Zgodnie w niedzielnymi doniesieniami The Financial Times, Argentyna i Brazylia zamierzają powrócić do planów stworzenia wspólnej waluty do rozliczeń finansowych i w handlu zagranicznym. - W tej chwili dążenia te powinny być postrzegane w kategoriach politycznej utopii i ekonomicznej mrzonki - uważa Bartosz Sawicki, analityk Cinkciarz.pl.
Zdaniem Bartosza Sawickiego, analityka Cinkciarz.pl., nie bez znaczenia dla odkurzenia pomysłu mogą być zaplanowane na ten rok wybory prezydenckie w Argentynie.
- Pomysł unii walutowej pomiędzy największymi gospodarkami Ameryki Południowej nie jest niczym nowym - przypomina ekspert. - Przyświeca mu idea zwiększenia obrotów w handlu zagranicznym oraz dążenia do ograniczenia wiodącej roli dolara w regionie. Oba kraje cechują głębokie nierównowagi makroekonomiczne, co może podsycać polityczne dążenie do radykalnej zmiany, ale jednocześnie podważać jej realność.
W szczególnie trudnym położeniu jest Argentyna, która boryka się z najwyższą od początku lat 90. XX wieku, zbliżającą się do 100 proc. inflacją. - Kraj ten od lat balansuje na granicy niewypłacalności. Władze używają skromnych rezerw walutowych, by ograniczać skalę przeceny peso, które w minionych dwunastu miesiącach w relacji do dolara straciło niemal 40 proc. i było wyraźnie najsłabszą w gronie 30 najważniejszych walut - podkreśla Bartosz Sawicki. - Zaufanie do peso i systemu bankowego szoruje po dnie. W tym świetle dążenie do stworzenia unii walutowej mogłoby być próba odcięcia kryzysowej przeszłości grubą kreską i zbudowania od nowa zdrowych fundamentów systemu finansowego. Trudno jednak spodziewać się, by inne państwa chciały związać swoje losy z tak niestabilnym organizmem. Oporu można spodziewać się ze strony banku centralnego Brazylii. Inflacja w tym kraju jest jednocyfrowa, stopy procentowe wynoszą kilkanaście procent, a real w minionym roku zyskał do dolara 13 proc. i był w trójce najsilniejszych walut.
- Szkopuł w tym, że atrakcyjne politycznie i radykalne koncepcje muszą mieć odzwierciedlenie w gospodarczych realiach - uważa Bartosz Sawicki. - W tej chwili podstawowe parametry niezbędne do zbudowania unii walutowej, takie jak tempo wzrostu cen czy stopy procentowe, potężnie od siebie odbiegają. Drugą sprawą jest stabilność kursu walutowego i wiarygodność. W minionych kilkudziesięciu latach w Ameryce Południowej wdrażano dziesiątki planów reform i terapii szokowych. Niestabilność polityczna i niska determinacja władz bardzo często prowadziła do ich szybkiego porzucania przy pierwszych trudnościach.