Ekspert: ograniczenie konsumpcji będzie hamująco działało na inflację w Polsce

Ograniczenie konsumpcji będzie hamująco działało na inflację w Polsce - powiedziała prof. SGH Elżbieta Mączyńska. Dodała, że zagrożenie deflacją jest większe w tych krajach europejskich, gdzie inflacja obecnie sięga poniżej 1 proc.

Mączyńska zaznaczyła, że obecny kryzys wywołany pandemią koronawirusa jest "kryzysem zarówno popytu, jak i podaży". Wskazała, że wiele firm ze względów bezpieczeństwa zostało zmuszonych do czasowego zamrożenia produkcji, klienci natomiast nie mając pewności, jakie będą ich perspektywy zarobkowe i finansowe, są skłonni ograniczać wydatki na konsumpcję.

"Obecnie zaczyna się częściowe odmrażanie gospodarki, ale popyt jest w dalszym ciągu, i to z wielu względów, dość ograniczony" - powiedziała profesor.

Podkreśliła, że to ograniczenie może utrzymać się przynajmniej do czasu znalezienia skutecznego leku lub antykoronawirusowej szczepionki.

Wskazała, że obserwowane ograniczenie konsumpcji będzie hamująco działało na inflację. Przypomniała, że w marcu wzrost cen wyniósł 4,6 proc., ale już z tzw. szybkiego szacunku GUS za kwiecień wynika, że inflacja wyniosła 3,4 proc. rdr., a w porównaniu z poprzednim miesiącem się nie zmieniła.

"Drożeje żywność, ale z drugiej strony krach na rynku ropy przyczynił się do znacznej obniżki cen paliw, wyraźnie spadają także ceny wielu innych produktów, np. odzieży". Tym samym wzrost cen po trzech miesiącach wrócił od zakresu akceptacji przez Narodowy Bank Polski 1,5-3,5 proc., i w tym przedziale powinien się utrzymać w najbliższej przyszłości.

mówiła.

Mączyńska podkreśliła, że inflacja utrzymując się w tych granicach jest ożywcza dla gospodarki. Lekko rosnące ceny zachęcają bowiem wytwórców do zwiększania produkcji. Podkreśliła jednak, że dla utrzymania obecnego popytu kluczowe jest utrzymanie w ryzach bezrobocia i spadku wynagrodzeń. Dodała, że istotne znaczenie mogą mieć też zjawiska atmosferyczne, które np. w przypadku pogłębiającej się suszy mogą spowodować wzrost cen żywności.

Zaznaczyła, że dla naszej gospodarki gorszym od inflacji zjawiskiem byłaby deflacja, czyli długotrwały spadek przeciętnego poziomu cen w gospodarce.

"Deflacja jest gospodarczym usypiaczem, ponieważ producenci zmuszani są do obniżek cen, co nie motywuje ich do zwiększania produkcji, inwestowania czy zwiększania zatrudnienia i płac" 

wyjaśniła.

Jak powiedziała, w innych krajach europejskich, gdzie inflacja jest obecnie poniżej 1 proc., zagrożenie deflacją jest większe niż w Polsce, co może też przełożyć się tam na głębszą recesję i dłuższy czas wychodzenia z niej.

Źródło

Skomentuj artykuł: