Dziś kanclerz RFN Olaf Scholz wraz z delegacją niemieckiego biznesu przebywa z wizytą w Chinach. Zdaniem wielu analityków, to krok w kierunku uzależnienia się niemieckiej gospodarki od ChRL, który rodzi porównania do przegranej polityki Berlina wobec Rosji.
Jednodniowa wizyta w Pekinie to pierwsza podróż Scholza do Chin jako kanclerza RFN. Spotka się tam z coraz bardziej autorytarnym przywódcą ChRL Xi Jinpingiem i premierem Li Keqiangiem. Według agencji Bloomberga towarzyszą mu między innymi szefowie firm Adidas, Deutsche Bank, Siemens, BioNTech, Volkswagen, BASF czy Bayer.
Od rozmowy ówczesnego kanclerza Helmuta Schmidta z przewodniczącym Mao Zedongiem w 1975 roku, po kilkanaście wizyt Angeli Merkel w latach 2006-2019, przywódcy Niemiec próbowali otworzyć chiński rynek dla niemieckiego przemysłu. Żadna z tych wizyt nie wywołała jednak takiej burzy, jak podróż Scholza – ocenił hongkoński dziennik „South China Morning Post”.
Kontrowersje budzi termin wizyty. Scholz będzie pierwszym zachodnim przywódcą odwiedzającym Pekin po zakończonym niedawno XX zjeździe Komunistycznej Partii Chin (KPCh), na którym Xi przedłużył i dodatkowo zacieśnił swoją władzę. Pod jego rządami w kraju zaostrzono cenzurę, kontrolę nad obywatelami oraz kampanie przeciwko obrońcom praw człowieka, organizacjom pozarządowym, mniejszościom etnicznym i grupom wyznaniowym.
Wizyta ma też miejsce w czasie rosyjskiej inwazji na Ukrainę, której Chiny nie potępiły. Władze tego kraju wyrażały natomiast niedawno poparcie dla „strategicznych celów rozwojowych” i „mocarstwowej pozycji” Rosji pod przewodnictwem prezydenta Władimira Putina. Według ekspertów z Ośrodka Studiów Wschodnich (OSW) Pekin i Moskwę łączy nieformalny sojusz wymierzony przeciwko Zachodowi.
Ekspert: Chiny wykorzystają wizytę
Analityk ds. chińskich z OSW dr Michał Bogusz ocenił w rozmowie z Polską Agencją Prasową, że wizyta Scholza będzie w Chinach wykorzystywana propagandowo „jako swoisty hołd niemieckiego premiera dla triumfującego po XX zjeździe Xi Jinpinga”.
- Lecący z Scholzem biznesmeni będą mamieni kontraktami, aby móc wpływać na politykę rządu federalnego i zablokować lub chociaż spowolnić trend uniezależniania się niemieckiej gospodarki od ChRL
Wizyta Scholza „to zła wiadomość dla jedności Zachodu wobec Chin”, ta zaś powinna być silniejsza, biorąc pod uwagę, że Pekin najwyraźniej popiera agresywne działania prezydenta Rosji Władimira Putina – ocenił specjalista w dziedzinie stosunków europejsko-chińskich z Uniwersytetu Harvarda Philippe Le Corre. Zwrócił uwagę na obawy, że Scholz „przedłoży interesy niemieckiego przemysłu ponad wartości i interesy UE”.
- Nie wydaje się, aby Scholz wyciągnął wnioski z nieudanej polityki Niemiec wobec Rosji – ocenił natomiast politolog z Uniwersytetu Nottingham Andreas Fulda. Jego zdaniem niepokojące jest, że kanclerz, który ogłosił zmianę polityki względem Moskwy po jej ataku na Ukrainę, najwyraźniej nie potrafi dostrzec „uderzających podobieństw pomiędzy neoimperialną Rosją a neototalitarnymi Chinami”.
Wizyta rodzi obawy, że Scholz będzie kontynuował politykę „najpierw Niemcy” swojej poprzedniczki Angeli Merkel, co ma szersze implikacje międzynarodowe.
- Poszukując punktu środkowego pomiędzy Waszyngtonem a Pekinem, Scholz wysyła mocny sygnał, że w czasie systemowej rywalizacji między demokracjami a autokracjami na Niemczech nie można polegać – ocenił Fulda.
Scholz: Nie chcemy odłączyć się od Chin
Sam Scholz bronił swojej wizyty w artykule opublikowanym m.in. na portalu Politico. Oświadczył, że Niemcy muszą zmienić swoje podejście do Chin, które obrały bardziej marksistowsko-leninowski kurs, a niemieckie firmy powinny zmniejszyć „ryzykowne zależności” w łańcuchach dostaw, zwłaszcza w dziedzinie nowych technologii. Podkreślił jednak, że Chiny „pozostają ważnym partnerem biznesowym i handlowym” i „nie chcemy się od nich odłączyć”.
Niemiecki rząd oświadczył w ubiegłym tygodniu, że kanclerz będzie w Pekinie naciskał na władze Chin w sprawie dostępu do rynku i praw człowieka. Zaznaczył przy tym, że pozostaje przeciwny gospodarczemu „odłączeniu” od Chin. „Merkel 2.0” – skomentował to na Twitterze korespondent Politico ds. europejsko-chińśkich Stuart Lau.
Polityka wobec Chin jest źródłem napięć wewnątrz niemieckiej koalicji rządzącej. Szefowa MSZ Annalena Baerbock z partii Zielonych przestrzegała przed rozwijaniem współpracy z państwem, w którym narastają tendencje autorytarne. Kanclerz podkreśla natomiast, że Niemcy „muszą w dalszym ciągu robić interesy z Chinami”. Od sześciu lat są one największym partnerem handlowym RFN.
Kontrowersje wzbudziło poparcie Scholza dla sprzedaży państwowej chińskiej firmie Cosco udziałów w terminalu kontenerowym w porcie w Hamburgu. Pojawiły się też informacje o planach przejęcia przez chińską firmę niemieckiego producenta czipów Elmos oraz przeniesienia części produkcji koncernów BASF i BMW do Chin. „Sekretarz generalny Xi musi być bardzo zadowolony z towarzysza Scholza” – ocenił te doniesienia prof. Fulda.
Borrell: Pekin to nie Moskwa
Szef dyplomacji Unii Europejskiej, Josep Borrell, stwierdził, że "Zachód nie może umieszczać Pekinu w tej samej kategorii, co Moskwy".
- Jest jasne, że Chiny konsolidują nową erę swojej polityki zewnętrznej, a także wewnętrznej, że stają się znacznie bardziej asertywne – powiedział dziennikarzom Borrell przed spotkaniem z ministrami spraw zagranicznych państw G7 w niemieckim Muenster.
- To oczywiste, że chcemy zmniejszyć nasze zależności, chcemy zająć się naszymi słabymi punktami, wzmocnić naszą odporność\– dodał.
- Ale obecnie wiele państw członkowskich ma silne stosunki gospodarcze z Chinami i nie sądzę, abyśmy mogli postawić Chiny i Rosję na tym samym poziomie - podkreślił.