Najwyższe od lat są w tym roku światowe i europejskie indeksy cen drewna - wskazał Polski Instytut Ekonomiczny. O ile zmiany wywołane pandemią nie powtórzą się, to wyzwaniami dla sektora w kolejnych latach będą problemy ze zmianą klimatu i ekstensywną gospodarką - dodał.
Jak wskazali eksperci w najnowszej analizie opublikowanej w Tygodniku Gospodarczym PIE, The Global Sawlog Price Index (GSPI), obrazujący poziom cen drewna na świecie, wzrósł w IV kwartale 2020 r. o 8 proc. kw/kw, do poziomu 74,66 dolarów za 1 m sześc. drzewa. Jest to - jak zaznaczyli - najwyższy poziom od dwóch lat i o 2 dol. wyższy od 25-letniej średniej. Z kolei wskaźnik cen europejskich (ESPI) odbił pod koniec 2020 r. z najniższego od 11 lat poziomu, zanotowanego w III kw. 2020 r., do 76,13 euro za 1 m sześc.
Według analityków, wzrosty te wynikają z kilku powodów. Po pierwsze - jak zaznaczyli - rynek drewna jest dość silnie skoncentrowany, a Chiny, Kanada, Stany Zjednoczone i Unia Europejska generują ok. 70 proc. jego światowej produkcji. Kraje te są również głównymi odbiorcami drewna wykorzystywanego jako półprodukt w złożonych procesach produkcyjnych; m.in. w budownictwie, produkcji mebli, ale też sektorze celulozowym, biochemicznym itp.
"Oznacza to, że w przypadku nadprodukcji surowca niełatwo w krótkim czasie znaleźć dla niego nowych odbiorców"
Przypomniano, że z taką właśnie "nagłą nadprodukcją" mieliśmy do czynienia w 2019 r., kiedy na rynku pojawiła się duża pula drewna pochodząca głównie z Europy - z Niemiec, Polski, Austrii, Słowacji, Czech. Było to głównie drewno pochodzące z tzw. wycinek interwencyjnych, które zostały przeprowadzone, żeby np. ukrócić plagę kornika drukarza, czy ze względu na uszkodzenia drzewostanu spowodowane niekorzystnymi zjawiskami atmosferycznymi, takimi jak wichury, susze, pożary czy ulewy.
Poza strukturą rynku drewna, a także czynnikami klimatycznymi, na ceny surowca ma też wpływ polityka handlowa. Analitycy przypomnieli, że w latach poprzedzających pandemię sektor drzewny doświadczał dużej niestabilności, wywołanej m.in. nakładaniem taryf na surowiec kanadyjski przez administrację USA, czy też napięciami między głównym światowym importerem (Chinami) a jednym z kluczowych eksporterów (Rosją) na tle domniemanej nielegalnej wycinki lasów na Syberii i wywołanych tym olbrzymich pożarów.
Zaznaczyli, że kolejnym uderzeniem w rynek drewna była pandemia, która wyhamowała część sektorów wykorzystujących surowiec w swojej produkcji.
"Jednak po krótkim okresie wyhamowania, wydarzyły się dwa nieoczekiwane zjawiska odpowiadające za obecny boom"
Po pierwsze, na początku pandemii ludzie zaczęli gromadzić olbrzymie zapasy środków toaletowych, w tym wiele takich, do produkcji których wykorzystywane jest drewno, natomiast później okazało się, że ludzie, zamknięci w domach, zaczęli wymieniać meble, przeprowadzać remonty i naprawy. Z kolei - jak zauważyli - wraz z odbiciem popandemicznym wzrosła liczba budów nowych domów, a co za tym idzie - zapotrzebowanie na drewno.
W niektórych krajach rosnący popyt przekroczył możliwości sektora przetwórczego. Np. w Stanach Zjednoczonych, w których znacząco wzrosło zapotrzebowanie w budownictwie, sektor tartaczny odczuwający konsekwencje załamania z czasów kryzysu finansowego i nie był w stanie szybko zwiększyć podaży.
"O ile jednak zmiany wywołane pandemią można uznać za zjawiska losowe, które się nie powtórzą, o tyle problemy spowodowane zmianami klimatycznymi i ekstensywną gospodarką będą głównymi wyzwaniami dla tego sektora w kolejnych latach"