Spadki cen na rynku ropy, do których doszło na początku tygodnia, utrzymują się; problemem jest nadpodaż surowca i zapełniające się magazyny ropy - wskazała Urszula Cieślak z BM Reflex. Kluczowe dla wzrostu popytu będzie odmrażanie światowych gospodarek - dodała.
Cieślak powiedziała, że na rynku ropy notuje się głębokie przeceny i taka sytuacja może się jeszcze utrzymywać.
- Ceny spadają do poziomów najniższych od kilkunastu lat - podkreśliła. Zwróciła uwagę, że jest duża różnica między poszczególnymi seriami kontraktów. Np. czerwcowy kontrakt na ropie Brent wyceniany był w środę rano na poziomie 17,7 dol., a lipcowy - 22 dol.
Cena ropy WTI w Stanach Zjednoczonych po raz pierwszy w historii spadła na początku tygodnia poniżej zera w kontraktach terminowych na maj. Analitycy we wtorek przyznali, że to wyraźny sygnał o dużym nadmiarze surowca wobec mocno osłabionego popytu i wyczerpanych możliwości jego magazynowania.
- Ujemne ceny dotyczyły jednego kontraktu, który wygasał wczoraj. Pozostałe były wyceniane na plusie - wyjaśniła Cieślak. Jej zdaniem w dłuższym terminie nie jest możliwe, żeby wycena utrzymywała się na minusie.
Ekspertka wyjaśniła, że problemem jest nadpodaż surowca i zapełniające się magazyny ropy.
- Produkcja będzie pewnie ograniczona od maja, jak ustaliły państwa OPEC plus - powiedziała. Na razie spadła ona nieznacznie, co widać po wtorkowych danych ze Stanów Zjednoczonych.
Bardziej zauważalny spadek amerykańskiej produkcji jest prognozowany dopiero na maj - wskazała ekspertka. Jej zdaniem będzie można wówczas formułować bardziej realnie prognozy na temat cen ropy dłuższym okresie.
- Znaczenie kluczowe będzie miała sytuacja odmrażania światowych gospodarek i to, czy popyt na paliwa będzie się zwiększał