Ministerstwo rozwoju i technologii (MRiT) zakończyło analizę dotyczącą propozycji rozwiązań przeciwdziałających tzw. patodeweloperce. Takie praktyki to nie tylko niższy komfort i jakość życia dla mieszkańców nowych budynków i osiedli, ale także koszty, które w przyszłości ponosić będzie całe społeczeństwo. Resort wprowadzi też rozwiązania mające na celu uzdrowienie rynku mieszkaniowego.
- Mieszkania, w których sąsiad sąsiadowi zagląda przez okno, a dzieci bawią się na kilkumetrowym, wciśniętym między wysokie budynki placu zabaw to ostatnio dość powszechny obraz na nowych osiedlach w naszym kraju. Kilkunasto- czy nawet kilkumetrowe lokale użytkowe sprzedawane jako mikrokawalerki to niestety również nic nowego. Tego typu absurdy architektoniczne to efekt maksymalnego wykorzystania powierzchni przeznaczonej pod zabudowę, często z naginaniem obowiązujących przepisów budowlanych. Nasza propozycja zmiany uregulowań prawnych ma na celu ukrócenie tych praktyk poprzez jednoznaczne i nie dające pola do niewłaściwej interpretacji brzmienie przepisów – informuje minister rozwoju i technologii Waldemar Buda.
- Przepisów, które na uwadze będą miały przede wszystkim dobro kupujących mieszkanie, a nie deweloperów – dodaje.
W Polsce buduje się rocznie ok. 240 tys. mieszkań i większość z nich powstaje w zgodzie z obowiązującymi przepisami i normami społecznymi. Jak w każdej branży trafiają się jednak „czarne owce” – firmy deweloperskie, które chcą maksymalizować swoje zyski i budują obiekty, przy których jak największa powierzchnia inwestycji ma trafić na sprzedaż, a ogólnodostępne części wspólne ograniczane są do minimum.
W praktyce oznacza to powstawanie mieszkań, w których przez większą część dnia jest ciemno, osiedli z placami zabaw, które dzieciom służą tylko w teorii czy miejscami parkingowymi wyłącznie dla niepełnosprawnych, które znajdują się pod samymi oknami lokali mieszkalnych (generując hałas i spaliny).
Tego typu obiekty nie dość, że nie zaspakajają podstawowych potrzeb życiowych ich mieszkańców, to w dłuższej perspektywie czasowej będą generowały dodatkowe koszty związane np. z problemami natury zdrowotnej.
Inwestycje mieszkaniowe prowadzone z myślą wyłącznie o zysku to nie tylko gorsza jakość życia. Polski Instytut Ekonomiczny w swoim raporcie „Społeczno-gospodarcze skutki chaosu przestrzennego” wyliczył, że całkowite roczne koszty chaosu przestrzennego w Polsce to 84,3 mld zł. Na tę sumę składają się np. koszty nadmiarowych dojazdów do pracy czy koszty budowy i utrzymania nadmiarowej infrastruktury. Instytut szacuje, że roczny koszt chaosu przestrzennego w przeliczeniu na każdego mieszkańca Polski to aż 2,2 tys. zł.
Wśród rozwiązań przedstawionych przez MRiT znajdują się m.in. zwiększenie dopuszczalnej odległości między blokami na sąsiednich działkach; zwiększenie odległości obiektów produkcyjnych i magazynowych od budynków mieszkalnych; racjonalnie zaplanowane miejsca parkingowe oraz mniej „betonozy” poprzez m.in. wprowadzenie konieczności zapewniania na placach i skwerach publicznych (ponad 1000 mkw.) co najmniej 20% terenu biologicznie czynnego.