Stabilizacja kursu EUR/USD przy 1,21 może sprawiać wrażenie, że w świecie walut zmienność przygasła. Spokój jest jednak tylko pozorny. Za plecami głównej pary walutowej dochodzi bowiem do dynamicznych przetasowań. Ich klucz: im ryzykowniejszy profil waluty oraz im silniejszy i trwalszy jej związek z globalną koniunkturą, tym radzi sobie lepiej. To złe informacje dla jena i franka, czyli walut nazwanych bezpiecznymi przystaniami.
Osłabienie notowań franka szwajcarskiego wybija się tu na pierwszy plan, bo w lutym stracił on do euro i dolara po ok. 2 proc. Tendencja nabrała rumieńców w bieżącym tygodniu. Odwrót od helweckiej waluty jest też widoczny w notowaniach względem złotego. Pomimo wzrostu kursu EUR/PLN do ok. 4,52, CHF/PLN osunął się pod 4,10. Z perspektywy polskiej waluty frank tak tani nie był od września 2020 r.!
W roku odbudowy i powrotu inflacji
Globalna gospodarka najbardziej przypominała dobrze naoliwioną maszynę lub perfekcyjnie zgraną orkiestrę w 2017 r. Światowe PKB rosło o blisko 4 proc., a najsłabszymi walutami były wówczas tzw. “bezpieczne przystanie”, czyli dolar, jen i właśnie frank. Czy w tym roku, który ma stać pod znakiem postpandemicznej odbudowy i powrotu inflacji, sytuacja może się powtórzyć? Wiele na to wskazuje.
– Na razie pozytywnie wybijają się waluty, których gospodarki stosunkowo dobrze poradziły sobie z drugą falą pandemii, albo są one związane z rynkami drożejących surowców lub mają zaplecze pod postacią sprawnego przebiegu programu szczepień. Kryteria te spełniają m.in. waluty skandynawskie czy ostro drożejący w ostatnich tygodniach funt szterling. W dalszej części roku kapitał będą przyciągać te, których banki centralne najszybciej skłonią się (lub zostaną zmuszone okolicznościami) do porzucenia nadzwyczajnego trybu działania. Innymi słowy: słabe będą te waluty, których stopy procentowe zostaną podniesione ostatnie. Wypisz wymaluj: sytuacja Japonii i Szwajcarii
Opisując ostatnie przetasowania na rynku franka, trudno doszukiwać się jednej wiadomości, wypowiedzi lub odczytu danych, które mógłyby zadziałać jak zapalnik. Korekta na rynku akcji modelowo niezbyt sprzyja też takiemu zachowaniu franka.
Wyprzedaż franka wyraźnie przyspieszyła po pokonaniu przez kurs EUR/CHF szczytów z ubiegłego roku – zadziałał efekt zbliżony do kuli śnieżnej. W obliczu postępu programu szczepień i spadku liczby zachorowań (zwłaszcza w USA) mogło to przypomnieć o walucie, której kurs wcześniej przez wiele tygodni podlegał bardzo nikłej zmienności.
– Można powiedzieć, że frank długo był na bocznym torze, a teraz wraca na swoje miejsce. Jego wycena nadrabia dystans do jena, który wcześniej zaczął tracić. Inne pary walutowe związane ze światową koniunkturą już dawno wykonały silne skoki. Potężne umocnienie ma za sobą np. korona szwedzka, a imponujący rajd - funt szterling – analizuje Bartosz Sawicki.
Czarne scenariusze coraz mniej prawdopodobne
Nie można także wykluczyć sytuacji, w której część uczestników rynku zakładała, że zimą sytuacja epidemiczna nie będzie się poprawiać, a szczepionki mogą okazać się nieskuteczne na nowo wykryte odmiany koronawirusa. Dla oczekujących schłodzenia nastrojów inwestycyjnych frank i jen były pierwszymi wyborami na rynku walutowym.
Tymczasem w największej światowej gospodarce pandemia wydaje się być pod kontrolą - zaszczepiony został już co piąty obywatel Stanów Zjednoczonych. Lada moment zostanie zatwierdzona kolejna antycovidowa szczepionka (Johnson & Johnson’s), która nie będzie wymagała dwóch dawek. W rezultacie, w kilka miesięcy może zostać osiągnięta stadna odporność w Stanach Zjednoczonych.
Kwartał powoli zmierza ku końcowi i nie widać znacznych szans na zmaterializowanie się czarnych scenariuszy. Osłabienie franka może być dowodem kapitulacji inwestorów, którzy preferowali takie zakłady rynkowe.
Złoty w perspektywie lepszej koniunktury
Opisywane prawidłowości i schematy znajdują przede wszystkim zastosowanie do notowań walut gospodarek rozwiniętych. Entuzjazm wobec rynków wschodzących przygasł w obliczu silnego podbicia dochodowości obligacji Stanów Zjednoczonych. Tendencja ta osłabia przecież główny motyw wycieczek do świata emerging markets, którym niezmiennie jest poszukiwanie jak najwyższych stóp zwrotu.
– Nie spodziewamy się, by zjawisko to przerodziło się w trwały trend. Kolejne oznaki krzepnięcia koniunktury i dalszy postęp programów szczepień powinny sprzyjać naszemu koszykowi walut. Ma to zastosowanie również w kontekście złotego. W IV kwartale ub.r. pozytywne tendencje przerwał bank centralny. Groźba interwencji walutowych ze strony Narodowego Banku Polskiego utrzymuje kurs euro blisko 4,50 zł. Tolerancja władz monetarnych dla niższych poziomów kursu powinna rosnąć wraz z pojawianiem się ewidentnych oznak wychodzenia gospodarki z dołka. Złoty staje zatem przed szansą, by nadrabiać stracony w ostatnich tygodniach dystans, ale zapewne przyjdzie na to poczekać do kolejnego kwartału
Oznacza to, że w najbliższych tygodniach za franka nie powinniśmy płacić więcej niż 4,12 zł, a jeszcze w tym roku kurs CHF/PLN powinien wyraźnie spadać poniżej poziomu 4,0.