Za wadliwą opinię biegły sądowy zapłaci – i to sporo. Przełomowy wyrok!

Sąd w Katowicach wydał wyrok, który wywołał spore poruszenie w środowisku prawniczym. W orzeczeniu stwierdzono bowiem, że biegły ponosi finansową odpowiedzialność za wadliwą opinię - w tym konkretnym przypadku zapłaci odszkodowanie za błędną ekspertyzę budowlaną. Komentarze są różne. „To zniechęci ekspertów do współpracy z wymiarem sprawiedliwości”- mówią jedni. „Z list biegłych znikną pseudo-specjaliści, a tych nie brakuje” - ripostują inni. 

Debata o perypetiach z biegłymi sądowymi i konieczności uporządkowania sytuacji to niekończąca się opowieść. Młodsi prawnicy żartują nawet, że trwa dłużej niż ich praktyka, choć mają już naście lat doświadczenia. Rzeczywiście, deklaracje o pracach nad ustawą o biegłych sądowych pojawiają się od dwóch dekad i po każdej zmianie politycznej temat powraca. Na dyskusji się jednak dotychczas kończyło – nigdy jej nie sfinalizowano. Przez to co jakiś czas dochodzi do bulwersujących, patologicznych incydentów, a poprawy nie gwarantują indywidualne orzeczenia czy podejmowanie doraźnych rozwiązań.

„Biegły sądowy to ekspert w zakresie danej dziedziny, powoływany w postępowaniu sądowym w celu przedstawienia swojej opinii, będącej materiałem dowodowym, o okolicznościach mających znaczenie dla wyniku sprawy sądowej” - czytamy na stronie internetowej Sądu Okręgowego w Warszawie.

A tak naprawdę od opinii biegłych bardzo często zależy treść wyroku. W postępowaniu karnym może spowodować skazanie lub uniewinnienie oskarżonego; w postępowaniu cywilnym przyznanie racji powodowi bądź odrzucenie pozwu. Mają więc fundamentalne znaczenie (choć panuje powszechny pogląd, że sędziowie nadużywają tej możliwości). Dlatego wszystkim zależy, aby na listach biegłych znajdowali się autentyczni eksperci w swoich dziedzinach. 

- Pomagają w zrozumieniu problemów, o których sąd może nie mieć wiedzy

tłumaczy naszym Czytelnikom sędzia Joanna Ciesielska-Borowiec z Sądu Okręgowego w Poznaniu.

Biegli sądowi w Polsce to rzesza kilkunastu tysięcy ekspertów. Listy poszczególnych sądów okręgowych są olbrzymimi wykazami - od lekarzy wszystkich specjalizacji, poprzez budowlańców, komputerowców, geodetów, do lotników czy architektów. Oczywiście, sporą grupę stanowią spece od kryminalistyki. Przykładowo lista warszawskiego sądu to ponad 50 stron, a na każdej niemal 30 nazwisk. W skali kraju koszty wynagrodzeń za opinie każdego roku liczone są w dziesiątkach milionów złotych.

Niestety, na listę biegłych dość łatwo było trafić, znacznie trudniej z niej „wylecieć”, nawet jeśli ktoś nie praktykował w zawodzie, nie dokształcał się, wiedzę ograniczał do teoretycznych rozważań. Do anegdoty przeszły opowieści o biegłych w pewnej specjalizacji, którymi zostawały osoby po zaledwie kilkudniowym kursie. Takich przypadkowych osób jest (było) znacznie więcej. Pewna „ekspertka” występująca w procesach dotyczących przemocy seksualnej wobec dzieci, wydała setki opinii i dopiero po latach dociekliwy adwokat odkrył, że jest… bibliotekoznawcą.

Przed laty głośna stała się też sprawa z Olsztyna, gdy biegła przeprowadzająca sekcję zwłok stwierdziła śmierć przez uduszenie, w konsekwencji zatrzymano męża ofiary, a później okazało się, że powodem zgonu był zawał!

A konsekwencje? O ile w przypadku korupcji lub celowych manipulacji w opiniach - biegli odpowiadali karnie i takie wyroki niejednokrotnie zapadały, to w ramach odpowiedzialności cywilnej pozostawali właściwie bezkarni. Pokutuje bowiem pogląd, że to do stron postępowania należy udowodnienie wadliwości opinii, a sąd nie musi brać jej pod uwagę, jeśli jest niekompetentna. To się jednak może szybko zmienić. 

O przełomowym wyroku Sądu Apelacyjnego w Katowicach poinformował niedawno serwis prawo.pl. W ogromnym skrócie: przedsiębiorca zlecił remont zabytkowego budynku, ale uznał, że został fatalnie przeprowadzony, odmówił więc odbioru prac i zapłaty. Przed sądem jednak przegrał, kluczowa okazała się opinia biegłej, która stwierdziła, iż prace budowlane właściwie przeprowadzono. 

Inwestor, który uważał, że opinia jest wadliwa pozwał autorkę opinii i domagał się odszkodowania. To był precedensowy pozew, ale początkowo sądy stanęły po stronie biegłej. Sąd Najwyższy uchylił wyrok przekazując sprawę do ponownego rozpoznania – w wytycznych wskazano konieczność analizy prawdziwości opinii. Sąd Okręgowy w Gliwicach wprawdzie uznał, iż biegła popełniła błędy, ale działała w sposób nieświadomy, a w związku z tym zastosował przepis o trzyletnim okresie przedawnienia i oddalił powództwo. Diametralnie inną wykładnię zastosował Sąd Apelacyjny w Katowicach. 

„Wskazał, że biegła – jako specjalista - godziła się, że jej opinia okaże się fałszywa i tym samym popełniła przestępstwo z art. 233 par. 4 Kodeksu karnego, działając w zamiarze ewentualnym, co uzasadnia przyjęcie 20-letniego okresu przedawnienia, zgodnie z art. 4421 Kodeksu cywilnego. I zasądził od biegłej 80 tys. złotych odszkodowania” - relacjonował serwis prawo.pl.

To orzeczenie wywołało poruszenie w środowisku prawniczym.

- Dobrze, że cytowane orzeczenie zapadło, ponieważ wielokrotnie w swojej praktyce spotykałem się z opiniami nierzetelnymi, niepełnymi, niejasnymi. Biegli powinni być świadomi swojej odpowiedzialności prawnej i finansowej

tłumaczył na łamach „Dziennika Gazety Prawnej” dr Nauk Prawnych Radosław Tymiński. 

Sędzia Ciesielska-Borowiec nie chciała komentować samego orzeczenia, bo nie zna akt sprawy, ale przyznała, że może ono wywołać niepokój wśród biegłych

„Prof. Ewa Gruza z Uniwersytetu Warszawskiego i Marcin Wolny, adwokat z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka nie mają wątpliwości, że jest to przełomowe i ważne orzeczenie, którego konsekwencje mogą być znaczące” - podkreśla prawo.pl.

Nieco zaskoczony jest Cezary Cisowski, warszawski biegły z zakresu zarządzania finansami. Podobnie jak wiele osób, sądził, że to Skarb Państwa powinien być ewentualnym pozwanym. Równocześnie jednak zachowuje spokój.

- Sporządzając opinię, zawsze ponoszę za nią odpowiedzialność. Jeśli jest fachowo sporządzona nikt nie powinien się obawiać – podkreśla. 

Skomentuj artykuł: