Bartoszewicz: Koncern dywersyfikuje dostawy ropy w trosce o bezpieczeństwo

Orlen zabezpieczył kolejne dostawy ropy naftowej z norweskich złóż na Morzu Północnym, podpisując umowę z brytyjskim BP. Jak zaznacza dr Artur Bartoszewicz z SGH, wybuch wojny za wschodnią granicą przewrócił wszystkie przyjęte założenia gospodarowania do góry nogami. 

– Koncern już na początku wojny w Ukrainie, jako jedna z pierwszych firm w Europie, zrezygnował z importu rosyjskiej ropy drogą morską, mimo że embargo na takie dostawy wprowadzono dopiero w grudniu 2022 r. Nowa umowa to kontynuacja dywersyfikacji dostaw, Orlen to już podmiot globalny i globalnymi graczami musi się mierzyć i współpracować  – mówi Bartoszewicz.  

- Są takie przedsiębiorstwa, które w swoim DNA mają odporność na kryzys – kontynuuje ekspert i dodaje, że Grupa Orlen kolejny raz udowodniła, że do kryzysów potrafi się przygotować, przewidzieć trend i kierunki zmian. 

- Odpowiada na nie zdrowym planem inwestycyjnym i dywersyfikacją dostaw surowców niezbędnych do zapewnienia ciągłości produkcji, buduje swój portfel importowy w oparciu o dostawy ropy naftowej pochodzącej z Morza Północnego, Afryki Zachodniej, basenu Morza Śródziemnego a także Zatoki Perskiej i Meksykańskiej – mówi Bartoszewicz. 

Po wyłączeniu się z zapatrywania surowcami na rynku rosyjskim Orlen zabezpieczył kolejne dostawy ropy naftowej z norweskich złóż na Morzu Północnym. Obecnie sto procent ropy naftowej trafia do Polski z kierunków innych niż rosyjski. Ze złóż na Morzu Północnym ORLEN odbiera takie gatunki ropy, jak: Forties, Oseberg, Johan Sverdrup, Troll, Grane, Brent czy Ekofisk. Z kolei z Afryki Zachodniej sprowadzana jest ropa Forcados i Bonny Light. W koszyku dostaw Grupy ORLEN znajdują się też gatunki WTI, Bakken i Mars wydobywane w Stanach Zjednoczonych. 

- Jeszcze kilka lat temu wydało się to niemożliwe. Rynek wschodni prezentowany był jako jedyny zasadny, racjonalny ekonomicznie i postulowany ze względu na reset podejmowanych działań w polityce międzynarodowej. Niemiecka gospodarka wręcz utonęła w ramionach rosyjskich oligarchów, a Polscy politycy z ówczesnym premierem na czele decydowali się wtórować polityce otwartości Unii Europejskiej na ofertę otwierającej się gospodarki rosyjskiej, aby cywilizować Rosję i wspierać zalążki demokracji. Błędne założenia doprowadziły do katastrofy, nie tylko gospodarczej, ale i humanitarnej 

komentuje Artur Bartoszewicz.

Jak zaznacza ekspert, dziś ten błąd jest naprawiany. W pierwszym kwartale tego roku Orlen nie przedłużył kontraktu z Rosnieft oraz wypowiedział umowę firmie Tatnieft, co umożliwiło całkowitą rezygnację z dostaw rosyjskiej ropy do Polski. 

- Warto przypomnieć, że jeszcze w 2013 r. aż 98 proc. surowca przerabianego w Płocku stanowiła rosyjska ropa. Wraz z agresją Rosji na Ukrainę, koncern zrezygnował też z zakupu paliw gotowych ze Wschodu – podobnie, jak w przypadku ropy na długo przed wprowadzeniem europejskich sankcji, które zaczęły obowiązywać dopiero 5 lutego 2023 r. – mówi ekspert. 

To, na co zwraca uwagę dr Bartoszewicz, to budowanie pozycji biznesowej spółki, ale także rozsądna dywersyfikacja dostaw. 

– Staje się nie tylko rywalem, ale też rozsądnym kontrahentem brytyjskiego globalnego przedsiębiorstwa BP. Zawarta umowa przewiduje dostawy, która stanowi ok. 15 proc. zapotrzebowania na ropę całej, zintegrowanej grupy biznesowej. To kolejny krok w procesie dywersyfikacji dostaw surowca, prowadzonej przez koncern na przestrzeni ostatnich pięciu lat – tłumaczy - Taka polityka to gwarancja bezpieczeństwa dostaw ropy, zapewnienia stabilności zapatrzenia i ciągłości produkcji w rafineriach, a w konsekwencji pewność niezakłóconego procesu dostawy paliw do wszystkich stacji sieci koncernu nie tylko w Polsce, ale w całym w regionie. Orlen to już podmiot globalny i globalnymi graczami musi się mierzyć i współpracować – podsumowuje Artur Bartoszewicz. 

Źródło

Skomentuj artykuł: