Setki duńskich rolników przyjechało w sobotę traktorami do Kopenhagi oraz Aarhus, aby zaprotestować przeciwko łamaniu prawa przez rząd. Decyzja premier Mette Frederiksen o wybiciu wszystkich norek okazała się nielegalna - podkreśla ze swej strony opozycja.
"W Danii umarło państwo prawa" - głosił napis na trumnie ciągniętej na przyczepie przez jeden z traktorów. Na innym pojeździe napisano: "jeden za wszystkich, wszyscy za jednego", wyrażając w ten sposób solidarność z poszkodowanymi hodowcami norek.
Duńscy rolnicy zdecydowali się na protest z wykorzystaniem traktorów, gdyż z powodu restrykcji koronawirusowych tradycyjne zgromadzenia są zabronione. Zgodnie z prawem do miast mogły wjechać tylko maszyny rolnicze mające rejestracje. Za to do manifestacji dołączyli rybacy na swoich kutrach.
Socjaldemokratyczna premier Danii Mette Frederiksen 4 listopada ogłosiła, że dojdzie do wybicia wszystkich 15 mln norek w związku z wykryciem mutacji koronawirusa na części ferm, która przenosi się na ludzi. Według duńskich służb sanitarnych mogą one zagrozić skuteczności przyszłej szczepionki na Covid-19. Opozycyjne partie centroprawicowe oraz prawicowe wykazały jednak, że decyzja o uśmierceniu norek bez względu na to, czy są chore czy zdrowe, nie ma podstaw prawnych, a jest to możliwe tylko na fermach, gdzie wykryto zakażenie, oraz w promieniu 7,8 km od takich miejsc.
W związku z aferą ze stanowiska zrezygnował minister ds. żywności Mogens Jensen, a premier Frederiksen wystosowała przeprosiny. Opozycja domaga się powołania komisji śledczej.
Duński rząd porozumiał się ostatecznie w parlamencie z innymi mniejszymi lewicowymi partiami i zdobył większość, by uchwalić jeszcze jesienią ustawę zezwalającą na ubój wszystkich norek. Hodowcy za każdą sztukę mają otrzymać od państwa po 30 koron (ok. 4 euro).zys/