Wkład eksportu netto w PKB staje się ujemny, przy osłabieniu wzrostu eksportu i poprawie dynamiki importu związanej z odbiciem popytu krajowego, w szczególności konsumpcji. Wkład zmiany zapasów towarów w przedsiębiorstwach pozostaje przez cały czas ujemny. W naszej gospodarce trwa bowiem ograniczanie poziomu tych zapasów, po tym, gdy w pandemicznych latach 2021-2022 zapasy były gwałtownie powiększane. Jednocześnie w tym roku spada poziom inwestycji. Spadły w I kwartale, a według naszego szacunku – prawdopodobnie również w drugim. Zaś w całym r. dynamika inwestycji może będzie w okolicach 0% - mówi w rozmowie z Maciejem Pawlakiem dla portalu filarybiznesu.pl Piotr Bujak, główny ekonomista PKO Banku Polskiego.
Maciej Pawlak: Z opublikowanych danych koniunktury gospodarczej według polskich przedsiębiorców w lipcu 2024 r. wynika m.in., że dwie branże: zakwaterowanie i gastronomia oraz informacja i komunikacja cieszą się najlepszą koniunkturą (odpowiednio: 8,1 i 11,1 pkt), zaś po przeciwnej stronie znalazło się przetwórstwo przemysłowe oraz transport i gospodarka magazynowa (-9,8 i -3,3 pkt). O ile nie zaskakują dobre nastroje wśród przedsiębiorców z dwóch pierwszych branż z czego wynika pesymizm wśród przedsiębiorców z branż: przemysłowej i transportowo-magazynowej?
Piotr Bujak: Wiąże się to z ograniczaniem zapasów. W tym obszarze panowało istne eldorado w latach 2021-2022, kiedy firmy mocno zwiększały stany magazynowe. Przyrastało też wówczas dużo nowych powierzchni magazynowych. Teraz panuje w tej dziedzinie zastój, czy wręcz wyraźny spadek. W branży logistycznej oznacza to pogorszenie koniunktury.
Inflacja CPI według szybkiego szacunku GUS w lipcu 2024 r. w porównaniu z lipcem ub. roku wyniosła 4,2%, a w stosunku do czerwca wzrosła o 1,6 pkt procentowych. Jaki wpływ rosnąca inflacja będzie miała na tegoroczny wzrost naszego PKB? Czy zakładany przez rząd w tegorocznym budżecie wzrost 3% nie okaże się zbyt optymistyczny?
Naszym zdaniem to założenie będzie zrealizowane. Według nas istnieje wciąż szansa nawet na mocniejszy wzrost. Bo inflacja co prawda wzrosła w lipcu, ale było to powszechnie oczekiwane, było uwzględniane w makroekonomicznych scenariuszach na ten rok. Inflacja średniorocznie, mimo tego odbicia w drugiej połowie roku, od lipca, powinna okazać się niższa niż założono w różnych projekcjach. W związku z tym, według nas realny wzrost konsumpcji będzie mocny, jej wkład do PKB jest największy. To zapewni jego wzrost o co najmniej 3%, a nawet trochę więcej. Nasza prognoza to 3,5% wzrostu PKB w całym 2024 r., w ujęciu realnym.
Jaki udział w tegorocznym wzroście PKB będzie miał handel zagraniczny i inwestycje?
Konsumpcja będzie podstawowym motorem jego wzrostu. Z kolei wkład eksportu netto staje się ujemny, przy osłabieniu wzrostu eksportu i poprawie dynamiki importu związanej z odbiciem popytu krajowego, w szczególności konsumpcji. Natomiast wkład zmiany wielkości zapasów towarów w przedsiębiorstwach pozostaje przez cały czas ujemny. W naszej gospodarce trwa bowiem ograniczanie poziomu tych zapasów, po tym, gdy w pandemicznych latach 2021-2022 gwałtownie zapasy były powiększane. Jednocześnie w tym roku spada poziom inwestycji. Spadły w I kwartale, a według naszego szacunku – prawdopodobnie również w drugim. Zaś w całym roku dynamika inwestycji może będzie w okolicach 0%. Można więc powiedzieć, że konsumpcja pozostaje głównym i jedynym motorem wzrostu gospodarczego w tym roku. Jednocześnie konsumenci korzystają na gwałtownym spadku inflacji w I półroczu.
W jaki sposób?
W ubiegłym roku była jeszcze dwucyfrowa – ponad 11% średniorocznie. Zaś w tym roku będzie ok. 3% średniorocznie, nawet mimo tego wzrostu od lipca. Zatem realne dochody rosną bardzo mocno. W I kwartale – o ponad 10%, w dalszej części roku – trochę słabiej, bo inflacja odbija. Tak czy inaczej wzrost dochodów będzie na tyle silny, że wystarczy go i na odbudowę oszczędności, która postępuje, a przecież w poprzednich dwóch latach społeczeństwo musiało je zużywać w obliczu szoku inflacyjnego i wzrostu stóp procentowych, wzrostu obsługi zadłużenia kredytowego. I wystarczy go też na zwiększenie konsumpcji w solidnym tempie.
Obroty towarowe handlu zagranicznego w 2023 r. według danych ostatecznych wyniosły w cenach bieżących 381,9 mld USD, a import 371,4 mld USD (wzrost odpowiednio w eksporcie o 4,4%, a w imporcie spadek o 4,0%). Dodatnie saldo ukształtowało się na poziomie 10,5 mld USD, podczas gdy w 2022 r. było ujemne i wyniosło minus 21,2 mld USD. Czy w tym roku eksport w dolarach może okazać się wyższy, a jednocześnie import niższy niż w ubiegłym?
Niekoniecznie wartość importu będzie wyższa niż eksportu. To znaczy, że niekoniecznie dojdzie do ujemnego salda w wymianie handlowej. Natomiast możliwe, że dynamika importu będzie wyższa od ubiegłorocznej niż dynamika eksportu. To będzie powodować, że zmiana eksportu netto będzie się pogarszać.
Czy wynika to z wciąż słabej koniunktury u naszych głównych partnerów handlowych, w tym w Niemczech?
Tak. Nie zapominajmy, że Niemcy to nasz partner nr 1 w handlu międzynarodowym (prawie 30% naszego eksportu, trochę mniej – importu). Przy czym cała strefa euro – to prawie 50% naszych obrotów handlu zagranicznego, a cała Unia Europejska – ponad 70%. Zaś na tym całym obszarze koniunktura jest słaba, zwłaszcza w Niemczech. Wszystko to osłabia nasz eksport, a także nasze przetwórstwo przemysłowe. Natomiast import odżywa ze względu na ożywienie popytu konsumpcyjnego u nas. Przy tym wszystkim słabe inwestycje powodują, że na szczęście wspomniany wzrost importu nie jest bardzo wysoki. Więc można powiedzieć, że istotna zmiana naszego salda handlowego nie następuje. Dlatego, że przy spadku inwestycji dynamika importu nie ulega wyraźniej poprawie, więc utrzymuje się nadwyżka handlowa (wartości eksportu nad importem) i nadwyżka na rachunku obrotów bieżących, przekraczająca 1% PKB.
W zakresie produkcji piwa z alkoholem, wg danych Eurostatu Polska była na trzecim miejscu w UE w 2023 r. Niemcy były największym producentem z 7,2 mld l (22,3 proc. całkowitej produkcji UE). Druga - Hiszpania z produkcją 4,0 mld l (12,4 proc. całkowitej produkcji UE), a trzecia - Polska z 3,5 mld l (10,8 proc.). W jak dużym stopniu miejsce Polski na podium w tym zakresie może zmienić planowana przez rząd podwyżka akcyzy na wyroby alkoholowe – obok wyrobów tytoniowych?
W jakimś stopniu posunięcie to ograniczy w Polsce potencjalny wzrost sprzedaży na lokalnym rynku i produkcji ogółem, ale w niewielkim. Myślę więc, że jeśli to na coś wpłynie, to bardziej na sprzedaż polskim rynku, gdzie będzie obowiązywać wyższa stawka podatku akcyzowego. Zaś jeśli chodzi o wielkość produkcji, to, biorąc pod uwagę duży udział eksportu tego trunku w jego sprzedaży, raczej nie będzie zauważalnego wpływu wyższej akcyzy. Ponadto, takie przynajmniej były dotąd zapewnienia, stawka akcyzy na napoje alkoholowe nie będzie podnoszona w takim stopniu, jak na wyroby tytoniowe, zwłaszcza te tzw. nowatorskie.