Powoli topnieje presja w walce o nasze oszczędności

6 banków obniżyło w ostatnim miesiącu oprocentowanie promocyjnych depozytów. Tylko jedna instytucja zrobiła odwrotnie. Przy stabilnych stopach procentowych próżno na tym rynku szukać rewolucji. Z drugiej strony gołym okiem widać, że konkurencja w walce o nasze oszczędności jest coraz mniej zażarta. Trudno się temu dziwić, skoro nawet Minister Finansów obciął w czerwcu oprocentowanie detalicznych obligacji skarbowych.

5,55% - tyle wynosi obecnie średnie oprocentowanie najlepszych lokat i rachunków oszczędnościowych – wynika z danych zebranych przez firmę HREIT - napisał jej główny analityk, Bartosz Turek. 

Jego zdaniem to kosmetycznie mniej niż miesiąc temu, ale też o ponad 1,2 pkt. proc. mniej niż rok temu. Pokrzepiająca jest za to informacja, że wciąż w ofertach banków znajdziemy depozyty promocyjne kuszące obietnicą zysków na poziomie nawet 7-8%. W lipcu 2024 roku aż 10 takich propozycji trafiło do naszego rankingu lokat i rachunków oszczędnościowych. 

W opinii eksperta problem w tym, że niestety nie zawsze takie wyśrubowane promocje odpowiadają w pełni naszym potrzebom. Chodzi o to, że gdy zagłębimy się w szczegóły, to może się okazać, że oferta obwarowana jest tyloma dodatkowymi ograniczeniami, że wcale nie jest tak łatwo z niej skorzystać. 

Klasycznymi „gwiazdkami” są limit kwoty, krótki okres korzystania z promocyjnego oprocentowania oraz kierowanie tych ofert do nowych klientów lub co najmniej osób, które przynoszą do banku nowe środki. Nierzadko warunkiem koniecznym było też aktywne korzystanie z dodatkowych produktów (karta, konto, aplikacja mobilna). 

Jak pisze dalej ekspert coraz powszechniej stosowaną „innowacją” jest to, że jeśli chcemy cieszyć się z wyższego oprocentowania, to musimy nie tylko regularne zasilać konto lub utrzymywać minimalne saldo na rachunku, ale też aktywnie korzystać z usług płatniczych (karty lub BLIKa). Co najmniej kilka banków wymaga ponadto od osób zakładających depozyty udzielania tzw. zgód marketingowych. To znaczy, że promocyjne oprocentowanie będzie naliczane, ale dopiero wtedy, kiedy pozwolimy pracownikom banku kontaktować się z nami w sprawach sprzedaży innych produktów lub usług. 

W przekonaniu Bartosza Turka efekt tego jest taki, że jedni znajdują satysfakcję w przenoszeniu oszczędności po kilka razy w roku z banku do banku, aby za każdym razem zyskać dodatkowych 100, 200 czy np. 300 złotych odsetek, a inni rezygnują z takiej żonglerki. To, że nie jest ona wcale taka prosta potwierdzają ostatnie dane banku centralnego. Te za maj pokazują na przykład, że w piątym miesiącu br. zanosiliśmy nasze oszczędności na lokaty w nadziei, że dostaniemy w zamian przeciętnie 4,14% odsetek w skali roku. W tym samym czasie przeciętne oprocentowanie promocyjnych depozytów było na poziomie 5,71% rocznie, a czołowe propozycje kusiły obietnicą odsetek na poziomie 7-8%. Mimo tego „statystyczny” faktycznie zakładany depozyt dawał zarobić prawie o połowę mniej. 
 

Skomentuj artykuł: