W 2023 roku wzrost gospodarczy będzie mniejszy, ale spadnie inflacja

W ciągu tego roku wzrost gospodarczy będzie na pewno mniejszy niż w ubiegłym, ale inflacja będzie niższa i w drugiej połowie 2023 r. spadnie poniżej 10 proc. - powiedział ekonomista prof. Piotr Krajewski z Wydziału Ekonomiczno-Socjologicznego Uniwersytetu Łódzkiego.

"Jednym ze wskaźników, pokazujących, jak będzie rozwijała się gospodarka, jest produkt krajowy brutto. Niestety, informacje nie są dobre - o ile w 2022 roku gospodarka rozwijała się dosyć szybko, w ciągu roku urosła o 4 proc. - to w ciągu 2023 roku wzrost gospodarczy będzie na pewno mniejszy niż 1 proc. Niższy wzrost gospodarczy to mniej pieniędzy w portfelach; możliwe, że trochę większe bezrobocie" - podkreślił prof. Krajewski.

Drugi wskaźnik i jednocześnie gorący temat to inflacja. Ekonomista zauważył, że w minionym roku była rekordowo wysoka, zwłaszcza dla tych Polaków, którzy nie pamiętają przełomu lat 80. i 90. XX wieku.

"Dobra informacja jest taka, że w tym roku inflacja będzie niższa, ale musimy uzbroić się w cierpliwość, bo w pierwszej połowie roku będzie zapewne jeszcze wysoka, dopiero w drugiej spadnie poniżej 10 proc. i będzie stopniowo się zmniejszać. Nie będzie jednak tak, że obudzimy się któregoś dnia i inflacji w ogóle nie będzie. To będzie proces powolny i stopniowy" - zaznaczył.

Musimy pamiętać o dwóch elementach niepewności, wpływających na sytuację w kraju. Jeden z nich to wojna w Ukrainie - nie wiemy jeszcze, czy nie zdarzy się coś, co wstrząśnie światem; drugi to wybory, zapowiadane na jesień. "Mogą pojawić się np. obietnice wyborcze, które sprawią, że inflacja nam trochę podskoczy" - zapowiedział prof. Krajewski.

W ubiegłym roku wzrosty cen były bardzo gwałtowne, w porównaniu do cen z 2021 roku - o 17 proc. Zdaniem ekonomisty, w nadchodzących miesiącach, mimo zahamowania inflacji, ceny nadal będą rosnąć, jednak nieco wolniej.

"To co ważne w inflacji, to że wzrost cen nie dotyczy równo wszystkich składników. Gdyby było tak, że każda cena rośnie o tyle samo (procent - przyp. red.) i wszyscy zarabiamy o tyle samo więcej, to byśmy mało to odczuli. (...) Problem z inflacją jest taki, że jednych dotyka mniej a drugich bardziej i nie wiemy tego, czy bardziej wzrośnie cena np. chleba czy prądu. Część piekarni w Łodzi upadło, bo ceny prądu czy gazu są tak wysokie, że ich działalność stała się nieopłacalna. Ale teraz może okazać się, że ceny prądu wzrosną mniej, a chleba bardziej i wtedy takie przedsiębiorstwa będą dobrze funkcjonowały" - wyjaśnił.

W opinii prof. Krajewskiego optymalna sytuacja występuje wtedy, gdy ceny są stabilne i przewidywalne, bo ich spadek - pożądany przez konsumentów - dla ekonomistów oznacza przede wszystkim mniejszą rentowność przedsiębiorstw. Jak dodał, takiego spadku nie powinniśmy się spodziewać, ale stabilność cen możliwa będzie do osiągnięcia pod koniec tego roku lub na początku przyszłego.

Ekonomista dodał, że współczuje wszystkim osobom spłacającym kredyty, zwłaszcza, że Polacy w ostatnich latach przyzwyczaili się do niskich stóp procentowych.

"Znaczna część osób biorących kredyt myślała, że tak będzie zawsze. Oczywiście wiem, że kredytobiorcy mogą się na mnie oburzyć, ale są też pozytywne aspekty wzrostu stóp procentowych. Oszczędzający dostaną trochę więcej z tytułu odsetek - a oni bardzo tracą, bo odsetki nigdy nie były wysokie i nadal są niższe niż inflacja. A nie są to jedynie osoby bardzo bogate, ale np. emeryci, odkładający na czarną godzinę" - zaznaczył.

Mniejszy popyt na kredyty - zdaniem Krajewskiego - spowoduje, że ceny mieszkań spadną. Zauważył, że co prawda trudniej jest dostać kredyt, ale dzięki tej zmianie może pęknąć "bańka" na rynku nieruchomości - zadowoleni powinni być przyszli nabywcy mieszkań, nie ucieszą się natomiast inwestorzy, żyjący z ich wynajmu.

"Jednak dla większości społeczeństwa, szczególnie dla osób młodych, tańsze mieszkania to korzystne zjawisko" - zauważył.

Dla osób przeciętnie zarabiających, które obawiają się, jak prognozowana sytuacja gospodarcza wpłynie na ich status, ekonomista ma dwie rady.

"Radziłbym dbać o pracę, którą się ma, bo wzrost gospodarczy będzie wolniejszy i może się okazać, że nie wszyscy utrzymają swoje zatrudnienie. Warto uatrakcyjnić swoją pozycję na rynku pracy poprzez dokształcanie się, zdobywanie nowych umiejętności, np. na studiach podyplomowych czy kursach językowych. Bardzo istotne powinno być zapobieganie, aby inflacja nie zjadła naszych oszczędności w tych obszarach, gdzie najwyraźniej nastąpił wzrost cen, a więc jeśli chodzi o paliwa, ogrzewanie, utrzymanie mieszkań, np. jeśli ktoś ma bardzo duże mieszkanie, może warto pomyśleć o zamianie na mniejsze, którego utrzymanie jest tańsze" - podkreślił prof. Krajewski.

Źródło

Skomentuj artykuł: