USA: Kontrowersje wokół budowy rządowych supermarketów

Nowy Jork staje się areną gorącej debaty na temat roli rządu w zapewnianiu dostępu do żywności ludzi uboższych. Kandydat na burmistrza miasta, Zohran Mamdani, który zwyciężył w prawyborach Partii Demokratycznej, proponuje stworzenie sieci tanich supermarketów należących do miasta. Pomysł ten budzi jednak zarówno nadzieje, jak i kontrowersje.

Mamdani, znany z progresywnych poglądów, broni swojej propozycji, wskazując na istnienie podobnych modeli w całych Stanach Zjednoczonych. Jako przykłady wymienia komisariaty wojskowe Departamentu Obrony, publiczne rynki wynajmujące przestrzeń rolnikom, a także sklepy należące do gmin, jak te w St. Paul (Kansas), czy planowane punkty w Atlancie, Madison i Venice.

Na stronie kampanii wyjaśniono, że miejskie sklepy miałyby funkcjonować w oparciu o hurtowe zakupy, scentralizowaną dystrybucję i współpracę z lokalnymi społecznościami. Dzięki temu mogłyby oferować niższe ceny – bez konieczności płacenia czynszu czy podatku od nieruchomości.

Krytycy pomysłu nie przebierają jednak w słowach. John Catsimatidis, właściciel sieci Gristedes, ostrzega, że w przypadku realizacji planu Mamdaniego może zamknąć swoje sklepy. Inni przedstawiciele branży mówią wręcz o „farsie” i „ekonomicznym urojeniu”. Obawiając się, że rządowe sklepy zaburzą równowagę konkurencyjną, stawiając prywatnych sprzedawców – zwłaszcza małe lokalne sklepy w dramatycznie trudnej sytuacji.

Argumentują, że sklepy te już dziś działają na minimalnych marżach – rzędu 1-3%. Wprowadzenie subsydiowanej konkurencji może doprowadzić do ich bankructwa, ograniczając tym samym różnorodność i dostępność żywności w dłuższej perspektywie.

Pomysł Mamdaniego rodzi wiele znaków zapytania. Czy sklepy będą zarządzane bezpośrednio przez miasto, czy zostaną przekazane pod opiekę organizacji non-profit lub prywatnych firm? Czy ich pracownicy znajdą się na miejskiej liście płac? I jak zagwarantować, że nie podzielą losu wcześniejszych projektów, które upadły po wygaśnięciu ulg podatkowych?

Obrońcy propozycji Mamdaniego wskazują, że dostęp do taniej, zdrowej żywności to podstawowe prawo, porównywalne z dostępem do mieszkań, edukacji czy opieki zdrowotnej. Ich zdaniem, rząd ma moralny obowiązek interweniować tam, gdzie rynek zawodzi – zwłaszcza w tzw. „pustyniach spożywczych”, czyli obszarach pozbawionych dostępu do świeżej żywności.

Niektórzy eksperci podkreślają, że zamiast skupiać się wyłącznie na konkurencji z prywatnym sektorem, lepiej byłoby potraktować miejskie sklepy jako uzupełnienie działań – zwłaszcza tam, gdzie rynek nie chce inwestować. Inni wskazują na potrzebę silniejszego egzekwowania przepisów antymonopolowych i wspierania niezależnych, lokalnych sklepów.

Plan Mamdaniego może stać się jednym z głównych tematów nadchodzących wyborów. Dla jednych jest to krok w stronę sprawiedliwości społecznej, dla innych niebezpieczny precedens ingerencji rządu w wolny rynek. Jedno jest pewne – pytania o rolę państwa w zapewnianiu podstawowych potrzeb, takich jak żywność, będą powracać coraz częściej.