Po zakończeniu procesu niby zapadł wyrok, a dokument – zawierający niezbędne pieczęcie i podpisy - trafił do akt. Pomimo to Sąd Najwyższych niedawno stwierdził, iż orzeczenie jest nieważne. Dlaczego? Bo sędzia zrezygnował z jego ogłoszenia na sali, gdy nie stawili się uczestnicy postępowania. To wystarczająca przesłanka, aby uznać, iż taki wyrok nie istnieje i nie wywołuje skutków prawnych.
Hipotetyczna scenka, która jednak w polskich sądach nie jest rzadkością. Po analizie materiału, który został zgromadzony w postępowaniu karnym i zamknięciu przewodu dowodowego, sąd wyznacza termin ogłoszenia wyroku. Bez znaczenia: nazajutrz, czy po kilku dniach. Bywa – i to dość często zwłaszcza w sprawach mniejszej wagi, że zawalony pracą prokurator się nie pojawia na sali. Brak także oskarżonego i obrońcy. Ich obecność nie jest jednak obowiązkowa – zgodnie z art. 419 Kodeksu postępowania karnego: „Niestawiennictwo stron, ich obrońców i pełnomocników nie stoi na przeszkodzie ogłoszeniu wyroku”.
Nawet w takiej sytuacji sędzia powinien odczytać zapadły wyrok, bo art. 100 § 1 kpk mówi jednoznacznie: „Orzeczenie lub zarządzenie wydane na rozprawie ogłasza się ustnie”. Nawet jeśli sala jest pusta. A co jeśli sędzia z tego zrezygnuje, aby nie mówić jedynie do krzeseł i od razu włoży dokument do akt?
Taką właśnie sprawą zajmowała się Izba Karna Sądu Najwyższego, do której akta wpłynęły w sierpniu 2021 roku (sygn. I KZP 8/21). Czego dotyczyła wątpliwość:
„Czy przypadek naruszenia przez Sąd przepisu art. 100 § 1 k.p.k., nakazującego ustne ogłoszenie orzeczenia wydanego na rozprawie (w tym - co oczywiste - ogłoszenie wyroku) w ten sposób, że wyrok wydany na rozprawie nie zostaje ustnie ogłoszony (art. 418 § 1 k.p.k.), a uznany za ogłoszony - na podstawie art. 100 § 1a k.p.k. - powoduje, iż wyrok taki nie wywołuje skutków prawnych (sentantia non existens), czy też w przypadku, kiedy na ogłoszenie wyroku nikt się nie stawił (ani strony, ani ich przedstawiciele procesowi, ani publiczność) uchybienie tego rodzaju należy rozpatrywać w kategoriach tzw. względnej przyczyny odwoławczej?”.
Dla precyzji art. 100 § 1a kpk brzmi: „Orzeczenie lub zarządzenie wydane na posiedzeniu jawnym ogłasza się ustnie. Jeżeli na ogłoszeniu nikt się nie stawił, można uznać wydane orzeczenie lub zarządzenie za ogłoszone. Przyczynę odstąpienia od ogłoszenia należy wskazać w protokole albo notatce urzędowej z posiedzenia”.
Informacja opublikowana na stronie Sądu Najwyższego jest dość lakoniczna, ale znacznie więcej szczegółów podał serwis prawo.pl Okazuje się, że chodziło o wydarzenia podczas procesu, który toczył się przed Sądem Okręgowym w Łodzi. Po odebraniu wyjaśnień oskarżonego, a później zamknięciu przewodu dowodowego, udzielony został głos stronom i ogłoszenie wyroku odroczono. Od razu jednak podany został termin, który przyjęli do wiadomości obecni wówczas na sali rozpraw wszyscy uczestnicy postępowania.
We wskazanym terminie nikt z nich nie stawił się na ogłoszenie wyroku. Wobec niestawiennictwa stron oraz ich przedstawicieli ustawowych, przewodniczący składu orzekającego odstąpił od ogłoszenia wyroku, pomimo że wyrok w tej sprawie został sporządzony na piśmie i podpisany
Orzeczenie zostało zaskarżone, a rozpoznający sprawę Sąd Apelacyjny w Łodzi nabrał wątpliwości, czy w ogóle można je merytorycznie analizować, bo nie wiadomo, czy jest ważne. Powodem było właśnie zaniechanie ogłoszenia wyroku. Wprawdzie co do tego nie było sporu, ale sąd II instancji nie był pewny co do skutków prawnych wywołanych przez tego rodzaju uchybienie.
Sąd Apelacyjny w Łodzi podkreślił: aby jakikolwiek wyrok był ważny, należy spełnić pięć elementów:
- narada
- głosowanie
- sporządzenie wyroku na piśmie
- podpisanie wyroku
- ustne ogłoszenie
A tego ostatniego zabrakło.
Sąd II instancji przywołał także istotne z tego punktu widzenia orzeczenia Sądu Najwyższego, jak i poglądy wypowiadane w doktrynie procesu karnego, stwierdzając, że we wszystkich tych źródłach jednolicie przyjmuje się, że warunkiem koniecznym uznania dokumentu za wyrok jest jego publiczne ogłoszenie
Równocześnie jednak Sąd Apelacyjny poruszył wątpliwość, o której od dawna dyskutowano w środowisku prawniczym. Skoro wyrok musi być ogłoszony „publicznie” (kluczowe stwierdzenie) – czy w sytuacji, gdy na sali brakuje stron zainteresowanych jego wysłuchaniem, a także nie ma publiczności, czyli niczyje prawa nie zostały naruszone – to wówczas odstąpienie od odczytania orzeczenia jest uchybieniem czy nie?
Sąd Najwyższy uznał, że takie dywagacje są nieuprawnione. Skład trzech sędziów przedstawił jednoznaczne stanowisko. W dużym uproszczeniu: skoro prawo nakazuje odczytanie wyroku, to tak powinno się stać i nie ma znaczenia, czy na sali rozpraw są obecne osoby zainteresowane jego treścią.
W krótkim uzasadnieniu opublikowany na stronie sn.pl padły też dość obrazowe stwierdzenia:
„Brak ustnego ogłoszenia wyroku wydawanego na rozprawie głównej (…) powoduje, że nie dochodzi do wydania wyroku. Dokument opatrzony nazwą „wyrok”, nawet jeżeli zostanie włączony do akt sprawy, nie wywołuje skutków prawnych, w tym w szczególności nie uprawnia stron postępowania do wniesienia środka odwoławczego albo nadzwyczajnego środka zaskarżenia”.
Z tego powodu Sąd Najwyższy postanowił odmówić podjęcia uchwały. Bo skoro nie ma wyroku, to nie można od niego składać nadzwyczajnego środka zaskarżenia.