Co wpływa na wzrost wydatków Polaków?

Inflacja zjada nasze dochody i podwyżki płac - alarmują politycy opozycji. Tymczasem jak podkreślają eksperci w lutym wskaźnik inflacji wyniósł w 2,4 proc. i okazał się niższy od średnich oczekiwań rynkowych. Odczyt jest też niższy od celu inflacyjnego NBP na poziomie 2,5 proc. - Gdyby nie mocny wzrost opłat za media i wywóz śmieci tak jak np. w stolicy, inflacja byłaby jeszcze niższa - uważa Adrian Ostrowski, analityk finansowy.

Duże zmiany w koszyku inflacyjnym wywołała też pandemia, Polacy wydają coraz więcej pieniędzy na zdrowie

dodaje.

Więcej wydajemy też na żywność. Zwiększyły się także wydatki na napoje alkoholowe i wyroby tytoniowe, użytkowanie mieszkania i łączność.

Nastąpiły wzrosty cen, zwłaszcza usług, spowodowane wzrostem kosztów działalności firm z powodu pandemii. W lutym nastąpiło niewielkie wyhamowanie inflacji, do 2,4 proc. r/r, ale jest niemal przesądzone, że w kolejnych miesiącach, chociażby ze względu na niską zeszłoroczną bazę odniesienia inflacja będzie wznosić się na wyższe poziomy i najprawdopodobniej już w maju przekroczy ponownie 3 proc.

prognozuje Monika Kurtek, główna ekonomistka Banku Pocztowego.

Natomiast Ekonomiści z mBanku uważają, że powrót popytu w gospodarce globalnej, zakończenie spadków cen mięs, wyższe ceny nabiału oraz bardzo prawdopodobne podbicie cen warzyw z uwagi na mroźny luty i nadchodzące przymrozki, będą windować dynamikę cen żywności w górę. W połowie roku przewidują też powrót restauracji i podbicie popytu na żywność nieprzetworzoną (ceny podskoczą też w restauracjach). Wskazują też, że koszty transportu transportu są uzależnione od cen paliw oraz kursu walutowego. Zdaniem specjalistów z mBanku, pod koniec roku dynamika cen paliw osiągnie około 15 proc. w ujęciu rocznym.

Znaczący wpływ na koszty życia mają opłaty narzucane przez samorządy. Najbardziej jaskrawym przykładem jest tutaj stolica, gdzie od 1 kwietnia br. ponownie zmieniają się opłaty za wywóz śmieci. Teraz miesięczne opłaty za gospodarowanie odpadami komunalnymi będą naliczane według średniego zużycia wody przez mieszkańców. Więcej, według nowych stawek zapłacą przede wszystkim rodziny - np. rodzice z dwójką dzieci będą musieli liczyć się wydatkiem rzędu 190 zł. To niemal dwukrotnie, a nawet i trzykrotnie (przy mieszkaniu w bloku) więcej niż obecnie.

Przypomnijmy, że od 1 marca 2020 r. warszawiacy płacą za wywóz śmieci 65 zł w blokach lub 94 zł w domu jednorodzinnym. Nie ma przy tym znaczenia, ile osób mieszka w jednym domu i ile tych śmieci jest produkowanych. Podobnie wysokie opłaty wprowadziły inne samorządy. Dlatego mieszkańcy się buntują. Jeśli NSA podtrzyma orzeczenie sądu niższej instancji, to być może samorząd stolicy zostanie zmuszone do oddania mieszkańcom około miliarda złotych. Wojewódzki Sąd Administracyjny uznał bowiem, że obowiązujące od marca 2020 roku stawki opłat za śmieci w Warszawie są niezgodne z prawem. Skargę na różne stawki dla bloków i domków jednorodzinnych złożyła Robotnicza Spółdzielnia Mieszkaniowa "Praga" i wygrała w pierwszej instancji. Spółdzielcy poskarżyli się przede wszystkim na drastyczną podwyżkę opłat za śmieci - średnio o 253 proc., a dla jednoosobowego gospodarstwa domowego - o 550 proc.

Brak szczegółowej kalkulacji nowej stawki opłaty oraz niepodanie rzetelnych danych przemawiających za podwyżką, przemawia za stwierdzeniem nieważności zaskarżonych uchwał. Wydaje się, że Rada Miasta, wprowadzając tak drakońską podwyżkę stawki opłat, uczyniła sobie z tej opłaty niedozwolone dodatkowe źródło dochodu

argumentował pełnomocnik spółdzielni.

Spółdzielnia uznała też za "błędne, nieuzasadnione i niesprawiedliwe pod względem społecznym" przyjęcie przez radnych jednakowej stawki opłaty od każdego gospodarstwa domowego.

Takie rozwiązanie opiera się na założeniu, że wszystkie gospodarstwa - niezależnie od liczby osób je tworzących - produkują tyle samo śmieci, co jest oczywistą i rażącą nieprawdą. Taka forma rozliczania ma podobny charakter do tzw. Janosikowego. W praktyce mieszkaniec gospodarstwa jednoosobowego produkujący relatywnie mało odpadów będzie dokładał się do opłat za wywóz odpadów z lokalu zamieszkałego poprzez kilka osób produkujących kilka razy tyle odpadów

tłumaczyła przed sądem spółdzielnia.

Sąd podzielił stanowisko spółdzielni w drugiej kwestii. Uznał, że stawek za wywóz śmieci dla mieszkańców nie powinno być dwóch, ale tylko jedna. Dwie stawki - różnicujące rodzaj zabudowy - są niezgodne z ustawą o utrzymaniu czystości i porządku w gminach.

Przypomnijmy, rozróżnienie wprowadzili radni, odpowiedzialny za system gospodarki odpadami wiceprezydent stolicy Michał Olszewski proponował wprowadzenie jednej stawki. Radni uznali jednak, że system z dwiema stawkami będzie sprawiedliwszy. Stawki od gospodarstwa domowego, bez względu na liczbę mieszkańców, od początku budzą emocje. Najbardziej sprzeciwiają się im seniorzy i osoby samotne. Za wywóz śmieci płacą tyle samo co rodziny wielodzietne. Pisemne uzasadnienie wyroku już wpłynęło do Urzędu m.st. Warszawy. Miastu przysługuje skarga kasacyjna do Naczelnego Sądu Administracyjnego i - według ratusza - na pewno zostanie ona przygotowana oraz złożona w ustawowym terminie. W takiej sytuacji, do czasu ostatecznego rozstrzygnięcia sprawy przez NSA, wyrok WSA nie jest prawomocny, a tym samym przepisy w dalszym ciągu obowiązują i stanowią podstawę do pobierania opłat.

Analizujemy treść uzasadnienia sądu i przygotowujemy już skargę kasacyjną, gdyż nie zgadzamy się z jego istotą. Będziemy bronić stanowiska i decyzji Rady Warszawy.

mówi Michał Olszewski, zastępca prezydenta m.st. Warszawy.

W naszej opinii samorządy w całej Polsce mają prawo różnicować stawkę za opłaty za zagospodarowanie odpadów w zależności od rodzaju zabudowy, bo wynika to wprost z ustawy. Taki sposób różnicowania stawek stosuje dzisiaj wiele samorządów i nigdy sądy administracyjne tego nie kwestionowały. Powód jest prosty: koszty odbioru śmieci z mieszkania w zabudowie wielorodzinnej są niższe, niż w przypadku domu jednorodzinnego. Takie rozwiązanie jest też społecznie uzasadnione, bo chroni osoby mniej zamożne, które najczęściej zamieszkują w zabudowie wielorodzinnej. Przypominamy, że ten sam Wojewódzki Sąd Administracyjny już raz tę kwestię rozstrzygał – i przyznał nam rację! Tym bardziej dziwi najnowsze orzeczenie WSA. Jest to bezprecedensowy wyrok w skali kraju, w związku z czym będziemy wnosić o decyzję podjętą w składzie 7 sędziów

dodaje.

Niestety, podobne problemy są w innych gminach. Wywóz śmieci drożeje prawie wszędzie.

Prezes NBP Adam Glapiński wskazując przyczynę zwraca uwagę na oligopol firm śmieciowych, jako głównego winowajcę drastycznych podwyżek. Samorządy, szczególnie w dużych miastach przekazały bowiem gospodarkę odpadami kilku zachodnim koncernom, a te narzucają bardzo wysokie ceny.

Nie może być tak, że banalny wywóz śmieci, podbija nam tak znacząco inflacja i psuje charakter oddziaływania polityki pieniężnej

zaznacza prezes NBP.

Mamy generalnie silnie rosnące ceny usług

dodaje prof. Łukasz Hardt, członek Rady Polityki Pieniężnej.

Drożejące śmieci to również konsekwencja wdrażania unijnych celów. Zmiana systemu zarządzania odpadami wynika ze zobowiązań podjętych przez Polskę przez poprzedni rządy, jeszcze w traktacie przedakcesyjnym do Unii Europejskiej. Zgodziliśmy się wtedy ograniczyć do roku 2020 liczbę nieposortowanych odpadów. Recyklingiem musieliśmy objąć 50 proc. śmieci. Ten odsetek wzrośnie do 55 proc. od 2025 roku. Dla porównania, w 2011 było to zaledwie 11 proc. Za niewypełnienie zobowiązań przewidziane są kary finansowe. Polskie prawo przewiduje kary dla samorządów za niewypełnienie celów. Dlatego też np. Łódź musiała zapłacić 1,7 mln zł kary za zbyt niski poziom recyklingu w 2019 (30 proc.). Te kary odbijają się oczywiście na mieszkańcach miasta. Rząd stara się pomóc samorządom i nowelizuje prawo o gospodarce odpadami, żeby ułatwić segregację. W grudniu 2020 prezydent podpisał nowelizację przepisów, a już procedowana jest kolejna.

Prawo unijne wpływa też na wzrost cen energii. Jak zaznacza poseł PiS i były minister energii Krzysztof Tchórzewski, wzrosty cen na tym rynku są spowodowane systemem unijnym wprowadzonym w związku ze zmianami klimatycznymi. Wymuszają one dopłaty do wyprodukowanej energii kosztu emisji dwutlenku. Kolejne przepisy unijne, narzucające zasadę, że wszystkie budynki w Polsce mają być niemal zeroemisyjne, również podniosą koszt utrzymania nieruchomości. UE daje na wprowadzenie tych zmian 30 lat. Piotr Naimski, wiceminister i pełnomocnik rządu ds. strategicznej infrastruktury energetycznej przewiduje, że prąd będzie drożeć przynajmniej do 2030 roku. Według jego wyliczeń prąd podrożał o ok. 10 proc., czyli przeciętnie o 8 złotych miesięcznie

Grudniowy szczyt Unii Europejskiej spowodował, że mamy historyczną cenę uprawnień do emisji dwutlenku węgla. To oznacza, że sektor energetyczny jest gigantycznie obciążony

podkreśla Jacek Ozdoba, wiceminister klimatu i środowiska.

Skoro tak, a mamy niewystarczające środki europejskie, to mowa tutaj o przerzuceniu kosztów na odbiorcę końcowego. Jako część Zjednoczonej Prawicy uważamy, że przerzucanie kosztów na obywateli jest niewłaściwe

podkreślił.

Dlatego też ceny prądu rosną corocznie. W tym roku zgodnie z decyzją Urzędu Regulacji Energetyki (URE) od stycznia 2021 roku obowiązują nowe taryfy dla gospodarstw domowych. Opłaty za energię rosną średnio o 3,5 proc. To m.in. efekt pojawienia się nowej pozycji na rachunkach, czyli opłaty mocowej, która podwyższy rachunki od 2,30 zł do nawet 12,87 zł miesięcznie. Wraca również opłata OZE. Przez ostatnie trzy lata nie była ona pobierana, teraz jednak wraca i została ustalona na poziomie 2,20 zł/MWh netto, czyli 2,71 zł/MWh brutto.

Jak wylicza Rankomat, dla przeciętnego gospodarstwa oznacza to wzrost rachunku za prąd rocznie o ok. 4,80 zł. Eksperci zwracają jednak uwagę, że część podwyżek jest mniej odczuwalna, bo zarabiamy coraz lepiej. Pensje Polaków rzeczywiście rosną. Przeciętne wynagrodzenie w gospodarce narodowej w 2020 roku wyniosło 5 167,47 zł - podał Główny Urząd Statystyczny. Oznacza to, że w porównaniu z poprzednim rokiem wzrosło o prawie 250 zł i przebiło tym samym kolejną okrągłą granicę - tym razem 5 tys. zł. Ministerstwo Klimatu  ma też zaproponować rekompensaty za wzrost cen energii  dla najuboższych gospodarstw domowych.

Źródło

Skomentuj artykuł: