Szukanie nowych surowców, które mogłyby zastąpić plastik, to ogromne wyzwanie. Nie od razu bowiem wiemy, pod jakim kątem badać substancję, by mieć pewność, że jest ona bezpieczna dla człowieka – powiedziała dr Małgorzata Nowacka z Wydziału Nauk o Żywności SGGW w Warszawie.
Międzynarodowe firmy organizują konkursy na opracowanie surowca opakowaniowego, odpornego na wzór plastiku, ale bardziej przyjaznego środowisku – jednak żadna jeszcze nie ogłosiła sukcesu. Dla naukowców testujących różne rozwiązania jest to ogromne wyzwanie, bo nie sposób przewidzieć i przebadać wszystkich wariantów połączeń nowych materiałów pod kątem bezpieczeństwa.
„Plastiku było i jest za dużo, więc wysiłki podjęte w celu jego wycofania były słuszne. Prawdą jest jednak, że plastik badaliśmy przez lata, ustalone zostały bezpieczne normy migracji związków z tworzywa do żywności, z którymi organizm ludzki sobie radzi bez problemu. Wiemy też, jakie przekroczenie normy szkodzi zdrowiu człowieka. Teraz, w wyniku poszukiwań nowego surowca, który mógłby zastąpić plastik, nasza praca niezwykle się skomplikowała, bo nie sposób przewidzieć i przebadać wszystkie warianty połączeń nowych materiałów pod kątem bezpieczeństwa” – powiedziała dr Małgorzata Nowacka z Wydziału Nauk o Żywności SGGW w Warszawie. I przywołała przykład szklanej butelki z silikonową uszczelką w nakrętce.
„W 2010 r. Europejski Urząd ds. Bezpieczeństwa Żywności (EFSA) zbadał występowanie związku chemicznego – semikarbazydu (SEM) - w musztardzie, majonezie, ogórkach konserwowych i żywności dla dzieci. Wyniki przeprowadzonych badań wykazały, że szkodliwy związek zawarty był w uszczelce metalowej nakrętki opakowania, zawierającej azodikarbonamid, który był substancją dozwoloną, lecz w wysokiej temperaturze ulegał rozkładowi do semikarbazydu. Komisja Europejska w celu ochrony zdrowia ludzkiego zakazała stosowania azodikarbonamidu w nakrętkach, co zmusiło producentów do opracowania nowych technologii produkcji uszczelek” – przypomniała Nowacka. I dodała: „nie da się zamknąć niektórych opakowań bez uszczelki. Metal niczym nie pokryty też uwalnia metale ciężkie do żywności”.
Badaczka podkreśla jednocześnie, że wszystkie produkty opakowaniowe dostępne na rynku są bezpieczne i regularnie kontrolowane. Producentów obowiązują bowiem przepisy krajowe i unijne, nakazujące przedstawienie dokumentacji potwierdzającej, że surowce użyte do stworzenia opakowania mogą mieć kontakt z żywnością i nie zagrażają zdrowiu człowieka, jeśli są używane zgodnie z przeznaczeniem.
Problem polega na tym – uważa Nowacka - że ludzie nie czytają, jakie jest przeznaczenie konkretnego opakowania i korzystają z niego w niewłaściwy sposób lub „zdają się na intuicję”. Przykładem takiego intuicyjnego zachowania jest przechowywanie mleka dla dzieci w sterylnych opakowaniach z apteki… na mocz. Tymczasem pojemnik, nawet jeśli jest sterylny, nie był przecież wcześniej przebadany pod kątem kontaktu z żywnością.
Badaczka przypomina, że żywność sprzedawana w sklepie ma zawsze opakowanie jednorazowe.
„Nawet opakowanie po lodach, które na pierwszy rzut oka jest bardzo trwałe – zostało zbadanie pod kątem bezpieczeństwa jako opakowanie jednorazowe. Oznacza to, że nikt nie wie, ile związków migruje do żywności, jeśli używamy go wielokrotnie, bo nikt nie miał obowiązku zbadania tego. Badania pokazują, że zazwyczaj im dłużej opakowanie jednorazowe jest wykorzystywane ponownie, tym ta migracja się zwiększa” – tłumaczy Nowacka. Ale zwraca też uwagę, że na opakowaniach po lodach nie ma jednoznacznego oznaczenia, że jest ono do jednorazowego użytku.
Inne często popełniane błędy to wykorzystywanie np. produktów z melaminy (plastik przypominjący porcelanę) do serwowania gorących posiłków, choć producent określa wprost, że temperatura posiłku serwowana w nim nie powinna przekraczać 70 stopni. Albo pakowanie kwaśnych produktów w folię aluminiową.
Nowacka, zapytana czy papier, tektura i drewno są najbezpieczniejsze – bo wydają się być najbardziej naturalne – odpowiada przecząco.
„Papier nie stanowi żadnej bariery dla czynników zewnętrznych – z łatwością przepuszcza tlen, wodę i tłuszcze. Kiedy pożywienie wniknie w takie opakowanie, zaczynają się procesy, które bardzo ciężko śledzić. Uwalnia się też specyficzny zapach. Nawet jak żywność jest sucha, to sam przepływ tlenu działa na żywność niekorzystnie” – wylicza badaczka. Zaznacza jednak, że nie ma nic złego w krótkoterminowym przechowywaniu pożywienia np. w tekturowym opakowaniu – jak to się dzieje w przypadku zamówienia pizzy na wynos.
Uszlachetnienie papieru, czyli połączenie go z jakimś innym składnikiem, który sprawi, że będzie trwalszy, też nie jest dobre, bo wiąże się z wprowadzeniem dodatkowej chemii. Tak samo ten proces wygląda w przypadku tektury i drewna – do ich produkcji wykorzystuje się m. in. barwniki, środki konserwujące i kleje.
Nowacka przyznaje, że najbardziej trwałe i obojętne w kontakcie z żywnością jest szkło. To znaczy, że ilość migrujących cząsteczek ze szkła jest minimalna i jednocześnie nie wpływa na walory smakowe pożywienia. Jednak nie wszystko da się zapakować w szkło. Biorąc pod uwagę jego wagę i możliwość stłuczenia podczas transportu, wiadomo, że nie zastąpi ono plastiku.