Prezydent USA Joe Biden zarządził znaczne uwolnienie ropy z amerykańskich rezerw w celu obniżenia wysokich kosztów paliwa. Sięgnięcie po dodatkowe 180 mln baryłek ropy w ciągu sześciu miesięcy to najbardziej zdecydowane takie posunięcie od czasu utworzenia rezerwy w 1974 roku.
Ceny ropy spadły po doniesieniach o ruchu, który ma na celu złagodzenie załamania podaży wywołanego wojną na Ukrainie. Analitycy twierdzą jednak, że uwolnienie – około 1 mln baryłek dziennie – raczej nie rozwiąże w pełni kryzysu energetycznego. Biden obiecał dalsze działania mające na celu zwiększenie wydobycia ropy w USA, mówiąc, że „posłuży to jako pomost do końca roku, kiedy produkcja krajowa wzrośnie”.
Wezwał także firmy do dopłacania, jeśli zdecydują się nie korzystać z szybów naftowych na gruntach dzierżawionych od rządu, a także do inwestycji przyspieszających wdrażanie bardziej ekologicznych źródeł energii.
W odpowiedzi na decyzję prezydenta Bidena, amerykański benchmark ropy West Texas Intermediate był o ponad 7% niższy i wynosił około 100 USD za baryłkę, podczas gdy cena ropy Brent Crude spadła o około 5,4% do około 107 USD.
Rosnące koszty paliwa stały się głównym problemem politycznym na całym świecie, w tym w Stanach Zjednoczonych, gdzie w listopadzie odbywają się wybory śródokresowe.
Biden oświadczył, że skala uwolnienia ze Strategicznych Rezerw Ropy Naftowej – która razem stanowi mniej niż dwa dni globalnej konsumpcji – była „bezprecedensowa”.
W czwartek Biden już po raz trzeci w ciągu sześciu miesięcy zdecydował się wykorzystać amerykańskie zapasy ropy naftowej
Jednak uwolnienie dodatkowych rezerw raczej nie wystarczy, aby zrekompensować utracone dostawy z Rosji – drugiego po Arabii Saudyjskiej największego eksportera ropy na świecie.
Ropa Brent – globalny punkt odniesienia dla cen ropy – na początku tego miesiąca po inwazji Rosji na Ukrainę i sankcjach nałożonych na Moskwę przez USA i ich sojuszników osiągnęła 139 dolarów za baryłkę. Od tego czasu ceny energii spadły, ale ropa nadal jest o prawie 70% droższa niż rok temu.