Soroczyński: Niepewność będzie się utrzymywać i to w sposób nieunikniony

Pojawiły się nadzieje na to, że gdy będą pojawiały się dodatkowe fundusze na giełdzie, to ceny akcji z mocno niedowartościowanych będą szły w górę. I być może część inwestorów poszła tym tropem i na giełdę powróciła. Stąd jeszcze więcej inwestorów indywidualnych, więcej zaangażowanych przez nich środków, więcej ludzi, którzy naprawdę aktywnie zarządzali portfelami inwestycyjnymi. Z Piotrem Soroczyńskim głównym ekonomistą Krajowej Izby Gospodarczej, rozmawia Maciej Pawlak.

Jak lockdowny w kolejnych województwach - od poniedziałku na Mazowszu - odbiją się na całej gospodarce w kraju? Czy będzie to wpływ istotny?
Będzie to wpływ dwutorowy. Po pierwsze krótkoterminowy, co z pewnością niedługo będziemy mogli dostrzec w statystykach sprzedaży detalicznej, bo przecież znów będzie utrudniony dostęp do placówek handlowych. Także w tym, że wyniki sprzedaży w usługach, będą słabe. Z drugiej strony pojawi się drugi element, być może jeszcze ważniejszy. Bowiem  kolejne wprowadzane lockdowny pokazują prywatnemu biznesowi, że tak naprawdę wciąż niczego nie można przewidzieć i nie jest pewne. W związku z tym skłonność do inwestowania, dynamicznego rozwoju, otwierania nowych biznesów czy utrzymywania biznesów, które obecnie znajdują się w trudnej sytuacji, będzie malała. Bo ze względu na obecną nieprzewidywalność nie wiadomo, czy warto prowadzić biznes oraz kiedy i kogo dotknie nieszczęście polegające na konieczności jego zamknięcia z powodów epidemicznych. Ta niepewność będzie się utrzymywać i to w sposób nieunikniony. 

Właściciele samochodów od tygodni odczuwają kolejne podwyżki cen paliw na stacjach benzynowych. Tylko w ciągu ostatniego tygodnia - wzrosły o kolejne 10 proc. Przekroczyły już poziom 5 zł za litr. Czy czekają nas kolejne podwyżki? Czy może ceny się ustabilizują?
Niestety, raczej nie mam tu dobrych wiadomości. Ponieważ świat odnotowuje podwyżki cen ropy naftowej, m.in. ze względu na posunięcia jej producentów ograniczających podaż tych kopalin na rynkach. Ale również ze względu na pojawiającą się wiarę w to, że koniunktura będzie odbijać w górę. Paliw będzie potrzeba więc więcej. W związku z tym ropa drożeje. Tak to wygląda na światowych rynkach. A drugi składnik, który nas dotyczy związany jest z osłabieniem złotego. Często pojawia się teza stawiana przez zwolenników wspierania eksportu za wszelką cenę - wspierania również poprzez zmiany kursów walut, który obecnie nie jest już dla nas już tak silnym segmentem gospodarki, jak w latach 90. Otóż nasz eksport święci triumfy dlatego, że złoty osłabł. Kiedyś można było sobie na to pozwolić - na import byliśmy nastawieni stosunkowo mało. Ale w tej chwili słaby złoty stanowi problem dla całej naszej gospodarki.

Dlaczego?
Bo wszystko drożeje - przede wszystkim nośniki energii: paliwa, gaz, elektryczność. Zwróćmy uwagę na fakt, że gdy idą w górę nośniki energii na świecie, to ta tendencja dotyczy także węgla, który częściowo importujemy, bo ten ze złóż krajowych i tak jest stosunkowo drogi. Wszystko to powoduje, że stały koszt działania gospodarki stale rośnie. Trzeba też pamiętać, że jest sporo towarów, które musimy kupić, by móc produkować. W tej chwili, w sytuacji pokiereszowanej koronakryzysem gospodarki musimy dużo importować, by móc następnie rozwijać eksport. To nie jest tak, że odnosimy wyłącznie korzyści ze słabego kursu złotówki - nasza gospodarka na tym także traci, bo wszystko wokół jest droższe, w tym także ceny produkcji. Zatem oznacza to, że stajemy się mniej konkurencyjni w stosunku do zagranicy. 

Z prezentacji wyników giełdy za 2020 r. wynika, że wzrosły wówczas zarówno jej przychody, jak i dochody netto. Przy tym znacząco wzrósł - do 25 proc. (z 12 proc. rok wcześniej) - udział inwestorów indywidualnych w obrotach na rynku głównym GPW, zaś jednocześnie spadł - inwestorów instytucjonalnych (do 19 proc. z 25 proc. rok wcześniej). Dlaczego?
W większości krajów świata dla funkcjonowania giełd udział inwestorów indywidualnych jest istotny. Nie tych największych - instytucjonalnych. Tym niemniej trudno jest obecnie przesądzać, czy ten trend będzie się utrzymywał - i to z dobrym skutkiem dla rozwoju naszej giełdy. Może być to efekt tego, że inne formy oszczędzania są znacznie mniej rentowne dla inwestorów indywidualnych. Obecnie przecież lokaty bankowe są słabo oprocentowane, obligacje też nie jakoś rewelacyjnie wysoko, choć lepiej od depozytów. Przy tym inflacja pozostaje na dość wysokim poziomie i istnieją obawy, że może być jeszcze wyższa. Zaś kurs złotego wcale się nie umacnia. Zatem trzeba szukać jakichś sposobów, by zarobić i przy malejącym kursie złotego nie tracić na posiadanych oszczędnościach. Poszukiwane są więc przez inwestorów indywidualnych sposoby na rozwiązanie tego problemu. 

W jaki sposób można jeszcze tłumaczyć ich zwiększoną aktywność na giełdzie?
Mogło się okazać, że ich mocniejsze pojawienie się na giełdzie stanowi efekt tego, że część inwestorów pojawia się na parkiecie po słabszym okresie, oczekując, że jeśli jest nadzieja na podniesienie się gospodarki światowej, to będzie to również miało odzwierciedlenie na naszej giełdzie, która wcale nie okazała się jakoś bardzo przewartościowana. Tym bardziej, że raczej narzekano dość powszechnie na to, że wyceny na niej są stosunkowo niskie. Nawet w porównaniu z tym, co się dzieje na świecie. To bowiem były niskie wyceny biorąc pod uwagę faktyczny stan naszej gospodarki. Pojawiły się więc nadzieje na to, że gdy będą pojawiały się dodatkowe fundusze na giełdzie, to ceny akcji z mocno niedowartościowanych będą szły w górę. I być może część inwestorów poszła tym tropem i na giełdę powróciła. Stąd jeszcze więcej inwestorów indywidualnych, więcej zaangażowanych przez nich środków, więcej ludzi, którzy naprawdę aktywnie zarządzali portfelami inwestycyjnymi. Jednak czy okaże się to trwałą tendencją trudno jest w tej chwili przesądzać.

Tauron wyemitował - z pomocą BGK - kolejne obligacje korporacyjne w wysokości 450 mld zł z 12-letnim terminem wykupu. Kilka tygodni wcześniej dokonał emisji obligacji na kwotę 1 mld zł. Pozyskane środki firma zamierza przeznaczyć na „zielone” inwestycje (m.in. na rozwój farm wiatrowych i fotowoltaicznych). Czy to krok w dobrym kierunku dla firmy energetycznej?
Każda firma myśli, w jaki sposób może pozyskać środki na rozwój. Są to kapitały własne, lub środki pożyczone kredytowo, lub poprzez emisję własnych obligacji. Ale popatrzyłbym na to od strony bardziej: jak wielu okaże się chętnych na tego typu papiery. Pamiętajmy, że jest to przecież jakaś alternatywa do tego, co obecnie oferuje rynek. Bardzo nisko oprocentowane są depozyty, niezbyt wysoko - także obligacje Skarbu Państwa. W tym kontekście obligacje firm stanowią interesującą alternatywę, zwłaszcza, gdy chodzi o duże firmy, które są dostawcami podstawowych dóbr. Bo kilkunastoletnie obligacje dla firmy, bez jasnej przyszłości, jest umiarkowanie pewnym instrumentem. Natomiast dla dużych firm energetycznych, takich jak Tauron, emisja obligacji nie wydaje się zła. Z drugiej strony może się okazać, że przeznaczenie środków z wyemitowanych obligacji na finansowanie „zielonych” inwestycji jest argumentem istotnym dla części inwestorów, którzy zwracają na to uwagę. I to niezależnie od tego, do kogo kierowano obligacje: inwestorów indywidualnych czy instytucjonalnych. Na tym przykładzie widać zresztą, że system finansowy „odwraca się” od inwestycji nie-ekologicznych. Stąd zapewne pomysł dużej spółki energetycznej, raczej utożsamianej z „tradycyjną” energetyką, na znajdowanie funduszy, które ewidentnie będą nastawione na zielone przedsięwzięcia. 
 

Źródło

Skomentuj artykuł: