnięciem popytu w budownictwie, zwłaszcza mieszkaniowym. Sądzę, że odwrócenia tego trendu szybko nie zobaczymy, ponieważ procesy inwestycyjne są długotrwałe. Wobec tego nawet jeśli sytuacja zacznie się poprawiać, to one też gwałtownie nie ruszą. Ponadto uwarunkowania dotyczące finansowania, czyli tego co jest źródłem popytu na mieszkania, nie poprawiają się. Wyglądają wciąż nie najlepiej. Wynika to zarówno z restrykcyjnej polityki pieniężnej, która jeszcze prawdopodobnie do końca 2023 roku będzie się utrzymywać. Zaś z  drugiej chodzi o pozostałe źródła presji na finanse gospodarstw domowych. Inflacja, przekładająca się w tych warunkach na realną dynamikę wynagrodzeń, w zasadzie zmalała do zera, generalnie nie przyrasta. Także niepewność gospodarcza powoduje, że takie duże zakupy, jak zakup mieszkania, wiążą się z poważnymi zobowiązaniami finansowymi. Sądzę że perspektywa odwrócenia tego trendu, to prawdopodobnie dopiero rok 2024. Zobaczymy zatem jeszcze mało optymistycznych wyników branży w ciągu wielu miesięcy.

21 września dowiemy się, o ile wzrosną stopy procentowe w USA (prawdopodobnie o 0,75 czy nawet 1 pkt. proc.), a 22 września podobną decyzję podejmą Szwajcarzy. Jak obie decyzje mogą się przełożyć na polską gospodarkę i naszą walutę?
Podwyżki stóp procentowych wprowadzane przez główne banki centralne wywierają presję na polskiego złotego, w konsekwencji również na decyzje Rady Polityki Pieniężnej. Im w większym stopniu zmieniają stopy amerykański FED czy Europejski Bank Centralny, a także,  w mniejszym stopniu, szwajcarski bank centralny, tym bardziej oddziałuje to też na decyzje, które muszą być podejmowane w ramach naszej krajowej polityki pieniężnej. Wyższy poziom stóp procentowych w strefie euro czy Stanach Zjednoczonych, oznacza wyższą atrakcyjność lokowania tam środków pieniężnych, zwłaszcza że są to jednak bezpieczne, stabilne gospodarki. W takiej sytuacji inwestorzy rzadziej poszukują alternatyw na takich rynkach jak polski, który oceniany jest z ich perspektywy jako bardziej ryzykowny. 

Co to oznacza dla nas?
W konsekwencji musimy utrzymywać pewną proporcję stóp procentowych względem tych gospodarek. A więc nasze stopy muszą być odpowiednio wyższe, a to niestety oddziałuje negatywnie w kierunku kursu walutowego złotego. Złoty się więc wciąż osłabia względem euro czy dolara. A to tworzy niekomfortową sytuację, z punktu widzenia RPP, która w zasadzie chciałaby zakończyć cykl podwyżek stóp procentowych. Bowiem te podwyżki są bolesne nie tylko dla konsumentów, ale i dla całej gospodarki. RPP widzi też jak silnie zaczyna hamować dynamika PKB w Polsce. Zatem kolejne podwyżki stóp nie są działaniem, które RPP chce podejmować. Z drugiej strony w sytuacji, w której złoty zacząłby się istotnie osłabiać w stosunku do dolara czy euro, to jednak byłby czynnik, który powodowałby, że na kolejne podwyżki Rada musiałaby się po prostu zdecydować. Dlatego że zagrożenie związane z nadmiernym osłabianiem się kursu polskiego złotego byłoby tak duże, że to w zasadzie nieoptymalne działanie i tak byłoby konieczne.    

Źródło

Skomentuj artykuł: