Przez ostatni rok urodziło się w Polsce najmniej dzieci od czasów II wojny. Problem demograficzny jest ogromny, a jednym z jego powodów jest brak dostępności mieszkań. Moment na zdobycie własnych czterech ścian, dla większości młodych rodzin właśnie się zamknął. Trudno sobie wyobrazić szybkie polepszenie sytuacji mieszkaniowej bez pomocy państwa.
Według naukowców jednym z powodów, dla których nie rodzi się więcej dzieci, jest brak możliwości zdobycia mieszkania. To poważny problem, ponieważ szanse młodych rodzin na własne M nikną. Większość kupujących stanowią inwestorzy.
- Polacy deklarują, że urodzą dziecko, o ile wcześniej będą mieli mieszkanie na własność. Z własnego nikt właściciela z dnia na dzień nie wyrzuci. Tutaj wpływ na sytuację ma rozwój rynku mieszkaniowego i dostarczenie odpowiedniej liczby mieszkań, jak i zdolność pary do jego zakupu - tłumaczy na łamach Klubu Jagiellońskiego Mateusz Łakomy, ekspert ds. demografii.
- W grupie młodych osób w wieku 24–35 lat 46 proc. Polek i Polaków mieszka z rodzicami albo z bliskimi i to nie dlatego, że u nas są popularne wielopokoleniowe rodziny. Ekonomicznie po prostu nie ma za wiele możliwości, żeby się usamodzielnić mieszkaniowo – zauważała na początku 2022 r. ówczesna prezeska Habitat for Humanity Poland, Magdalena Ruszkowska-Cieślak.
Nie pomaga sama sytuacja na rynku kredytowym i deweloperskim. Z powodu wysokich stóp procentowych, wysokiej inflacji oraz zaleceń UKNF dotyczącego wyliczania zdolności kredytowej z przyjęciem minimalnego poziomu zmiany stopy procentowej o 5 p.proc., zdolność kredytowa młodych par drastycznie spadła w ostatnim roku. Co dosadnie widać po statystykach zawierania kredytów.
„W październiku 2022 r. o kredyt mieszkaniowy wnioskowało łącznie 13,02 tys. potencjalnych kredytobiorców w porównaniu do 39,66 tys. rok wcześniej - jest to spadek o 67,2 proc.” - podano w raporcie Biura Informacji Kredytowej.
Sytuację w najbliższym czasie pogorszy również liczba oddawanych mieszkań. Deweloperzy, zakładając schłodzenie koniunktury w najbliższych kwartałach, rezygnują z kolejnych inwestycji, prowadząc jedynie te, co do których mają pewność, że zostaną sprzedane. Efekty tych działań doskonale obrazują dane GUS. Od początku roku do września deweloperzy rozpoczęli budowę jedynie 93,8 tys. lokali, jest to spadek o 26,7 proc., porównując z analogicznym okresem roku poprzedniego. Efekty tej ostrożności będą odczuwalne za jakieś 2-3 lata, gdy inwestycje będą oddawane do użytkowania. A będzie ich przez to mniej niż obecnie.
Bez niższego poziomu inflacji trudno oczekiwać obniżenia stóp procentowych, a w efekcie tego wzrostu zdolności kredytowej polskich rodzin. Oznacza to, że jeżeli sytuacja na rynku mieszkaniowym nie otrzyma jakiegoś zewnętrznego bodźca, to przez niemal trzy lata młode rodziny mogą coraz rzadziej decydować się na potomstwo. Bez możliwości stabilnego zamieszkania czy powiększenia swojej przestrzeni życiowej, niewielu będzie się na dzieci decydować.
Tym „zewnętrznym bodźcem” mogłaby być pomoc państwa. Wśród pomysłów, jakie pojawiają się w medialnej dyskusji jest między innymi uruchomienie programu niskooprocentowanych kredytów dla rodzin. Przy niskim oprocentowaniu banki skłonne by były pożyczyć więcej, co rozwiązałoby choć trochę brak zdolności kredytowej. Pomysł sygnalizowany przez samego prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego zakładał też udzielanie kredytów na stałej stopie oprocentowania, co w dłuższej perspektywie ucywilizowałoby rynek kredytów hipotecznych w Polsce.
Ponadto, gdyby ten pomysł połączyć z działającym obecnie programem kredytu bez wkładu własnego (oraz podnieść w nim limity cen, by więcej nieruchomości było w zasięgu takiego finansowania) to mielibyśmy receptę na całkiem udany program wsparcia, dla choć części młodych rodzin. Niestety, zapowiadany program na razie pojawił się jedynie w deklaracjach prezesa PiS oraz ministra resortu rozwoju i technologii, Waldemara Budy.
Niezależnie od tego, na jaki model pomocy rządzący by się zdecydowali, ta pomoc w najbliższych kwartałach będzie kluczowa. Nie tylko ze względu na gospodarkę, której budownictwo stanowi kluczowy segment wzrostu PKB, ale również z powodu konieczności podnoszenia dzietności. Stosując piłkarską nomenklaturę, młode rodziny w przypadku zakupu mieszkań w najbliższym czasie mogą być „wybite na out”.