W sektorze MŚP sytuacja na ogół jest stosunkowo dobra, jak obserwuje się bieżące dane makroekonomiczne. Ale w szczegółach wygląda to tak, jak obserwujemy las - jest dobrze, ale z poszczególnymi drzewami - bywa źle - z Cezarym Kaźmierczakiem, prezesem Związku Przedsiębiorców i Pracodawców, rozmawia Maciej Pawlak.
Jeden z b. członków RPP, b. senator SLD, prof. Marian Noga stwierdził ostatnio, że banki w Polsce znajdują się „w bardzo złej kondycji” m.in. z powodu utrzymywania się niskich stóp procentowych i spadku udzielanych przez nie nowych kredytów. Oraz, że w razie gdyby doszło do upadku jednego z nich, na zasadzie domina, szybko upadną kolejne. Czy podziela Pan tę opinię?
Nie wiem na podstawie jakich danych twierdzi tak pan profesor, Osobiście nie zauważyłem, by sektor bankowy w naszym kraju znajdował się w ruinie. Uważam, że - wręcz przeciwnie - są w dobrej kondycji. A jeśli chodzi o udzielanie kredytów, to najbardziej na jego zmniejszeniu ucierpiał sektor małych i średnich przedsiębiorstw. Ale moim zdaniem zmniejszenie akcji kredytowej przez banki wynika z innych powodów. Sektor bankowy woli po prostu w obecnych warunkach pożyczać pieniądze państwu. To jest bowiem dużo pewniejsze i w zasadzie pozbawione ryzyka. Natomiast prawdą jest, że akcja kredytowa wobec firm została mocno ograniczona, jednak wątpię, by miało to jakiś decydujący wpływ na realną kondycję sektora bankowego.
Zatem banki sobie poradzą?
Powtórzę, że nie znam żadnych danych, które potwierdzałyby, że banki znalazły się w jakiejś tragicznej sytuacji.
W tym tygodniu Rada Polityki Pieniężnej pozostawiła stopy procentowe na najniższym od lat poziomie (referencyjna wynosi 0,1 proc.). Czy myśli Pan, że jakieś podwyżki stóp mogą jeszcze nastąpić w tym roku?
To trudno powiedzieć. W tej chwili można przypuszczać, że Rada wyraźnie gra na osłabienie złotego. Jak dotąd, nasza waluta nieco osłabiła się, ale stanęła w miejscu. W NBP zdaje się panuje przekonanie, że jeśli dolar nie będzie kosztował pięć złotych, to stóp nie podniesie... (śmiech). To jest tak, że pomagając eksporterom utrudnia się życie importerom. To jest sprawa złożona. Instrumentu zmian stóp procentowych używałbym bardzo ostrożnie.
Jak Pan ocenia obecną kondycję sektora MŚP po ponad czterech miesiącach pandemii?
Sytuacja na ogół jest stosunkowo dobra, jak obserwuje się bieżące dane makroekonomiczne. Ale w szczegółach wygląda to tak, jak obserwujemy las - jest dobrze, ale z poszczególnymi drzewami - bywa źle. Dotyczy to np. przypadków tych branż, które obejmują dwa przypadki. Po pierwsze - zostały poddane całkowitemu lockdownowi, a po drugie - wobec których w opinii publicznej panuje przekonanie, że łatwo się zarazić korzystając z ich usług. Dotyczy to branży restauracji, kin, organizacji koncertów, klubów fitness, miejsc, których funkcjonowanie wymaga obecności wielu ludzi. W odniesieniu do tego segmentu działalności potrzebna byłaby pomoc sektorowa ze strony państwa. Jako ZPP postulujemy, by wobec branży restauracyjnej ujednolić stosowanie jednakowej, obniżonej stawki VAT w wysokości 8 proc.
Na czym to miałoby polegać?
Obecnie funkcjonują w tej branży trzy stawki VAT: 5, 8 i 23 proc. My - jak powiedziałem - proponujemy wprowadzenie jednej 8-proc. stawki na wszystkie usługi restauracyjne. Prawie połowa sprzedaży prowadzonej przez restauracje przypada na produkty opodatkowane na poziomie 23 proc. Obejmuje to wszelkiego typu napoje, wodę mineralną, kawę, herbatę, piwa a także produkty spożywcze, typu np. owe nieszczęsne ośmiorniczki - wspomnienie po poprzednim reżimie. Nawiasem mówiąc spożycie u nas tzw. owoców morza pozostaje na bardzo niewielkim poziomie, więc jest to margines działalności restauracyjnej. Mimo to ujednolicenie stawki VAT na całość usług i sprzedaży w restauracjach bardzo pomogłoby samym restauracjom i przyciągnęłoby do nich wielu klientów. Tymczasem ruch w zakładach gastronomicznych wraca, ale bardzo powoli. Wciąż istnieje zagrożenie, że 30-50 proc. restauracji może upaść. To będzie bardzo źle wyglądało, bo takie zamknięte restauracje czy bary będą łatwo zauważalne na ulicach. A taka ujednolicona stawka VAT przyniosłaby dodatkową korzyść polityczną władzom: Polacy mieliby tańsze jedzenie podczas wyjazdów wakacyjnych. To jest ważne, nawet, gdy na wakacjach prowadzimy do kawiarni czy restauracji trójkę dzieci na lody i colę - zapłacony rachunek byłby po prostu mniejszy.
Co na ten pomysł rząd?
Podobno władze obecnie obliczają skutki finansowe wprowadzenia naszego postulatu. Tak, że szanse jego realizacji istnieją.
Jak ocenia Pan szanse, że sektor MŚP wyjdzie w najbliższych miesiącach na prostą?
Jestem przekonany, że przytłaczająca większość tego sektora już jest na prostej. Naprawdę obecny koronakryzys przechodzimy stosunkowo łagodnie. Oczywiście, jest tak jak do tej pory - nie wiemy przecież, co będzie dalej. Jak dotąd większość tego sektora wyszła już na prostą, oczywiście z wyjątkiem branż dotkniętych całkowitym zamknięciem i wymagających obecności wielu ludzi - choć i tam już ludzie powoli wracają.