Kozłowski dla filarybiznesu.pl: Nastawienie NBP sprzyja umacnianiu się złotego

W kolejnych tygodniach wystąpią czynniki na rzecz umocnienia się wartości polskiego złotego. Ponieważ wcześniej był on – niemal trwale - niedowartościowaną na rynkach walutą, z uwagi na jej globalną wycenę, biorącą pod uwagę takie czynniki, jak ryzyka geopolityczne: ekspozycję naszego kraju na rozmaite wydarzenia międzynarodowe, jak choćby wojna na Ukrainie, a także postrzeganie nas wciąż jako gospodarkę rozwijającą się, rynek, który jest niestabilny. Myślę przy tym, że takie myślenie ustąpi z biegiem czasu i wraz z powrotem do bardziej stabilnego i większego rozwoju gospodarczego. Wówczas kapitał zagraniczny będzie napływał na nasz rynek szerszym strumieniem. I w konsekwencji będzie to sprzyjało umocnieniu się naszej waluty - mówi w wywiadzie z Maciejem Pawlakiem dla portalu filarybiznesu.pl Łukasz Kozłowski, główny ekonomista Federacji Przedsiębiorców Polskich.

Maciej Pawlak: Jak poinformował GUS, według wstępnego szacunku PKB w 2023 r. był realnie wyższy zaledwie o 0,2% w porównaniu z 2022 r., wobec wzrostu o 5,3% w 2022 r. (w cenach stałych roku poprzedniego). Przy czym największy wpływ na tak nieznaczny wzrost PKB miał spadek popytu krajowego - o 5,2%. Jakie są przyczyny tego spadku, skoro w ciągu roku inflacja spadała i następowało stopniowe ożywienie?

Łukasz Kozłowski: Rzeczywiście czynnikiem, który ciążył najbardziej negatywnie na wynikach dynamiki wzrostu gospodarczego, był popyt wewnętrzny, którego istotnym komponentem jest indywidualne spożycie w gospodarstwach domowych. Ponieważ faktycznie w ub. roku wykazywały się one dużą wstrzemięźliwością i raczej dążyły do ograniczenia swoich wydatków, co z kolei było reakcją na wysokie ceny. Ale też należy wziąć pod uwagę fakt, iż inflacja, mimo że spadała, wciąż przewyższała wzrost dochodów gospodarstw domowych. Zatem w praktyce ich siła nabywcza malała, a w reakcji na to ograniczały one swoją konsumpcję. Natomiast czynnikami kompensującymi ów spadek popytu wewnętrznego w tych warunkach były inwestycje. Wobec tego, mimo generalnie panującej słabej koniunktury, zwłaszcza w I połowie ub. roku, kiedy wręcz doszło do recesji, a więc ujemnej dynamiki PKB w porównaniu z 2022 r., całoroczny wzrost PKB utrzymywał się na relatywnie nie najgorszym poziomie. Ale konsumpcja jest największym komponentem PKB, a więc w największym stopniu jej wahania przekładają się na zmianę jego poziomu. Wobec tego miniony rok możemy podzielić na dwa okresy: I połowa roku stanowiła dołek aktywności gospodarczej, z wciąż dwucyfrową inflacja itd. Natomiast ożywienie zaczęło się dopiero w II połowie ub. roku. Wobec tego ostateczny wynik za cały 2023 rok stanowi uśrednienie obu trendów, a więc spadku PKB w I połowie i jego wzrostu w drugiej. Choć to ożywienie, które obserwujemy od tej pory, nie okazało się jak dotąd gwałtowne. Ono postępuje stopniowo.

W obecnym roku wzrost PKB powinien jednak sporo przekroczyć jego ubiegłoroczne wartości. Czy faktycznie jest duża szansa na osiągnięcie 3-procentowego wzrostu w br., jak zakłada to tegoroczny budżet?

Myślę, że jest to faktycznie możliwe do spełnienia. Ponieważ już okresy największych napięć w naszej gospodarce zaczynają mijać. Ponadto konsumpcja zaczyna się ponownie odbudowywać. Sytuacja będzie bardziej stabilna i przewidywalna w porównaniu z minionymi okresami bardzo poważnych zawirowań, związanych chociażby z gwałtownie rosnącymi cenami energii, co miało ogromne przełożenie na wiele innych czynników. Jednak skala oddziaływania tych czynników już nie jest tak duża, jak jeszcze w minionym roku.

Według najnowszych danych ministerstwa finansów deficyt budżetu państwa w 2023 r. stanowił ok. 2,5 % w stosunku do PKB (wyniósł blisko 85,5 mld zł; okazał się więc niższy od założeń rządu, które zakładały kwotę nieprzekraczającą 92 mld zł), zaś według budżetu na br. przesłanemu prezydentowi, ma wzrosnąć do 5,1% PKB. Z czego wynika tak znaczący wzrost deficytu?

Zasadniczo porównujemy inne wartości. Ponieważ wartość deficytu budżetowego wyniosła faktycznie 2,5% za miniony rok, ale dotyczy to tylko budżetu centralnego. Natomiast wartość 5,1% odnosi się do deficytu w całym sektorze finansów publicznych, czyli także tych elementów finansów publicznych, które nie są zaliczane do budżetu państwa. Bowiem zasadniczo założenie jest takie, że w porównaniu z 2023 rokiem, finanse publiczne się skonsolidują, co prawda w niewielkim stopniu, bo o kilka dziesiątych punktu procentowego, ale jednak deficyt ma być niższy.

Dane z Szybkiego Monitoringu NBP sugerują, że w IV kw. ub.r. sytuacja ekonomiczna sektora przedsiębiorstw poprawiła się. Ankietowane przedsiębiorstwa oczekują dalszej poprawy koniunktury zarówno w perspektywie I kw. 2024 r., jak i całego bieżącego roku. Firmy przewidują, że głównym czynnikiem wzrostu popytu w I kw. 2024 r. będzie ożywienie popytu krajowego, natomiast w horyzoncie rocznym większe znaczenie będzie odgrywać silniejszy popyt zagraniczny przy umiarkowanym wzroście zapotrzebowania krajowego. Z czego wynika optymizm przedsiębiorstw odnośnie silniejszego popytu zagranicznego w ciągu całego br.?

Możemy się spodziewać, że lepsza koniunktura będzie występowała u naszych głównych partnerów handlowych, a więc krajów Unii Europejskiej z Niemcami na czele. Ponadto skala ograniczenia popytu zagranicznego, zewnętrznego w ubiegłym roku była tak znacząca, że faktycznie nastąpi powrót do normalnych wartości, które można było obserwować w okresie bardziej ustabilizowanej koniunktury. Ponadto skala odbudowy portfela zamówień eksportowych będzie w tym roku spora. Dochodzą też ostatnio pozytywne sygnały z gospodarki amerykańskiej – choćby najnowsze, rewelacyjne dane z rynku pracy USA. A także rośnie pozytywne nastawienie ze strony banków centralnych, takich jak amerykański Fed, reaguących na to, że skala ożywienia staje się teraz tak silna, iż wstrzymuje to ich decyzje o obniżkach stóp procentowych. To także składa się na pewien obraz otoczenia polskiej gospodarki, które będzie bardziej sprzyjające. Przy czym niektóre rynki – przede wszystkim niemiecki – także będą się odbudowywały, choć pewnie w wolniejszym niż my tempie. A jednocześnie będziemy też z pewnością dywersyfikować nasz eksport i poszukiwać większych szans na rynkach obecnie bardziej wzrostowych.

Czy ostatnie wzmocnienie złotego, co przekłada się, według danych NBP na obecne kursy: 3,96 zł/dol., 4,31 zł/euro i 4,62 zł/CHF, to jakaś trwalsza tendencja?

Kursy walut poruszają się często w ramach pewnych cyklów, pewnych faz. Po wzrostach następuje czasami korekta. Natomiast długoterminowo myślę, że w kolejnych tygodniach wystąpią czynniki na rzecz umocnienia się wartości polskiego złotego. Ponieważ wcześniej był on – niemal trwale - niedowartościowaną na rynkach walutą, z uwagi na jej globalną wycenę, biorącą pod uwagę takie czynniki, jak ryzyka geopolityczne: ekspozycję naszego kraju na rozmaite wydarzenia międzynarodowe, jak choćby wojna na Ukrainie, a także postrzeganie nas wciąż jako gospodarkę rozwijającą się, rynek, który jest niestabilny. Myślę przy tym, że takie myślenie ustąpi z biegiem czasu i wraz z powrotem do bardziej stabilnego i większego rozwoju gospodarczego. Wówczas kapitał zagraniczny będzie napływał na nasz rynek szerszym strumieniem. I w konsekwencji będzie to sprzyjało umocnieniu się naszej waluty.

Czy polityka NBP ma znaczenie dla bieżącego kształtowania się kursu złotego?

Obecnie nastawienie NBP jest relatywnie jastrzębie na tle innych banków centralnych, a to również wpływa na umacnianie się naszej waluty.
 

Źródło

Skomentuj artykuł: