Narodowy Bank Polski opublikował kolejny raport, w którym przedstawia najświeższe prognozy dotyczące najważniejszych wskaźników gospodarczych. Wynika z niego, że inflacji nie powinna być w tym roku wyższa niż do 2,3 proc., w przyszłym roku - 2,8 proc., a w 2021 roku - zgodnie z wcześniejszymi prognozami - spowolni do 2,6 proc. To dobra wiadomość dla kredytobiorców, bo oznacza, że stopy procentowe w Polsce nie powinny wzrosnąć.
A im dłużej Rada Polityki Pieniężnej utrzymuje stopy procentowe na niskim poziomie, tym dłużej mamy tanie kredyty.
- W wyniku prowadzenia łagodnej polityki monetarnej przeciętny posiadacz kredytu mieszkaniowego zaoszczędził przez ostatnie 84 miesiące ponad 25 tysięcy złotych. Gorzej mają za to korzystający z bankowych lokat, których oszczędności pracują dziś na prawie 4 razy niższym procencie
Wcześniejsze prognozy NBP dotyczące inflacji były niższe, ale obecnie w górę ciągną ceny wyższe koszty pracy oraz utrzymująca się w najbliższych kwartałach relatywnie silna presja popytowa i wysoka dynamika cen żywności.
Autorzy raportu NBP sugerują też, że od początku 2020 roku spodziewany jest wzrost cen energii zgodnie z przyjętym w projekcji założeniem o zakończeniu okresu zamrożenia cen energii elektrycznej dla gospodarstw domowych.
Jednocześnie mamy czynnik sprzyjające utrzymywaniu cen w ryzach – są to wg NBP "niski wzrost cen u głównych partnerów handlowych Polski oraz obecność znacznej liczby imigrantów na krajowym rynku pracy (w głównej mierze obywateli Ukrainy)".
"Relatywnie wysoka ścieżka cen żywności w najbliższych kwartałach wynika w dużej mierze z wysokiej dynamiki cen warzyw i owoców spowodowanej ubiegłorocznymi i tegorocznymi niskimi zbiorami na skutek suszy rolniczej. Podwyższonym cenom owoców i warzyw będzie towarzyszyć dalszy wzrost cen mięsa wieprzowego oraz wędlin. Wzrost ten spowodowany jest wysokim popytem importowym Chin na mięso, wynikającym z panującej tam epidemii ASF, przy jednoczesnym spadku pogłowia trzody chlewnej w UE, w tym w Polsce" - wynika z raportu NBP.
Nie jest to jednak niepokojące, bowiem – jak podkreślają eksperci NBP - wraz z przyjętym w projekcji założeniem o normalizacji warunków pogodowych w przyszłym sezonie gospodarczym oraz stopniowej stabilizacji sytuacji na rynku mięsa dynamika cen żywności w dalszym horyzoncie ma się obniżyć. Ceny żywności wzrosną – wg NBP - o 4,9 proc. w 2019 roku, o 3,5 proc. w 2020 i o 2,6 proc. w 2021 roku wobec 2,6-procentowego wzrostu w 2018.
Wszystko to sprzyjać będzie niskim stopom w Polsce.
- Aż trudno uwierzyć, że mija już 7 lat od momentu, w którym Rada Polityki Pieniężnej postanowiła rozpocząć cykl obniżek stóp procentowych. Jego początek miał miejsce w listopadzie 2012 roku. Przed cięciami podstawowa stopa wynosiła 4,75%. Po łącznie aż 10 obniżkach – w marcu 2015 roku zmalała ona do historycznie niskiego poziomu - 1,5%. Od tego czasu nic się nie zmieniło. Ta trwająca lata niezmienność kosztu pieniądza w Polsce to podstawowy powód, dla którego posiadacze lokat i kredytów, z mniejszymi wypiekami na twarzach obserwują w ostatnim czasie efekty comiesięcznych spotkań RPP
Podkreśla, że dzięki takiej polityce pieniężnej, ci którzy wybrali zobowiązania w rodzimej walucie od wielu miesięcy cieszą się relatywnie niskimi ratami swoich zobowiązań.
- Aby pokazać skalę oszczędności najlepiej posłużyć się konkretnym przykładem – tłumaczy główny analityk HRE Investments. - Załóżmy, że ktoś zadłużył się w celu zakupu mieszkania pod koniec 2012 roku na 25 lat i kwotę 200 tysięcy złotych. Wtedy rata takiego długu opiewała na około 1400 złotych miesięcznie (zakładamy na podstawie danych NBP, że kredyt był oprocentowany na 6,9% w skali roku). Postępujące łagodzenie polityki monetarnej spowodowało jednak, że już w połowie kolejnego roku rata wspomnianego długu spadła poniżej 1200 złotych. Kolejne cięcia już pod koniec 2014 roku pozwoliły cieszyć się ratą na poziomie około 1100 złotych, a od marca 2015 roku bank żądał co miesiąc zwrotu kwoty nie wyższej niż 1070 złotych. W sumie więc w budżecie domowym modelowego kredytobiorcy w omawianym okresie została kwota ponad 25,2 tysięcy złotych. O tyle mniej pieniędzy pochłonęły w sumie raty wspomnianego kredytu za sprawą liberalizacji polityki monetarnej przez NBP – wylicza.
Jego zdaniem, gdyby pieniądze te przez ostatnie 84 miesiące kredytobiorca na bieżąco przeznaczał na nadpłatę długu, to do spłaty zostałoby mu około 135 tysięcy zamiast 164 tysięcy, które wynikały z normalnej terminowej spłaty długu. W wyniku nadpłat spadłaby też rata - do poziomu 880 złotych miesięcznie.