Durjasz: Groźba ponownego wzmożenia zakłóceń w globalnych łańcuchach dostaw i ograniczenia wzrostu PKB

Horyzont, który wydawał się przejaśniać, znów mocno się zachmurzył. Rosyjska inwazja na Ukrainę wzmocniła wstrząsy podażowe windujące ceny surowców energetycznych i żywności. Do tego ekspansja Omikrona w Chinach skutkuje wprowadzaniem restrykcyjnych ograniczeń sanitarnych w wielu ważnych ośrodkach przemysłowych i portach - napisał w marcowym komentarzu gospodarczym Paweł Durjasz, główny ekonomista PZU.

W jego przekonaniu wszystko to grozi ponownym wzmożeniem zakłóceń w globalnych łańcuchach dostaw i ograniczeniem wzrostu PKB, zwłaszcza w krajach europejskich. Najbardziej istotnym kanałem transmisji wojny na Ukrainie na wzrost gospodarczy w Polsce są niepewność oraz rozwój sytuacji na rynku gazu i ropy naftowej. Wzrost awersji do ryzyka na rynkach finansowych prowokuje odpływ kapitału, przyczyniając się do osłabienia złotego. Może także wpłynąć negatywnie na inwestycje prywatne.

Co gorsza wzrost cen gazu i ropy z kolei podwyższa inflację, ale działa także w kierunku osłabienia tempa wzrostu PKB poprzez redukcję realnej wartości dochodów gospodarstw domowych i wzrost kosztów firm.

Na razie utrzymujemy prognozę wzrostu polskiego PKB w 2022 r. na poziomie ok. 4%, choć nie wykluczamy rewizji w dół. Spodziewamy się, że silny wzrost cen i podwyżki stóp procentowych przyczynią się do osłabienia dynamiki konsumpcji. Jednocześnie konsumpcja będzie w najbliższych kwartałach wzmacniana przez zakupy dokonywane przez uchodźców ukraińskich (o ile nie zostaną one zakwalifikowane jako eksport) i „wygładzana” dzięki nagromadzonym pandemicznym oszczędnościom. Osłabienie dynamiki konsumpcji i PKB stanie się zatem bardziej widoczne w 2023 r. - ocenia Durjasz

Jego zdaniem, wraz z inwazją Rosji na Ukrainę sytuacja gospodarcza jeszcze bardziej się skomplikowała, a jej prognozowanie stało się o wiele trudniejsze. Konflikt ten będzie wpływał negatywnie na wzrost gospodarczy, podwyższając dodatkowo inflację.

Najbardziej istotnym kanałem transmisji tego konfliktu na wzrost gospodarczy w Polsce jest niepewność i kształtowanie się sytuacji na rynku gazu i ropy naftowej. Niepewność - poprzez wzrost awersji do ryzyka na rynkach finansowych - prowokuje odpływ kapitału, przyczyniając się do osłabienia złotego. Może także wpłynąć negatywnie na inwestycje prywatne.

Według eksperta wzrost cen gazu i ropy podwyższa inflację, ale działa także w kierunku osłabienia tempa wzrostu PKB - poprzez redukcję realnej wartości dochodów gospodarstw domowych oraz wzrost kosztów firm. Na razie przepływ gazu i ropy naftowej z Rosji nie został odcięty, co pogłębiłoby te problemy. Negatywnie na wzrost PKB oddziałują zakłócenia w dostawach i wymianie handlowej. Choć udział Ukrainy, Rosji i Białorusi w polskiej wymianie handlowej nie jest duży (poza importem surowców energetycznych z Rosji), to jednak te zakłócenia mogą powodować komplikacje w poszczególnych sektorach, na przykład w motoryzacji odczuwającej brak dostaw kabli z ukraińskich fabryk.

- Na razie utrzymujemy prognozę wzrostu polskiego PKB w 2022 r. na poziomie ok. 4%, choć nie wykluczamy rewizji w dół - dodaje Durjasz. - Wynika to z bardzo dużego impetu gospodarki na przełomie 2021 i 2022 r. Kolejny mocny wzrost produkcji sprzedanej przemysłu w lutym potwierdza, że dynamika PKB w I kwartale 2022 r. może być bliska 7% r/r.

- W naszej dotychczasowej prognozie ostrożnie zakładaliśmy, że wiosenna fala COVID-19 odbije się negatywnie na wzroście konsumpcji i PKB - przypomina główny ekonomista PZU. - Tymczasem fala wywołana wariantem Omikron okazała się jak dotąd krótkotrwała i nie skutkowała zaostrzeniem ograniczeń sanitarnych. Gdyby nie wybuch wojny rosyjsko-ukraińskiej, podwyższylibyśmy zapewne prognozę PKB w bieżącym roku do ok. 5%.

Spodziewamy się, że silny wzrost cen i podwyżki stóp procentowych przyczynią się do osłabienia dynamiki konsumpcji. Jednocześnie konsumpcja będzie w najbliższych kwartałach wzmacniana przez zakupy dokonywane przez uchodźców ukraińskich (o ile nie zostaną one zakwalifikowane jako eksport) i „wygładzana” dzięki nagromadzonym pandemicznym oszczędnościom.

Osłabienie dynamiki konsumpcji i PKB stanie się zatem bardziej widoczne w 2023 r. - ocenia ekspert. - (…)Spodziewamy się, że przy utrzymaniu tarcz antyinflacyjnych do końca 2022 r. średnioroczna  inflacja wyniesie nieco ponad 9%, utrzymując się przez kilka najbliższych miesięcy powyżej 10% r/r. Zakładamy tu w miarę stabilną sytuację na rynkach finansowych i surowcowych, z lekkim umacnianiem się złotego i pewnym spadkiem cen paliw w ostatnich miesiącach roku. Rząd stanie potem przed poważnym wyborem. Rezygnacja z tarcz z końcem 2022 r. zaowocowałaby bowiem skokowym wzrostem indeksu CPI w styczniu 2023 r., wypychając inflację na krótko nawet powyżej 11% r/r (jeśli dojdą do tego wyraźne podwyżki cen energii elektrycznej i gazu). W takich warunkach średnioroczna inflacja mogłaby wynieść w 2023 r. ok. 8,5% i dopiero pod koniec 2024 r. wejść w przedział dopuszczalnych wahań wokół celu NBP. Nie można wykluczyć, że aby uniknąć skumulowania podwyżek cen, rząd wybierze inny harmonogram wygaszania tarcz. (…)Wydaje się, że przy założeniu utrzymania względnej stabilizacji kursu złotego, podstawowa stopa banku centralnego raczej nie przekroczy 5%, pomimo „jastrzębiego” tonu ostatniej konferencji prasowej prezesa NBP. Wstrząsy podażowe owocujące mocnym wzrostem cen uderzą bowiem także we wzrost gospodarczy. Wszelkie prognozy są jednak obecnie mocno niepewne - napisał na zakończenie Paweł Durjasz.

Źródło
Tagi

Skomentuj artykuł: