WYWIAD - Słabe wyniki gospodarki niemieckiej wpłyną i na naszą

Słabe wyniki gospodarki niemieckiej wpłyną i na naszą. Jest to, powtórzę efektem globalnego spowolnienia przemysłu, a Niemcy to kraj, w którym przemysł odgrywa ogromną rolę w gospodarce, stąd znalazła się ona w recesji - mówi portalowi FilaryBiznesu.pl Aleksandra Świątkowska, ekonomistka Banku Ochrony Środowiska.

Bardzo szybko, jeszcze w IV kwartale br., możliwe będą obniżki stóp – zapowiedział ostatnio prezes NBP Adam Glapiński. Oczywiście o ile nie zajdą jakieś nadzwyczajne okoliczności, a przy tym inflacja będzie spadać zgodnie z przyjętymi założeniami. O ile tak się stanie, jakiej wysokości stopy referencyjnej można się spodziewać na koniec roku? Jak mocno będzie spadać inflacja?

Nasza prognoza bazowa zakłada stabilizację stóp na obecnym poziomie. Z kolei uważamy, że kolejne dwa miesiące w odniesieniu do inflacji oznaczać będą jej skokowe spadki. Na przełomie III i IV kwartału powrócimy do inflacji jednocyfrowej, która do końca roku osiągnie poziom ok. 9 proc. Jej obecne skokowe spadki stanowią lustrzane odbicie sytuacji sprzed roku – decydują, jak wówczas, ceny żywności, paliw, nośników energii. I ten efekt się skończy w drugiej połowie roku. Jednocześnie nie dostrzegamy dezinflacji bazowej.

Zaskoczył nas natomiast początek obecnego roku. Co prawda np. koszty produkcji energii elektrycznej spadły, ale co do poziomu są one wciąż dwukrotnie wyższe niż przed pandemią, a do tego dochodzą wyższe koszty pracy. Jest o efekt, który w naszej ocenie będzie ograniczał proces dezinflacji. Biorąc pod uwagę to, co się dzieje z inflacją bazową w strefie euro czy w USA, są podobieństwa z cenami surowców czy kosztami pracy. Wobec tego uważamy, że inflacja bazowa u na będzie bardzo powoli spadać. Na koniec roku będzie wciąż dwucyfrowa, a więc wyższa niż w marcowej projekcji NBP. Widzimy, że RPP chce obniżać stopy jeszcze w tym roku. A na to, co czeka nas w IV kwartale musimy nałożyć to, czego wszyscy będziemy oczekiwać w styczniu - lutym 2024 r. Bo Rada może sobie pozwolić na taki wyprzedzający ruch, zakładając jak bardzo za dwa-trzy miesiące spadnie inflacja.

A jakie są projekcje BOŚ Banku na 2024 rok?

My zakładamy, że z początkiem przyszłego roku wzrośnie VAT na żywność i nastąpią znaczące podwyżki cen energii elektrycznej, bo jej ceny na rynku hurtowym są bardzo wysokie. Jako konsumenci w tym roku jeszcze nie zapłaciliśmy tego jej de facto wyższego kosztu gospodarce. Zatem jeśli nastąpi faktyczne podwyżka cen energii elektrycznej i VAT-u na żywność, to początek 2024 r. będzie oznaczać ponownie powolny spadek inflacji. A ten scenariusz nie spina się z redukowaniem wysokości stóp procentowych. Gdyby jednak RPP w listopadzie br. wiedziała, że nie zostanie przywrócony wyższy VAT na żywność, że nie będzie podwyżek cen energii, to wówczas przesuwa się ścieżka inflacji o 2 punkty proc.

Wobec tego potrafię sobie wyobrazić, że RPP faktycznie zacznie obniżać stopy.

Niemiecka gospodarka znalazła się w recesji – PKB spadł po raz drugi z rzędu. W pierwszym kwartale 2023 roku PKB obniżył się o 0,3 proc. w porównaniu z poprzednim kwartałem – poinformował Federalny Urząd Statystyczny. Jak duży wpływ na polską gospodarkę mają słabe wyniki niemieckiej, która jest partnerem nr 1 w naszym handlu zagranicznym?

Ten wpływ pozostaje istotny, zwłaszcza w obszarze handlu zagranicznego. Myślę, że trzeba na to przy tym popatrzeć szerzej. Niemiecka gospodarka jest w całej Europie w największym stopniu oparta na przemyśle. A widzimy, co się dzieje w przemyśle na całym świecie. Nawet w USA, gdzie koniunktura jest świetna, wskaźniki koniunktury dotyczące przemysłu są dużo słabsze niż np. dotyczące usług. A u nas w marcu mieliśmy fatalne dane dotyczące zamówień w przemyśle. Przy tym dwa miesiące z rzędu fatalnie zaskakuje nasza produkcja przemysłowa. I myślę, że taki stan rzeczy będzie się jeszcze utrzymywał wszędzie na świecie.

Albowiem wszędzie przestaje się kumulować zapasy gromadzone w wyniku pandemii, które wtedy rosły bardzo dynamicznie. Ale efekt nasycenia dobrami konsumpcyjnymi, szczególnie trwałego użytku, na kolejne dwa-trzy lata obniży nań popyt. Tak jest na całym świecie. Do tego dochodzą naszym zdaniem efekty zacieśniania polityki pieniężnej w postaci wzrostu stóp procentowych – u nas, w strefie euro czy w USA. W naszej ocenie są to pierwsze sygnały spadku popytu inwestycyjnego, który jest np. finansowany kredytem za granicą. A zatem słabe wyniki gospodarki niemieckiej wpłyną i na naszą. Jest to, powtórzę efektem globalnego spowolnienia przemysłu, a Niemcy to kraj, w którym przemysł odgrywa ogromną rolę w gospodarce, stąd znalazła się ona w recesji.

Jak zatem będzie u nas wyglądał rozwój przemysłu?

U nas sytuacja w przemyśle będzie z pewnością ciążyła na szybszym wychodzeniu gospodarki z kryzysu. Choć pewnie jeszcze w tym roku inwestycje będą się jeszcze dość nieźle rozwijały, bo przecież jeszcze w tym roku musimy wydatkować środki z poprzedniej finansowej perspektywy unijnej. Z danych resortu funduszy i polityki regionalnej wynika, że jeszcze do końca roku inwestycji finansowanych środkami z UE będzie jeszcze sporo, zwłaszcza w sektorze przedsiębiorstw i takich branżach, jak energetyka, kolej. Wobec tego u nas jeszcze w tym roku efekt globalnego zastoju w przemyśle może być łagodzony. Ale później i my będziemy ten efekt odczuwać.

Nam taka recesja techniczna jak w Niemczech nie powinna jednak zagrażać?

Nie. U nas bowiem sytuacja zmienia się diametralnie z kwartału na kwartał. Po bardzo głębokim spadku przychodzi bardzo głęboki wzrost. Np. w IV kwartale ub.r. był spadek wobec III kwartału -3%, a I kw. br. wobec IV kw. ub.r. +3,9%. Nawet jednak, gdyby to wszystko spróbować uśredniać, to myślę, że i tak do żadnej recesji nie dojdzie. Choć II kwartał br. okaże się jednak w naszej gospodarce trudniejszy i trudno będzie osiągnąć w nim wzrost PKB. Z tym, że pod tym względem III kwartał powinien być naprawdę dobry pod względem wzrostu PKB.

Sprzedaż detaliczna w cenach stałych w kwietniu 2023 r. była niższa niż przed rokiem o 7,3%, a w okresie styczeń-kwiecień 2023 r. sprzedaż zmalała r/r o 4,8%. Z czego to wynika? W jak dużym stopniu słaba sprzedaż przekłada się na inflację?

Na wielkość sprzedaży składa się bardzo dużo czynników, tym najważniejszym jest spadek siły nabywczej gospodarstw domowych, a więc, gdy ich dochody rosną wolniej, niż inflacja. Zatem sytuacja, gdy w przeliczeniu na ogólną ilość sprzedanego produktu, np. bochenków  chleba, można za średnią pensję kupić mniej niż w porównywalnym, wcześniejszym okresie.

To jest ten ogólny, najbardziej powszechny obraz wielkości sprzedaży detalicznej. Ale do tego dochodzi nawet silniejszy efekt, niż całej konsumpcji, wysycenie konkretnymi dobrami.

Świetnie to widać po wynikach sprzedaży mebli, sprzętu RTV, czy AGD, a wielkości te są naprawdę solidne. Ponadto na obraz sprzedaży detalicznej, szczególnie w marcu i kwietniu wpłynął efekt wysokiej, ubiegłorocznej bazy odniesienia, związanej z napływem uchodźców z Ukrainy szczególnie w pierwszych tygodniach po rozpoczęciu wojny Rosji. Przy czym dotyczy to zarówno ich samych, jak i zakupów dokonywanych przez Polaków na rzecz uchodźców. Zakupy te koncentrowały się na dobrach, np. sprzętach AGD czy żywności, nie na usługach. Stąd wówczas bardzo duży popyt na te dobra. Do tego dochodzi ubiegłoroczna sytuacja w pierwszych miesiącach ub. roku na rynku paliw. W końcu 2021 r. roku rosły zapasy, wynikające z obaw co będzie dalej. A na początku ub. roku nastąpiły bardzo słabe zakupy paliw, bo wcześniej powstały ich spore zapasy. Podsumowując to głównie obawy związane z wysoką inflacją, która nam zżera dochody, a do tego efekty postpandemiczne i wojenne, przyczyniły się do stworzenia wysokiej, ubiegłorocznej bazy i wpłynęły na obniżenie sprzedaży detalicznej w pierwszych miesiącach br., porównywanej do analogicznego okresu w ub.r.

Deficyt budżetu od stycznia do kwietnia 2023 r. wyniósł ok. 10 mld zł - wynika z szacunków Ministerstwa Finansów. Jak duży poziom może osiągnąć deficyt na koniec br.?

Dobrymi danymi za pierwsze miesiące nie należy się przejmować w przypadku ocen deficytu budżetowego, bo tak naprawdę, w przypadku wykonania budżetu w całym roku o wszystkim przesądza dopiero grudzień. Według naszych danych na koniec br. będzie ponad 50 mld zł deficytu budżetowego. W porównaniu z rokiem pandemicznym deficyt będzie mniejszy, ale - z latami przedpandemicznymi - dużo wyższy, bo w obecnym roku wystąpi kumulacja zwiększonych wydatków zbrojeniowych (poprzez Fundusz wsparcia sił zbrojnych), ponadto częściowo przez budżet przechodzi wsparcie związane z kosztami energii. Koszty zadłużenia państwa też zaczną rosnąć. Doszło do kumulacji wydatków. W mniejszym stopniu na deficyt budżetowy wpłynie wielkość dochodów. Dzięki temu, że mamy stabilniejszy rynek pracy, są dużo wyższe wzrosty dochodów z tytułu podatków odprowadzanych przez pracodawców, poprawiła się ściągalność tych podatków, w tym odprowadzanych do ZUS. 
 

Źródło

Skomentuj artykuł: