Europejska Agencja Kosmiczna (ESA) ogłosiła, że porzuciła zamiar wysłania europejskich astronautów na chińską stację kosmiczną Tiangong. Nie oznacza to jednak całkowitego zarzucenia współpracy agencji ze Starego Kontynentu z Chinami w zakresie eksploracji kosmosu. Państwo Środka, które „długi marsz” w kosmos wykonuje w bardzo szybkim tempie, wciąż poszukuje jednak nowych partnerów do kooperacji.
Podczas dorocznej konferencji prasowej, szef ESA, Josef Aschbacher, odpowiadając na jedno z pytań stwierdził, że agencja „nie ma możliwości budżetowych, politycznej możliwości ani zamiaru wysłania swoich astronautów na chińską stację kosmiczną”. Aschbacher dodał, że ESA zajęta jest „wspieraniem działań i wypełnianiem zobowiązań na Międzynarodowej Stacji Kosmicznej”, przy której pracuje „wielu międzynarodowych partnerów”.
W 2015 r. ESA i Chińska Agencja Kosmiczna podpisały umowę o zacieśnieniu współpracy, której owocem miało być właśnie wysłanie europejskich astronautów na stację Tiangong w roku – jak wtedy ustalono – 2022. W ramach tej współpracy, w 2016 r. taikonauta Ye Guangfu wziął udział w kursie ESA przeprowadzanym na Sardynii, a rok później, w 2017 r., europejscy astronauci – Włoszka Samantha Cristoforetti i Niemiec Matthias Maurer uczestniczyli w kilkudniowym szkolenia prowadzonym przez chińską agencję.
Astronauci z uznaniem wypowiadali się wówczas o przeprowadzonym szkoleniu. - Naprawdę czuliśmy ducha przynależności do jednej, wielkiej, uniwersalnej rodziny astronautów, dzielącej te same wartości, cele i wizje – mówił w 2017 r. Maurer. Podkreślał, że „nie może doczekać się rozszerzenia współpracy z chińskimi przyjaciółmi”.
Pod znakiem zapytania stanęła także współpraca europejskich agencji przy innych chińskich przedsięwzięciach kosmicznych. Aschbacher uniknął odpowiedzi na pytanie o możliwe zaangażowanie ESA w chiński projekt Międzynarodowej Stacji Badań Księżycowych (ILRS), w którym wciąż głównym partnerem Państwa Środka pozostaje Rosja.
ESA współpracowała z Chinami przy związanej z ILRS misji Chang'e 5 w 2020 r., a także marsjańskiej misji Tianwen-1. W listopadzie 2022 ogłoszono "wkład" europejskich agencji w chińską misję księżycową Chang'e 6. W ramach misji - planowanej na 2025 r. - mają zostać przetransportowane urządzenia badawcze z Francji, Włoch oraz Szwecji. W związku z rosyjską agresją na Ukrainę, już w kwietniu 2022 r. ESA zerwała współpracę z Rosją przy innych misjach związanych z ILRS – Łuna-25, -26 i -27. Moskwa zadeklarowała, że zrealizuje misje własnym udziałem, a w grudniu 2022 r. potwierdziła gotowość do misji Łuna-25 w lipcu 2023 r.
Izolowana na arenie międzynarodowej po inwazji na Ukrainę Rosja wydaje się jednak dla Chin zbyt niestabilnym partnerem w projekcie Międzynarodowej Stacji Badań Księżycowych. We wrześniu 2022 r. Chińska Agencja Kosmiczna podczas Międzynarodowego Kongresu Astronautycznego w Paryżu zachęcała do współpracy przy misjach Chang'e-7 i Chang'e–8.
Niedawno pojawiła się wizja współpracy Chin z krajami Zatoki Perskiej - a konkretnie grupą obejmującą Arabię Saudyjską, Zjednoczone Emiraty Arabskie, Bahrajn, Kuwejt, Oman oraz Katar. Część z tych krajów jest jednak zaangażowana w konkurencyjny dla ILRS amerykański program Artemis. Nie przeszkadza to jednak temu, by na pokładzie statku kosmicznego misji Chang'e-7 znalazły się dwa łaziki dostarczone przez ZEA. Misja jest planowana na 2026 r.
O nadzwyczajnym tempie realizacji chińskiego programu kosmicznego pisaliśmy w ostatnich tygodniach. Jednak obok Chińskiej Narodowej Agencji Kosmicznej, prężnie działa również sektor komercyjny. CAS Space - firma powiązana z Chińską Akademią Nauk - podczas niedawnej konferencji zaprezentowała swoje plany w sektorze usług kosmicznych i kosmicznej turystyki. Firma chce także zabiegać o możliwość startów na stację Tiangong. Uruchomiono również pierwszą fabrykę rakiet firmy - CAS Space ma za sobą udane próby startów z rakietą Lijian-1, a w 2023 r. planowane są kolejne trzy starty. Kontrowersje w tym wzbudza jednak dostrzeżony przez internautów fakt podobieństwa maszyn CAS do tych, które powstały w amerykańskich firmach SpaceX oraz Blue Origin.
Tymczasem Europa mierzy się z problemami dotyczącymi dalszej eksploracji kosmosu. Aschbacher, podczas wspomnianej dorocznej konferencji wskazał, że głównym zmartwieniem jest „transport kosmiczny lub jego brak”. - Od połowy 2023 r. nie mamy zagwarantowanego dostępu do przestrzeni kosmicznej dla europejskich startów – dodał. Do połowy 2023 r. zaplanowane są bowiem tylko dwa starty europejskiej rakiety Ariane-5 – kwietniu oraz czerwcu. Dalej – to prostu splot niekorzystnych zdarzeń. Zerwanie współpracy z Rosją poskutkowało w praktyce zatrzymaniem startów Sojuza z centrum kosmicznego Kourou w Gujanie Francuskiej. Rakieta europejska rakieta Vega-C uległa w grudniu 2022 r. awarii podczas swojego drugiego lotu. Znacząco opóźniają się prace przy rakiecie Ariane-6, która swój dziewiczy lot miała odbyć w roku 2020, lecz teraz termin został przesunięty na bliżej nieokreślony miesiąc roku bieżącego, jednak bliżej czwartego kwartału.
W rozmowie z Associated Press Aschbacher wskazał, że Europa, dopóki nie będzie miała jasności co do możliwości startu z wykorzystaniem europejskich rakiet, będzie musiała „szukać alternatywnych rozwiązań poza kontynentem”. W tym kontekście wymienił m.in. firmę Elona Muska SpaceX, z którą aktywnie współpracuje NASA. - Możemy potrzebować tymczasowego rozwiązania na rok, może dwa – dodał szef ESA.