Mieszkania, paliwo, inflacja. Co nas czeka? - NASZ WYWIAD

Myślę, że dno koniunktury, jeśli chodzi o budownictwo mamy za sobą, w sierpniu faktycznie odbiły nowe inwestycje, odbiła liczba zgłoszonych pozwoleń na budowę. Pewnie w kolejnych miesiącach nie będzie to bardzo dynamiczne odbicie, w tym sensie, że nie wrócimy prędko do tempa budowy nowych domów, jakie było zaraz po pandemii, ok. 2021 r., ale myślę że ono będzie stopniowo rosnąć, albo ustabilizuje się na nieco wyższym poziomie, niż dotąd. Na pewno rządowy program „Kredyt 2%” miał w tym kontekście znaczenie -mówi portalowi FilaryBiznesu.pl Karol Pogorzelski, starszy ekonomista w Banku Pekao SA. 

Według zapowiedzi premiera Morawieckiego tzw. wakacje kredytowe mają zostać przedłużone na przyszły rok, ale tylko dla mniej zamożnych. Jakie ta decyzja znajdzie odbicie na rynku kredytowym? Czy i ewentualnie w jakim stopniu przełoży się na tempo spadku inflacji?

Na rynku bieżącym kredytowym przedłużenie wakacji kredytowych się nie odbije. Dotychczasowi kredytobiorcy, będą mogli w związku z tym ponownie nie zapłacić przez kilka miesięcy iluś rat - trudno powiedzieć ilu, bo próg dochodowy, który miał na myśli premier, nie wiadomo jak bardzo będzie wysoki. Te osoby będą mogły nie zapłacić raty, i zamiast wydać pieniądze na nią przeznaczyć je na coś innego, lub nie wykorzystać wakacji kredytowych i zapłacić ratę. Dostaną nieoprocentowany kredyt w wysokości tych rat na kilka miesięcy. Generalnie samo to rozwiązanie jest czynnikiem proinflacyjnym, bo zwiększa popyt konsumpcyjny. Jednocześnie nie wiadomo jak duży jest to czynnik. Bo nawet jeżeli odroczone zostaną raty w skali kraju na kwotę 5 mld zł, to jest sporo. Ale część kredytobiorców tych rat nie wyda, tylko użyje ich do nadpłacenia kredytu. To jest w tej sytuacji najbardziej opłacalny sposób postępowania, więc w tym sensie popyt konsumpcyjny nie musi być, aż tak mocno wzmocniony.

Ale jednak się zwiększy.

Pytanie, jaka będzie tego skala, jest otwarte. Sama możliwość kolejnych wakacji kredytowych może też zniechęcić kredytobiorców do korzystania z nich, bo zapewne trzeba będzie przy okazji dokumentować własne dochody. To może okazać się taką swoistą szykaną biurokratyczną, co spowodowuje mniejszą chęć ze strony części kredytobiorców, by ją wykorzystywać. Na pewno wakacje kredytowe utrudnią życie także Radzie Polityki Pieniężnej czy NBP w działaniach na rzecz zmniejszania inflacji. Generalnie nie ma sposobu na policzenie, czy wakacje kredytowe spowodują, że inflacja będzie się zmniejszać o 0,1 czy 0,3 pkt procentowe. 

Nie ma takich obliczeń. Jednocześnie będzie to także kosztowne dla banków. Nie jest to przecież dla nich sprawa zupełnie bez znaczenia. Bo mają one problem z niską kapitalizacją, a cały sektor bankowy jest obciążony rozmaitymi kosztami, m.in. ostatnich wakacji kredytowych. A dodatkowo teraz rozpoczął się cykl obniżek stóp procentowych. A więc tego zysku, który mógłby iść na podwyższenie kapitałów nie ma wcale dużo. Nie bagatelizowałbym więc wpływu wakacji kredytowych na sektor bankowy.

Benzynę Pb95 czy olej napędowy można na stacjach paliw zatankować za mniej niż 6 zł/l, mimo zwyżek cen ropy naftowej na rynkach światowych. Czy takie ceny mają szansę się utrzymać do końca br.?

Nie wiem. Na pewno spadek cen kontrastuje ze wzrostem cen ropy na rynkach. A ile czasu Orlen jest w stanie ich nie podwyższać? - myślę, że dość długo, bo Orlen ma duże rezerwy kapitału. To wielki multienergetyczny koncern, który jest w stanie miesiącami taką politykę prowadzić. Natomiast generalnie jest to pytanie do Orlenu. 
 
Co prawda według danych GUS w styczniu- sierpniu br. rozpoczęto budowę 119,8 tys. mieszkań, tj. o 19,5% mniej niż przed rokiem. Jednak w samym sierpniu rozpoczęto budowę o prawie 40% więcej lokali niż w sierpniu ub.r. i o 11% więcej niż w lipcu br. O ponad 4% wzrosła też w sierpniu br. w stosunku do sierpnia ub.r. liczba udzielonych pozwoleń na budowę mieszkań. Czy oznacza to przełom - początek odbudowy podaży na rynku mieszkaniowym w kolejnych miesiącach i latach?

Myślę, że dno koniunktury, jeśli chodzi o budownictwo mamy za sobą, w sierpniu faktycznie odbiły nowe inwestycje, odbiła liczba zgłoszonych pozwoleń na budowę. Pewnie w kolejnych miesiącach nie będzie to bardzo dynamiczne odbicie, w tym sensie, że nie wrócimy prędko do tempa budowy nowych domów, jakie było zaraz po pandemii, ok. 2021 r., ale myślę że ono będzie stopniowo rosnąć, albo ustabilizuje się na nieco wyższym poziomie, niż dotąd. Na pewno rządowy program „Kredyt 2%” miał w tym kontekście znaczenie. 

Pojawiło się w związku z tym sporo nowych kredytobiorców, popyt zaczął wzrastać, jest w każdym razie zauważalny. Deweloperzy po prostu na to odpowiedzieli. Popyt będzie się też poprawiać, bo rozpoczęliśmy cykl obniżek stóp procentowych, więc zdolność kredytowa, będzie stopniowo rosnąć. Nie będzie to bardzo dynamiczny wzrost, bo stopy procentowe najpewniej nie będą spadać szybko, więc podaż na tym rynku będzie się poprawiać, ale stopniowo.

Co do cen mieszkań, o ile średnio wzrosną ceny za metr do końca roku, w kolejnych miesiącach?

Wzrosną wolniej niż inflacja, w tym roku w ujęciu realnym już spadają od kilku miesięcy. Trudno jest jednak obecnie o precyzyjną prognozę w tym względzie.
 
Sprzedaż detaliczna w cenach stałych w sierpniu br. była niższa niż przed rokiem o 2,7%. W porównaniu z lipcem 2023 r. notowano jednak wzrost sprzedaży detalicznej o 2,8%. Czy kolejne miesiące będą także oznaczać powolny wzrost sprzedaży detalicznej? 

Po odsezonowaniu sprzedaż detaliczna w sierpniu wzrosła o ile pamiętam o 1,3%. Sądzimy, że także w kolejnych miesiącach będzie rosła, bo wynagrodzenia przestały się zmniejszać w ujęciu realnym. Wobec tego, skoro tempo wzrostu wynagrodzeń hamuje wolniej, niż inflacja,  to gospodarstwa domowe dysponują ostatnio coraz większą siłą nabywczą, która będzie stymulować wzrost siły nabywczej. To jest trend który będzie trwał, myślę, że do końca 2024 roku spokojnie. Chociaż znowu, nie będzie to dynamiczny wzrost, nie spodziewamy się takiego odbicia. To będzie wzrost 2%, nie 5%.
 
Referencyjna stopa procentowa Banku Centralnego Turcji została podniesiona o 500 pkt. bazowych, z 25,00% do 30,00%, zaś inflacja pozostaje na poziomie ok. 60% (wcześniej nawet 84%). Przy czym ostatnie prognozy tureckiego banku centralnego zakładały, że w tym roku inflacja wyniesie 65%, a w przyszłym 33%. Czy to z ich strony nie jest zbyt przesadny optymizm?

Bank centralny ma tam trudne zadanie, bo po tylu latach polityki gospodarczej sprzecznej z teorią ekonomii, czy nawet z rozsądkiem, jest mu bardzo trudno odzyskać wiarygodność. Wynika to też z faktu, że gospodarka turecka jest bardzo silnie zdolaryzowana, tam gros depozytów jest w dolarach, cały sektor przedsiębiorstw w zasadzie kredytuje się w dolarach, mieszkania są wynajmowane i sprzedawane w dolarach. Zatem suwerenność polityki pieniężnej w Turcji jest bardzo ograniczona, więc trochę traktujemy to jako taką ciekawostkę, żywy eksperyment polityki gospodarczej. Nie ma wielu podobnych krajów, z podobną sytuacją.

A jak Pan ocenia ostatnie prognozy tureckiego banku centralnego, które zakładały, że w tym roku inflacja wyniesie 65%, a w przyszłym 33%. Czy to z jego strony nie jest zbyt przesadny optymizm? Jednak zapewne jakieś skutki w postaci obniżki inflacji, ta podwyżka stóp wywoła?

Na pewno od wyborów w maju Turcja zaczęła prowadzić politykę pieniężną bardziej tradycyjną, która będzie tę inflację dławić. Tak jak powiedziałem, gospodarka turecka jest zdolaryzowana, zatem wpływ polityki pieniężnej banku centralnego jest ograniczony. Może być więc tak, że jak szybko inflację uda im się zdławić to jest temat bardzo otwarty. To też pokazuje, że przez kilka lat nieodpowiedzialnej polityki, można zniszczyć suwerenność monetarną.

Źródło

Skomentuj artykuł: