Kary za brak OC bywają wyższe niż… wartość samochodu. Konieczne są zmiany w prawie – uważa RPO

Horrendalnie wysokie opłaty karne za brak OC, trudności z zaskarżeniem decyzji o ich naliczeniu, przewlekłość w postępowaniach UFG – to kluczowe problemy, na które uwagę zwrócił Rzecznik Praw Obywatelskich. Ministerstwo Finansów wprawdzie szybko odpowiedziało, ale sprawę raczej bagatelizuje i gruntownej nowelizacji nie należy się spodziewać. A na pewno niezbyt szybko.

Skrót OC zapewne zna każdy – a przynajmniej powinien – zmotoryzowany, bo oznacza ubezpieczenie odpowiedzialności cywilnej. Jest bezwzględnie wymagane – reguluje to przede wszystkim Ustawa o ubezpieczeniach obowiązkowych, Ubezpieczeniowym Funduszu Gwarancyjnym i Polskim Biurze Ubezpieczeń komunikacyjnych. Dotyczy wszelkich pojazdów mechanicznych podlegających rejestracji, a brak aktualnego OC oznacza poważne kłopoty dla kierowcy.

Interwencja RPO

Tam gdzie chodzi o spore pieniądze, zazwyczaj nie brak kontrowersji. Nie inaczej jest w tym przypadku. Rzecznik Praw Obywatelskich potwierdził, że wpływa do niego wiele skarg od osób wezwanych do opłaty karnej za brak OC, którym UFG odmówił umorzenia lub ulgi w spłacie.

„Najważniejszym problemem jest niemożność zaskarżenia takich decyzji. Ze skromnego orzecznictwa sądów administracyjnych wynika, że decyzji tych nie można zaskarżyć do sądu administracyjnego (…). Obywatel niezadowolony z rozstrzygnięcia Zarządu UFG nie ma więc jakiejkolwiek możliwości jego zakwestionowania przed organem lub sądem” 

– tłumaczy RPO.

Zwrócił również uwagę, że opłata karna ma charakter publicznoprawny, a w takim przypadku – zgodnie z orzeczeniem Trybunału Konstytucyjnego (K 23/99) – obywatelowi muszą przysługiwać gwarancje proceduralne. 

„Władczość stosunku publicznoprawnego wymaga swoistej „rekompensaty”, jaką jest stworzenie obywatelowi - jako słabszej stronie tego stosunku - gwarancji proceduralnych, pozwalających mu na należyte przedkładanie swoich racji i obronę swojego interesu” – podkreśla RPO.

Trzeba być bardzo cierpliwym

Istnieje inny irytujący problem, z którym kierowcy bardzo często się borykają. 

„Obywatele skarżą się na bardzo długi czas rozpatrywania wniosków o umorzenie opłaty lub ulgę w jej spłacie (nawet ponad 9 miesięcy). Rzecznik otrzymuje również wiele skarg na brak odpowiedzi UFG na takie wnioski po kilku miesiącach od ich złożenia. A czas postępowania ma kluczowe znaczenie, skoro złożenie wniosku nie wstrzymuje egzekucji opłaty karnej. Przewlekłość UFG nierzadko czyni jedynie fasadowym prawo domagania się umorzenia opłaty lub ulgi” – czytamy.

Kolejna kwestia, na którą uwagę zwraca RPO: „Obywatele podnoszą też, że organy UFG z reguły odmawiają umorzenia opłaty lub ulgi w spłacie - mimo wykazania wyjątkowo trudnej sytuacji majątkowej i materialnej obywatela. Potęguje to fakt, że decyzje Zarządu UFG są uzasadniane bardzo skrótowo. Najczęściej jedyną ulgą, jaką udaje się uzyskać, jest rozłożenie opłaty na raty, co bardzo często nie jest wystarczające. Średnio jeden zobowiązany uiścił blisko 3 tys. zł opłaty karnej, a więc więcej niż wynosiło wówczas minimalne wynagrodzenie za pracę”.

Mocne uderzenie po kieszeni

No i kluczowa kwestia, czyli wysokość opłat karnych. Zgodnie z polskim prawem ustalana jest na podstawie minimalnego wynagrodzenia za pracę, a ponieważ ono w ostatnich latach znacząco wzrosło, to opłata karna teraz budzi grozę. 
W momencie wydania komunikatu przez RPO wynosiła: samochody osobowe - równowartość dwukrotności minimalnego wynagrodzenia za pracę - obecnie 8600 zł; samochody ciężarowe, ciągniki samochodowe, autobusy i pozostałe pojazdy - równowartość trzykrotności minimalnego wynagrodzenia - obecnie 12 900 zł. Dla porównania - za brak ubezpieczenia OC rolników wynosi zaledwie równowartość jednej dziesiątej minimalnego wynagrodzenia za pracę - 430 zł.

Wprawdzie wysokość opłaty karnej zależy od okresu pozostawania bez ochrony ubezpieczeniowej, ale po przekroczeniu 14 dni wynosi ona 100%. 

„Tak wysokie kary, w połączeniu z tendencją do odmowy ich umarzania lub miarkowania oznacza, że obywatele postrzegają opłaty karne jako nadmiarowe i niesprawiedliwe. Wskazują, że opłata przewyższa ich dochody, a czasami też wartość pojazdu. Odczucia te pogłębia szczegółowo opisywany brak winy co do ubezpieczenia OC, spowodowany m.in. chorobą, nierzadko połączoną z hospitalizacją”

 – tłumaczy rzecznik Praw Obywatelskich.

Dlatego prof. Marcin Wiącek zwrócił się do ministra finansów Andrzeja Domańskiego o rozważenie zmian legislacyjnych, które wyeliminują lub zminimalizują wskazane problemy.

Ministerstwo odpowiedziało, ale…

Ministerstwo Finansów wprawdzie bardzo szybko odpowiedziało, a pismo podpisane przez podsekretarza stanu Juranda Dropa jest bardzo obszerne, ale wynika z niego, że kierowcy w najbliższym czasie raczej nie powinni spodziewać się fundamentalnych zmian. 

Biuro RPO w trzech punktach streściło stanowisko MF. 

Do każdej sprawy podchodzi się indywidualnie; wskaźnik umarzanych należności sięga blisko 45% wszystkich windykowanych spraw, dominującą przyczyną umorzenia jest trudna sytuacja życiowo-materialna dłużników.

Trudno zgodzić się ze stanowiskiem, że przepisy nie przewidują żadnego odwoławczego środka prawnego. Powództwo cywilne jest procesem długotrwałym, ale nie można jednoznacznie uznać, że z tego powodu nie jest środkiem prawnym.
Kwestia ewentualnych zmian regulacji w przedstawionym przez Rzecznika zakresie będzie mogła zostać poddana dyskusji przy następnej kompleksowej zmianie przepisów ustawy o ubezpieczeniach obowiązkowych, z udziałem przedstawicieli rynku ubezpieczeniowego oraz przedstawicieli Biura RPO

Może chociaż zmiana sposobu naliczania opłat karnych ulegnie korekcie? Nic z tego. Dość wygodną wymówkę znalazł resort finansów.

„Wysokość opłat należy oceniać biorąc pod uwagę wysokość ewentualnych konsekwencji finansowych dla osoby nieposiadającej umowy ubezpieczenia OC posiadaczy pojazdów mechanicznych w momencie zdarzenia drogowego oraz w kontekście podobnych sankcji na arenie międzynarodowej”

 – czytamy w odpowiedzi na pismo RPO. – „Osoba nieposiadająca ważnej umowy ubezpieczenia OC posiadaczy pojazdów mechanicznych w momencie zdarzenia naraża się na ryzyko poniesienia ogromnych strat finansowych”.

I argument MF, który chyba powinien pozbawiać kierowców wszelkich złudzeń: „ewentualne obniżenie wysokości opłaty mogłoby zwiększyć odsetek posiadaczy pojazdów niespełniających obowiązku ubezpieczenia, co z kolei wpłynęłoby negatywnie na stabilność systemu gwarancyjnego”.


 

Źródło

Skomentuj artykuł: