Polski sukces na klimatycznym froncie

Komisji Europejskiej, naciskanej przez ekologicznych ortodoksów, nie udało się zaostrzyć przepisów klimatycznych. Przyjęte w Parlamencie Europejskim rozwiązania są zgodne z polskimi oczekiwaniami i korzystne dla naszej gospodarki.

Przede wszystkim Parlament Europejski może zapomnieć o swoim postulacie redukcji emisji dwutlenku węgla (CO2) o 60 proc. w stosunku do roku 1990. Taka propozycja pojawiła się także podczas grudniowej Rady Europejskiej. Premier Mateusz Morawiecki dał jednak jasno do zrozumienia, że próg 55 proc. jest dla Polski granicą zaporową. I na tym stanęło w konkluzjach szczytu unijnych przywódców

poinformowała nasz portal Izabela Kloc, poseł PiS do PE.

Także prezydencja portugalska zapowiedziała, że nie zamierza podwyższać celu redukcyjnego ponad miarę rozsądku i możliwości wielu unijnych państw, w tym zwłaszcza Polski

zaznacza eurodeputowana PiS.

Tym samym ostateczny kształt unijnego prawa klimatycznego jest dużo bardziej łagodny niż chcieli tego zieloni.

Wielka w tym zasługa Portugalii, sprawującej w pierwszym półroczu tego roku prezydencję w Unii Europejskiej. Lizbona nie uległa „zielonej presji” i zgodnie z obietnicami obroniła postulaty, na których zależało Polsce

podkreśla Kloc.

Jej zdaniem w praktyce skala redukcji emisji i tak będzie niższa, niż zapisane 55 proc. Aktualne prognozy wskazują bowiem, że rzeczywista redukcja emisji gazów cieplarnianych do 2030 r. wyniesie około 47 proc., choć niektórzy eksperci przewidują poziom 50-51 proc.

Polsce udało się dodatkowo wynegocjować kilka mechanizmów łagodzących ten proces w tym, m.in. potwierdzenie roli lasów w pochłanianiu CO2, co z naszego punktu widzenia jest korzystnym rozwiązaniem obniżającym skalę koniecznych redukcji

zaznacza posłanka PiS.

Warto przy tym podkreślić, że cel obniżenia emisji dwutlenku węgla wyznaczono dla całej Unii Europejskiej, a nie w rozbiciu na poszczególne państwa członkowskie. To samo dotyczy drugiego, najważniejszego zapisu prawa klimatycznego

dodaje.

Potwierdzono co prawda plan osiągnięcia neutralności klimatycznej w 2050 r., ale nie jest to indywidualny obowiązek każdego kraju członkowskiego, lecz ogólny cel dla całej UE.

Jest to potwierdzenie ustaleń ze szczytu Rady Europejskiej w 2019 roku. Premier Mateusz Morawiecki wywalczył wtedy „rabat klimatyczny” dla Polski, a w oficjalnych dokumentach odnotowano, że: „na tym etapie jedno państwo członkowskie nie może zobowiązać się do realizacji tego celu"

przypomina Kloc.

Jest to sprawiedliwe i rozsądne rozwiązanie. Państwa członkowskie startują do transformacji energetycznej z różnych poziomów. Dla Szwecji, która od dekad buduje miks energetyczny w oparciu o Odnawialne Źródła Energii (OZE), neutralność klimatyczna nie jest żadnym wyzwaniem i zapewne osiągnie ją przed 2050 r. Co innego Polska. W czasach PRL budowano krajową gospodarkę w oparciu o przemysł ciężki i energetykę węglową. Nie da się odejść od tego dziedzictwa bez ogromnych nakładów finansowych i czasu potrzebnego na zapewnienie Polsce bezpieczeństwa energetycznego i stworzenie setek tysięcy nowych miejsc pracy

podkreśla.

Według wielu ekspertyz, nasz kraj może osiągnąć neutralność klimatyczną w 2057 roku lub – w pesymistycznym wariancie – nawet w 2064 r.

Nie znaczy to, że rezygnujemy z ambicji, aby dojść do tego etapu wcześniej. Dzięki zapisom w prawie klimatycznym zapewniliśmy sobie jednak bufor bezpieczeństwa, który pozwoli na przeprowadzenie sprawiedliwej i bezpiecznej transformacji energetycznej

uważa posłanka.

Gwałtowna transformacja energetyczna byłaby dla Polski niebezpieczna, mogłaby doprowadzić nawet do skokowych podwyżek cen energii. Dlatego, jak już informowaliśmy, resort aktywów państwowych przygotował projekt wydzielenie aktywów węglowych. Trafią one do podmiotu, który będzie nosił nazwę Narodowa Agencja Bezpieczeństwa Energetycznego (NABE).

To projekt rewolucyjny, dotyczący restrukturyzacji polskiej energetyki. Zakłada danie spółkom Skarbu Państwa nowego oddechu

zapowiedział wicepremier, minister aktywów państwowych Jacek Sasin.

Realizacja projektu ma pozwolić na utrzymanie funkcjonowania energetyki węglowej w dobrej kondycji, co pozwoli także na zapewnienie Polsce stałego bezpieczeństwa energetycznego. Zdaniem ekspertów, taka reforma jest konieczna wobec zaostrzanych przepisów polityki klimatycznej UE. Jednocześnie pozwoli ona zmniejszyć obciążenia spółek elektroenergetycznych, które pozbawione aktywów węglowych będą mogły skuteczniej konkurować w sektorze nowych źródeł energii i więcej inwestować. Jacek Sasin zapowiedział intensywnie inwestycje w tym zakresie, przede wszystkim w energię odnawialną, offshore, energetykę gazową. Wicepremier Sasin zapowiedział też dopłaty do energetyki węglowej, choć na razie nie wiadomo, w jakiej kwocie.

Te dopłaty będą po to, żeby zapewnić bezpieczeństwo energetyczne Polsce i żeby przeciętna polska rodzina nie odczuła wzrostu cen energii elektrycznej

mówił w TVP 1 minister aktywów państwowych.

Jak wyjaśnił, ich kwota zależy od wielu czynników - m.in. ceny certyfikatów emisji dwutlenku węgla (CO2) czy tempo inwestycji w inne źródła energii niż węglowe. Niestety, certyfikaty wprowadzone pod naciskiem zielonych przez UE mają znaczący wpływ na wzrost kosztów w gospodarce, w tym ceny energii. Tomasz Rogala, prezes Polskiej Grupy Górniczej S.A. przypomina, że jeszcze całkiem niedawno nie mówiliśmy o tak ambitnej polityce klimatycznej UE. Teraz na skutek tej polityki cena uprawnień do emisji CO2 skoczyła do 50 euro za t.

Z powodu polityki klimatycznej UE polska energetyka ucieka od węgla. Nie ma jednak mowy o szybkim zamykaniu bloków węglowych.

- Nie możemy pozwolić sobie, że je wyłączymy, nie mając nic w zamian. Stalibyśmy się krajem zależnym od dostaw energii elektrycznej z innych kierunków, a w związku ze zmianami w energetyce w UE to nie jest tak, że ten rynek będzie niewyczerpany

powiedział minister Sasin.

Dlatego wspomniane dopłaty, zdaniem Sasina, są konieczne dla zapewnienia bezpieczeństwa energetycznego polskich rodzin.

Warto dodać, że polskie spółki węglowe zapewniają, że mogą dostarczać energetyce paliwa po stabilnych cenach. PGG właśnie negocjuje długoterminowe umowy z energetyką. Jednak obserwowany w ostatnich miesiącach wzrost cen węgla energetycznego na europejskim rynku do poziomu powyżej 70 dol. za t. nie powinien z czasem przełożyć się na wzrost krajowych cen dla energetyki.

Krajowe ceny węgla są pochodną umów zawartych z naszymi partnerami. Z reguły kontrakty są konstruowane tak, by ograniczyć ryzyko biznesowe obu stron, wynikające m.in. ze zmienności cen rynkowych, dostępności surowca, jego jakości itp. Stąd mechanizmy wprowadzające względnie stałe ceny węgla w danym roku kalendarzowym

tłumaczy rzecznik PGG Tomasz Głogowski, przyznając, że obecnie ceny rodzimego węgla energetycznego są poniżej europejskich cen tego typu surowca.
Źródło

Skomentuj artykuł: