Stara koncepcja, ale się podoba. Bo w ogóle jest. Rynek jest na tak. Banki są zaskoczone. I wstrzemięźliwe - pisze dziś "Puls Biznesu”.
"Okres świąteczny to czas prezentów i przyjemnych zaskoczeń. Niemałą niespodziankę we wtorkowy wieczór sprawił bankowcom Jacek Jastrzębski, przewodniczący KNF. Podczas dorocznego świątecznego spotkania z bankowcami szef nadzoru przedstawił zebranym koncepcję polubownego rozwiązania problemu frankowego w taki sposób, że banki i klienci zgadzają się potraktować kredyty walutowe tak, jakby to były kredyty złotowe, z marżą i oprocentowaniem stosowanym w czasie, gdy zadłużali się we frankach" - czytamy w "Pulsie Biznesu".
Jak napisano, "na długo przed gwiazdkowym spotkaniem wiadomym było, że nie będzie to standardowe łamanie się opłatkiem".
"Na początku grudnia bankowcy wysłali do Adama Glapińskiego, prezesa NBP, list z prośbą o zajęcie stanowiska przez instytucje sieci bezpieczeństwa rynkowego w przededniu spodziewanego wyroku Sądu Najwyższego w sprawach frankowych. Odpowiedź szefa banku centralnego była zdecydowana: winę za problem frankowy ponoszą banki" - podano.
Wskazano, że "bankowcy spodziewali się, że na spotkaniu świątecznym uda się wrócić do tematu". "Ale nikt nie spodziewał się, że sprawę podejmie Jacek Jastrzębski, który o sprawie frankowej dotąd się nie wypowiadał. Przewodniczący zaproponował polubowne rozwiązanie problemów: banki i klienci zgadzają się, że kredyt frankowy staje się kredytem złotowym o parametrach (oprocentowanie, marża) z czasów, gdy zaciągali kredyty frankowe" - informuje "PB".
Dziennik zwraca uwagę, że "nie jest to nowa koncepcja, gdyż Andrzej Jakubiak, były przewodniczący nadzoru prezentował ją w 2014 r., choć przy nieco innych parametrach". "Wtedy koszt przewalutowania po połowie mieli brać na siebie klienci i banki. Wedle koncepcji przewodniczącego Jacka Jastrzębskiego, koszty spadłyby w całości na banki" - wskazano.