Dlaczego Niemcy mają problem odejściem od atomu?

Niemcy od 25 lat wahają się ws. energii jądrowej. Kryzys energetyczny z powodu wojny na Ukrainie to jeden z najnowszych powodów, by wrócić do tej technologii.

Reaktor Emsland jest jedną z trzech ostatnich elektrowni jądrowych w Niemczech. Wszystkie trzy miały zostać zamknięte w sylwestra tego roku, co oznaczałoby zakończenie produkcji energii jądrowej w Niemczech. Ale Rosja rozpoczęła wojnę w Ukrainie znacznie zmieniając prowadzoną politykę.

Rosja do niedawna była głównym partnerem energetycznym Niemiec. Dostarczała Niemcom większość ropy i gazu ziemnego, ale wojna na Ukrainie wywróciła to partnerstwo do góry nogami. Zmusiło to Niemcy do walki o alternatywne źródła, gdy w Europie nastaje zima, i spowodowało wzrost cen energii.

Teraz Niemcy ponownie debatują nad strategią wygaszania energetyki jądrowej. Trzy wciąż działające reaktory wytwarzają około 6 proc. krajowego zaopatrzenia w energię elektryczną. Ale nie zawsze tak było: w latach 90-tych 19 elektrowni jądrowych wytwarzało około jednej trzeciej energii elektrycznej w Niemczech.

Później, w roku 1998, centrolewicowy rząd socjaldemokratów i Zielonych postanowił odejść od energii jądrowej, co od dawna było celem Zielonych. Ich znaczenie zaczęło rosnąć w latach 80., gdy podczas zimnej wojny przeciwstawiali się niebezpieczeństwu związanemu z bronią i energią jądrową. Budowa elektrowni jądrowych w Niemczech zakończyła się w 2002 roku i planowano wygaszanie wszystkich obiektów w ciągu następnych kilku dekad.

Wtedy jednak nie było blisko końca całej sprawy. W roku 2010 do władzy doszła koalicja konserwatywnych chadeków i liberalnej Wolnej Partii Demokratycznej, która przedłużyła wykorzystanie energii jądrowej nawet o 14 lat. Jednak zaledwie rok później katastrofa elektrowni Fukushima w Japonii skłoniła Niemcy do zmiany tej polityki. Rząd powrócił do planu wycofania się z energii jądrowej do końca 2022 roku.

Tak było do października tego roku, gdy kanclerz Olaf Scholz zdecydował o przedłużeniu pracy trzech pozostałych elektrowni jądrowych do połowy kwietnia 2023 roku, czyli o trzy miesiące dłużej niż planowano.

Wydaje się, że wielu Niemców się z tym zgadza. Większość opowiadała się za wycofaniem energii jądrowej po katastrofie w Fukushimie, ale od sierpnia tego roku – według sondażu ARD – ponad 80 proc. jest za przedłużeniem działania istniejących reaktorów.

Jednak z obawy przed katastrofą nuklearną i przez problem z radioaktywnymi odpadami wielu Niemców wciąż jest przekonanych, że przedłużenie to zły ruch.

Duża część uważa, że energia jądrowa jest dziś lepsza niż powrót do węgla, co jest kolejną strategią, po którą sięgnęły Niemcy w obliczu kryzysu. Elektrownie jądrowe emitują 117 gramów dwutlenku węgla na kilowatogodzinę, według danych grupy antyatomowej WISE. Spalanie węgla brunatnego to ponad 1000 gramów na kilowatogodzinę.

Pomimo zmieniających się okoliczności wielu ekspertów nie uważa by tymczasowe przedłużenie pracy elektrowni przekształciło się w pełny renesans nuklearny w Niemczech. Są zdania, że jest to rozwiązanie dobre jedynie na czas obecnego kryzysu energetycznego.

Źródło

Skomentuj artykuł: