Niemcy do remontu. Ale jak pozyskać fundusze?

By odnowić lub wyremontować starą niemiecką infrastrukturę potrzeba miliardów euro. Prawie wszystko od dróg po mosty jest stare i w fatalnym stanie. Niemcy są więc w wielkiej finansowej potrzebie i patrzą skąd by tu pozyskać niezbędne fundusze.

Zarówno przepisy jak i obecna sytuacja ekonomiczna w Niemczech nie sprzyjają tamtejszym koncernom. Najbardziej dają się we znaki wyższe koszty energii i restrykcyjne przepisy w sprawie ochrony klimatu. Jedną z ofiar tej sytuacji jest koncern chemiczny BASF, który ma na całym świecie około 230 zakładów produkcyjnych i zatrudnia blisko 112 tysięcy pracowników. Jedna trzecia z nich jest zatrudniona w kolebce firmy w Ludwigshafen. Szef firmy relacjonował niedawno, że w 2023 roku firma na całym świecie zarabiała pieniądze, ale w Ludwigshafen poniosła stratę 1,5 mld euro. 

Te największe zakłady chemiczne na świecie padły ofiarą „zielonego ładu”. Produkcja ma zostać zelektryfikowana, zapotrzebowanie na prąd wzrośnie trzy-, a może czterokrotnie. Ale skąd wziąć tę energię? Koncern musi wyłączyć swoje bardzo wydajne siłownie gazowe w Ludwigshafen. BASF zainwestował w farmy wiatrowe, ale niemieccy operatorzy sieci elektroenergetycznych podwoili w styczniu 2024 roku ceny za korzystanie z linii przesyłowych. Przesyłanie prądu do Ludwigshafen kosztuje teraz więcej niż jego wytwarzanie na farmach wiatrowych na Morzu Północnym. Operatorzy sieci usprawiedliwiają się, że potrzebują pieniędzy na rozwój infrastruktury energetycznej. Tymczasem zaplanowane wielomiliardowe subwencje rządu Niemiec nie dojdą do skutku, po tym jak Federalny Trybunał Konstytucyjny uznał politykę budżetową gabinetu za częściowo sprzeczną z konstytucją. Rząd w Berlinie musi teraz oszczędzać, co oznacza większe wydatki dla konsumentów i przedsiębiorstw. 

Szef BASF razem z prezesami koncernu telekomunikacyjnego Deutsche Telekom i energetycznego giganta E.on napisał memorandum, w którym wszyscy trzej biją na alarm i domagają się innego sposobu finansowania kosztów transformacji energetyki. 

Jednak nie tylko infrastruktura energetyczna przyprawia trzech prezesów o ból głowy. Także pozostała infrastruktura w Niemczech jest ich zdaniem „niewystarczająca” i staje się „barierą wzrostu”. Międzynarodowa konkurencyjność Niemiec opierała się przez dziesiątki lat na dobrze rozwiniętej i niezawodnie działającej infrastrukturze, zwłaszcza w dziedzinie energetyki, transportu i telekomunikacji. Od lat istnieje groźba, że ten konkurencyjny atut zamieni się w swoje przeciwieństwo.

Rząd Niemiec dobrze słyszy tę krytykę. Minister cyfryzacji i transportu Volker Wissing z FDP widzi ogromną potrzebę działań w zakresie infrastruktury. Sprawą najpilniejszą jest - jego zdaniem - sieć transportowa na czele z koleją, autostradami i drogami krajowymi. 

W Deutsche Bahn na 40 odcinkach tras kolejowych o łącznej długości ponad 4 tys. kilometrów tory i trakcja są tak zużyte, że trzeba je zbudować całkowicie od nowa. Dotacja rządu wynosi do 2027 roku około 27 mld euro. Już teraz można przewidzieć, że to nie wystarczy.
Część ekspertów radzi zaangażowanie w projekt remontowy prywatnych inwestorów. To jednak nie jest łatwe, gdyż ci chcą przede wszystkim by ich pieniądze się zwróciły a to w przypadku dróg i mostów oznaczałoby wprowadzenie opłat za korzystanie z nich. Z kolei Socjaldemokraci i Zieloni  chętnie zmieniliby by tę sytuację zapewniając niezbędne inwestycje w infrastrukturę z kredytów. Pomysł ten popiera wielu ekonomistów. 

Michael Hüther, szef Instytutu Gospodarki Niemieckiej, proponuje utworzenie pozabudżetowego funduszu specjalnego na rzecz infrastruktury i transformacji w wysokości 500 mld euro. Wzorcem dla niego ma być fundusz specjalny dla Bundeswehry, na który państwo zaciągnęło kredyty na kwotę 100 mld euro po dokonaniu w tym celu koniecznych zmian w Ustawie Zasadniczej większością dwóch trzecich głosów. Fundusz ten ma więc teraz rangę konstytucyjną tak samo, jak hamulec zadłużenia.
 

Źródło

Skomentuj artykuł: