Perspektywy naszego handlu zagranicznego wciąż pozostają niepewne [WYWIAD]

Najbliższy okres dla naszego eksportu będzie raczej trudny. Pozostajemy wciąż w czasach, gdy branża aut elektrycznych będzie się dostosowywała do wspomnianego zmniejszonego popytu, będzie po prostu musiała zmodyfikować system produkcji takich pojazdów. Prawdopodobnie będzie musiało dojść do zwolnień w części fabryk samochodów. Ewidentnie najbliższe kwartały będą słabsze. Wobec tego perspektywy naszego handlu zagranicznego, w tym eksportu, niestety wciąż pozostają niepewne - powiedział w rozmowie z Maciejem Pawlakiem dla portalu filarybiznesu.pl dr Jakub Rybacki, kierownik Zespołu Makroekonomii w Polskim Instytucie Ekonomicznym

Maciej Pawlak: W styczniu – wrześniu 2024 r. eksport wyrażony w dolarach wyniósł 282,3 mld USD, a import 279,0 mld  wzrósł o 0,3%). Te same dane wyrażone w złotych oznaczały spadki r/r: eksport spadł o 7,7, a import o 5,7%. Największe spadki w eksporcie odnotowano w relacjach z krajami strefy euro, w tym w Niemczech. USD (oznaczało to spadek r/r w eksporcie o 1,8%, a w imporcie wzrost o 0,3%). Z kolei eksport w euro wyniósł 260,1 mld euro, a import 257,1 mld euro (spadł w eksporcie o 1,8%, a w imporcie wzrósł o 0,3%). Czy w bliższej perspektywie można dostrzec zmiany w dotychczas negatywnych tendencjach naszego eksportu?

Jakub Rybacki: Na pewno sytuacja gospodarcza krajów unijnych, w tym zwłaszcza Niemiec – naszych głównych partnerów w handlu zagranicznym - jest obecnie niełatwa. Od ok. półtora roku dostrzegalny jest brak rozwoju gospodarczego tych krajów. I trudno oczekiwać tu w najbliższym czasie jakiejś zmiany na lepsze. Z drugiej strony komasują się problemy sektora motoryzacyjnego. Na pewno w odniesieniu do popytu na samochody elektryczne dostrzegalny jest spadek popytu. Poza tym w fabrykach niemieckich produkcja „elektryków” ostatnio się poważnie obniżyła – z tego tytułu także obniżyła się produkcja baterii do tych pojazdów w polskich zakładach. Wobec tego uważam, że najbliższy okres dla naszego eksportu będzie raczej trudny. Pozostajemy wciąż w czasach, gdy branża aut elektrycznych będzie się dostosowywała do wspomnianego zmniejszonego popytu, będzie po prostu musiała zmodyfikować system produkcji takich pojazdów. Prawdopodobnie będzie musiało dojść do zwolnień w części fabryk samochodów. Ewidentnie najbliższe kwartały będą słabsze. Wobec tego perspektywy naszego handlu zagranicznego, w tym eksportu, niestety wciąż pozostają niepewne.

Wobec tego poprawa w tej dziedzinie to nie perspektywa kilku miesięcy, ale raczej lat?

Na pewno, jak mówiłem, obecny rok, to okres stagnacji gospodarczej w Niemczech. Prognozy wskazują na to, że w najbliższym roku dojdzie może do niewielkiego wzrostu PKB w tym kraju – raczej nie większego niż na poziomie 0,5% między kolejnymi kwartałami. Na pewno w skali całego 2025 roku wzrost PKB będzie niższy niż 1%. To nie jest więc czynnik, który będzie sprzyjał lepszym rezultatom naszego eksportu.

Czy widzi Pan w tej sytuacji realne szanse na zmianę kierunków naszego eksportu z bliskich nam geograficznie rynków europejskich do np. Stanów Zjednoczonych, Kanady, krajów południowoamerykańskich czy azjatyckich?

W odniesieniu do eksportu polskich towarów to będzie raczej trudne. Jednak, jak by nie patrzeć, przez Atlantyk moglibyśmy wozić produkty raczej innej kategorii, niż te eksportowane do krajów unijnych. Jeżeli mówimy np. o eksporcie części do samochodów, mających duży udział w naszej produkcji, czy o eksporcie polskich produktów spożywczych, to raczej jest u nas zbyt mała grupa firm tych branż, która mogłaby uprawiać taki długodystansowy handel z odbiorcami na tamtych kontynentach. Choć na pewno wygląda to inaczej w przypadku eksportu usług. Mam na myśli usługi sektora ICT, a więc związanego ze wykorzystywaniem sprzętu i technologii informacyjno-komunikacyjnych, a także usług analitycznych, czy konsultingowych. Natomiast w ostatnich miesiącach branża ta u nas odnotowywała raczej słabsze wyniki. Ogólnie rzecz biorąc sytuacja jest obecnie niejasna. Z jednej strony ogólna koniunktura raczej nie sprzyja szybszym wzrostom, ale z drugiej – pojawia się sporo różnych sygnałów, świadczących o pojawianiu się możliwości nawiązywania nowych kontaktów międzynarodowych, które nasi potencjalni usługodawcy w tej dziedzinie mogliby wykorzystywać. I to może być dla nich jakaś szansa.

Według GUS w 3 kwartale 2024 r. realny PKB wyrównany sezonowo (w cenach stałych przy roku odniesienia 2020) zmniejszył się o 0,2% w porównaniu z poprzednim kwartałem i był wyższy niż przed rokiem o 1,7%. Realny PKB niewyrównany sezonowo (w cenach stałych średniorocznych roku poprzedniego) zwiększył się o 2,7% w porównaniu z analogicznym okresem roku poprzedniego. Jaki wzrost polski PKB może osiągnąć w 4 kwartale? Czy całoroczny wzrost PKB osiągnie poziom 3,0% zapisany w tegorocznym budżecie?

Pewnie te 3,0% wzrostu będzie trudne do osiągnięcia w tym roku. Raczej w IV kwartale br. wzrost PKB rok do roku osiągnie również, tak jak i w III kwartale poziom 2,7% (niewyrównany sezonowo). Moim zdaniem w IV kwartale br. lepsze powinny okazać się wyniki konsumpcji, tj. sprzedaży detalicznej – a więc to, co bardzo mocno zaskoczyło w III kwartale na minus, szczególnie we wrześniu, zresztą także październik pewnie okaże się raczej słaby. Ale potem powinno być już lepiej. Z drugiej strony na pewno mocno w dół na wzroście naszego PKB ciążył także słaby poziom inwestycji. W tym przypadku IV kwartał br. przyniesie niewielką poprawę. Mamy też – o czym wcześniej wspominaliśmy - słaby eksport. I w tym przypadku trudno szukać jakiegoś jasnego sygnału świadczącego o możliwości poprawy. Trzeba przy tym pamiętać, że bieżąca skala wzrostu, tj. 2,7% r/r, jest i tak bardzo duża, jak na Unię Europejską. W największych jej gospodarkach, np. francuskiej wzrost wynosi ok. 1%. Z kolei w przypadku Niemiec nie ma praktycznie wzrostu. W takim więc otoczeniu te nasze 2,7% to jest i tak bardzo dobry wynik.

W całym 2024 roku osiągniemy wzrost 2,7%?

Tak. To będzie mniej więcej taki poziom.

W III kwartale br. odnotowano 85 341 rejestracji przedsiębiorstw, tj. o 1,0% mniej niż w analogicznym okresie ub. roku oraz 104 upadłości, tj. o 19,5% więcej niż w III kwartale 2023 r. Wzrost liczby upadłości nastąpił przede wszystkim w: przemyśle (26 wobec 23), budownictwie (17 wobec 15), transporcie i gospodarce magazynowej (8 wobec 4), usługach (23 wobec 14). Jakie mogą być przyczyny rosnącej liczby upadłości? Czy jest to jakaś trwalsza tendencja?

Pamiętajmy, że upadłości przedsiębiorstw stanowią długi proces. Wobec tego w tych danych za III kwartał dopatrywałbym się wręcz spóźnionego echa okresu pandemii COVID-19. Bardziej bieżący obraz sytuacji naszych przedsiębiorstw pokazują dane z REGON o rejestracjach i wyrejestrowaniach spółek. Na pewno można w tym przypadku dostrzec efekty podejmowania nowych działalności. Porównując te dane rok do roku, liczba tych nowych rejestracji okazała się niższa niż w ub. roku, ale nie są to jakieś alarmistyczne liczby. W dużej mierze dotyczą one jednoosobowych działalności gospodarczych. Natomiast liczba spółek – bardziej złożonych podmiotów, zaczęła znowu rosnąć. Musimy wziąć tu pod uwagę fakt, że w ub. roku nastąpiło spowolnienie naszej gospodarki, co się przekładało na warunki finansowe, w jakich funkcjonowały polskie firmy. Dla części z nich był to na pewno trudniejszy okres, dynamika zakładania nowych biznesów uległa spowolnieniu. Natomiast moim zdaniem ten trudniejszy okres dla funkcjonowania firm się powoli kończy. Tegoroczny poziom wzrostu naszej gospodarki zmieści się prawdopodobnie w wieloletniej średniej naszego rozwoju, a to się zapewne przełoży, choć z opóźnieniem, na polepszenie spodziewanej kondycji finansowej firm i na decyzje o rozpoczynaniu działalności przez nowe firmy.

Przeciętne wynagrodzenie w trzecim kwartale 2024 r. wyniosło 8161,62 zł, w 2023 było to 7194,95 zł, w 2022 6480,67 zł, a w 2021 - 5657,30 zł. W ciągu ostatnich trzech lat wzrosło więc o 44,3%, tj. o prawie połowę. Jak bardzo można oszacować realny wzrost zarobków w tym czasie? Czy w kolejnych miesiącach, tak, jak w ostatnich, dojdzie do realnego wzrostu przeciętnych wynagrodzeń?

Na pewno jest tak, że przeciętne wynagrodzenia, realnie - skorygowane o czynnik inflacji - w ostatnich miesiącach i latach rosły. Był co prawda okres jednego roku, kiedy doszło do pewnego spadku w tym zakresie. Ale pozostałe dwa lata dochodziło do realnie istotnych wzrostów. Obecnie wchodzimy w okres, kiedy średnie wynagrodzenia rosną szybciej niż poziom inflacji, a wiec stanowi to dalej czynnik, który napędza konsumentów do wzrostu wydatków konsumpcyjnych. Do końca br. wynagrodzenia wciąż zapewne będą rosnąć w tempie 10%, a inflacja – ok. 5%, zaś w kolejnych miesiącach 2025 roku tempo realnego wzrostu płac zapewne spadnie.

Dlaczego?

Bo mniej firm planuje podwyżki. Ponadto od początku 2025 r. dojdzie do mniejszej – niż w ostatnich kilku latach – podwyżki płacy minimalnej. Choć dalej wynagrodzenia będą rosły szybciej niż inflacja, ale w wolniejszym niż dotąd tempie.
 

Źródło

Skomentuj artykuł: