Baltic Pipe czeka... na chętnych

Na uroczyste uruchomienie Baltic Pipe, czyli pod koniec września, rząd chce mieć rurę wypełnioną kontraktami. Na razie jest w połowie pusta, a norweskie ceny gazu są kolosalne, wiec Polska włącza do oferty wiatr – informuje dzisiaj "Puls Biznesu".

Gazeta zwraca uwagę, że "norweski gaz przynosi dziś zyski liczone w miliardach dolarów".

"Equinor, koncern energetyczny kontrolowany przez rząd Norwegii, odnotował w drugim kwartale 17,6 mld USD zysku przed opodatkowaniem, co oznacza trzykrotny wzrost w stosunku do zeszłego roku. Wszystko dzięki wzrostowi cen gazu i zwiększonej produkcji, dzięki której to Norwegia, a nie Rosja jest dziś największym dostawcą błękitnego surowca do Europy" – podkreśla gazeta.

Dziennik dodaje, że "jednocześnie trwają polsko-norweskie negocjacje o zakupie gazu, który miałby popłynąć kończonym właśnie gazociągiem Baltic Pipe".

"Czy zdołamy go zapełnić? Ze słów Piotra Naimskiego, odwołanego ze stanowiska pełnomocnika ds. strategicznej infrastruktury energetycznej, wiemy, że uroczyste otwarcie Baltic Pipe zaplanowano na 27 września, w filharmonii w Szczecinie. Ten gazociąg, łączący Polskę przez Danię z Norwegią, jest flagową inwestycją energetyczną rządu Zjednoczonej Prawicy, więc kaliber zaproszonych VIP-ów – jak słyszymy – ma być duży i obejmuje premierów Danii i Norwegii"

podaje.

Tymczasem – czytamy – "Baltic Pipe wciąż czeka na chętnych na jego przepustowość".

"W czwartym kwartale 2022 r. jest już całkowicie zarezerwowany, ale tylko dlatego, że dostępna przepustowość nie będzie jeszcze maksymalna. Od 1 stycznia 2023 r. przepustowość będzie już pełna i wyniesie 10 mld m sześc. PGNiG zabukował sobie 8 mld m sześc., z czego zakontraktował na razie 4,5 mld m sześc. To gaz z jego własnych złóż w Norwegii, ze złóż siostrzanego Lotosu oraz kontrakt duńskiego Orsted. Reszta... czeka na chętnych" – pisze "PB".

Źródło

Skomentuj artykuł: