ETS 2 - koszty, z których nie zdajemy sobie sprawy. Nadchodzi wielki skok na nasze portfele [WYWIAD]

Zmuszanie ludzi tak silnymi bodźcami ekonomicznymi do dekarbonizacji transportu i ogrzewania jest błędem, bo ani budżety domowe Polaków, ani rynek materiałów i usług budowlanych nie jest gotowy do szybkiej transformacji. To idealny przepis na wylanie dziecka z kąpielą, na doprowadzenie do gigantycznego oporu społecznego - mówi w rozmowie z portalem FilaryBiznesu.pl Wanda Buk, była wiceprezes Zarządu ds. Regulacji w PGE, była wiceminister cyfryzacji.

Aleksander Mimier: Czym jest ETS2?

Wanda Buk: 1 stycznia 2027 roku w całej Unii Europejskiej wejdzie w życie druga część regulacji o handlu uprawnieniami do emisji. W przypadku cen energii, już dziś ponosimy koszty związane z uprawnieniami do emisji dwutlenku węgla, natomiast ETS 2 rozszerzy katalog obszarów na paliwa – zarówno te, które tankujemy do aut, ale też te, które wykorzystujemy do ogrzewania naszych mieszkań i domów. Głównie chodzi tu o węgiel i gaz.

Wspólnie z Marcinem Izdebskim, jest Pani autorką raportu „Analiza wpływu ETS2 na koszty życia Polaków”. Wprost pokazaliście, z jakimi podwyżkami przyjdzie się mierzyć poszczególnym gospodarstwom domowym.

Zrobiliśmy coś, czego dotychczas nie zrobili ani analitycy Komisji Europejskiej, ani nasi rządowi analitycy. Dokładnie obliczyliśmy, jak wprowadzenie nowej regulacji przełoży się na portfele Polaków. Zauważyliśmy, że tego brakuje. Dyskusja do czasu publikacji raportu była bardzo wysokopoziomowa. Dotychczasowe analizy nie uświadamiały, jak ta regulacja odbije się na portfelu konkretnej rodziny.

Może warto podjąć taki finansowy wysiłek? Przekonuje się nas, że to inwestycja w de facto nasze zdrowie i życie, inwestycja w zdrowy klimat.

Nie jestem w stanie znaleźć argumentów, które tłumaczyłyby tak duże nadwyrężenie domowych budżetów. O ile popieram sam cel i kierunek dekarbonizacji to nie popieram tempa, które zostało nałożone przez Unię Europejską. Jest szaleńcze. To idealny przepis na wylanie dziecka z kąpielą, na doprowadzenie do gigantycznego oporu społecznego. Zmuszanie ludzi tak silnymi bodźcami ekonomicznymi do dekarbonizacji transportu i ogrzewania jest błędem, bo ani budżety domowe Polaków, ani rynek materiałów i usług budowlanych nie jest gotowy do szybkiej transformacji.

Na tle całej Unii, Polska jest w gorszej sytuacji. Jesteśmy jednym z krajów z największą ilością dni, kiedy musimy się ogrzewać. Częściej średnia dobowa jest poniżej 15 stopni Celsjusza. Ponadto mamy bardzo dużo starego, nieocieplonego budownictwa, które ogrzewa się węglem. To dwa kluczowe elementy, które wpłyną na to, jak bardzo ETS2 odbije się na kieszeniach Polaków.

W przypadku starszego budownictwa, koszty termomodernizacji sięgną dziesiątki, jeśli nie ponad sto tysięcy złotych. Dla uboższej warstwy społecznej to nieosiągalny wydatek. Co z tymi ludźmi? Trafią na bruk, gdy koszty ogrzewania ich przewyższą?

Jest takie ryzyko. Są też narzędzia, które mogą pomóc to ryzyko znacznie ograniczyć. To Społeczny Fundusz Klimatyczny, czyli środki przewidziane na to, żeby zagwarantować wsparcie finansowe dla tych, którzy chcą się podjąć wysiłku termomodernizacji. 

To też środki dla tej części społeczeństwa, która nie podejmie się tego trudu, więc będzie musiała być objęta ochroną osłonową. W przypadku osób najuboższych i najstarszych, będziemy mieć do czynienia z przekładaniem pieniędzy z jednej kieszeni do drugiej. Z jednej strony za węgiel będzie trzeba zapłacić więcej, a z drugiej strony kupujący otrzymają jakieś środki, żeby zrekompensować ten wydatek. Wsparcie osłonowe dla najbardziej potrzebujących musi być, ale bardzo trudno będzie określić grono beneficjentów, żeby wszyscy, którzy takiej formy pomocy potrzebują, znaleźli się w tym gronie. Trudno jest zaprojektować politykę publiczną tak, żeby była ona w pełni sprawiedliwa. 

Dlaczego środki z tego Funduszu uruchomione zostaną dopiero w 2026 roku, zaledwie rok przed wejściem w życie ETS2?

To za późno. Uważam, że należałoby kontynuować program Czyste Powietrze, zapewniając wsparcie pomostowe pomiędzy 2024 rokiem a uruchomieniem Funduszu. Wówczas tempo wymiany źródeł ogrzewania, które znacząco się zwiększyło dzięki programowi Czyste Powietrze, moglibyśmy utrzymać. Niestety program mocno spowolniono, brakuje w nim środków. De facto więc pozostaniemy bezczynni.

Nie mam wątpliwości, uruchomienie Funduszu w 2026 roku i wprowadzenie ETS2 rok później, rozgrzeje rynek tak bardzo, że podaż nie nadąży za popytem. Ceny zarówno materiałów, jak i usług budowlanych, poszybują.

Pamiętajmy, że nie tylko Polska będzie się nagle termomodernizować ze zwiększoną intensywnością. Problem ten dotknie również naszych zachodnich, bogatszych sąsiadów, którzy za usługę budowlaną będą w stanie więcej zapłacić. Część polskich fachowców zapewne wybierze lepszy zarobek za zachodnią granicą.

Czeka nas bardzo trudny czas. 

Wskazówka dla czytelników: co dziś mogą zrobić, żeby uchronić się przed wielkimi podwyżkami? 

Nie widzę innej drogi niż termomodernizacja i wymiana źródeł ciepła na mniej lub zeroemisyjne. Zachęcam wszystkich, by sięgać po środki z wszelkich dostępnych programów. To projekty albo ogólnopolskie, jak Czyste Powietrze, albo rozmaite regionalne, uruchamiane przez marszałków na poziomie województw.

Zachęcam też wszystkich, którzy mogą sobie na to pozwolić, by nie zwlekali z działaniem. Termomodernizacja będzie tylko droższa.

Uważam jednak, że można poczekać z zakupem aut elektrycznych. Benzyna, diesel, i LPG podrożeją od momentu wprowadzenia ETS2, ale patrząc na rozwój rynku samochodów elektrycznych wydaje się, że konkurencja rośnie na tyle szybko, a technologia na tyle szybko się rozwija, że na przestrzeni najbliższych lat konkurencja wzrośnie na tyle, że ceny będą dalej spadać.
 

Źródło

Skomentuj artykuł: