Wszelkie raporty i badania dotyczące rynku e-commerce pokazują, że od lat rośnie zarówno liczba kupujących, jak i sprzedających przez internet. Choć mogłoby się wydawać, że od czasu pandemii, nastał złoty okres dla handlu online, to jak pokazują dane GUS za dwie trzecie roku, średni miesięczny udział e-handlu w ogólnej sprzedaży detalicznej jest sporo niższy, niż w analogicznym okresie dwóch poprzednich lat.
W Rejestrze Dłużników BIG InfoMonitor i bazie BIK, sytuacja wielu firm jest daleka od ideału. Przeterminowane zadłużenie podmiotów handlujących przez internet przez rok wzrosło niemal dwa razy bardziej niż w całym handlu detalicznym i na koniec sierpnia przekroczyło 400 mln zł.
Najnowszy raport Gemiusa podaje, że na ok. 30 mln internautów w Polsce, aż 79 proc. robi zakupy w sieci, a ich popularność ciągle się zwiększa. Na przestrzeni ostatnich 10 lat stale rosła także wartość polskiego rynku e-commerce, która wystrzeliła jeszcze mocniej po roku 2020. Według danych raportu e-Izby „Dekada polskiego e-commerce”, rynek handlu online B2C i B2B był warty pod koniec 2020 r. niemal 550 mld zł. Szacunki dotyczące końca roku 2022 mówiły już o wartości przekraczającej 850 mld zł. Jednocześnie stale przybywa sklepów internetowych. Jak podaje e-Izba, w ciągu ostatnich pandemicznych lat liczba e-sklepów rosła każdego roku o 14 proc., co stawia nasz kraj w gronie najbardziej dynamicznych rynków e-commerce w Europie. Sprzedaż produktów i usług przez internet prowadzi dziś ok. 150 tys. przedsiębiorców.
Skoro jest tak dobrze, to dlaczego jest tak źle?
Choć w okresie pandemii rynek e-commerce zanotował bardzo wysoki wzrost obrotów, to obecnie, podobnie jak wiele innych sektorów, mocno odczuwa skutki wysokiej inflacji i załamania gospodarczego. Jak podaje Gemius zakupy ograniczyło 30 proc. kupujących online, a spadek popytu w tym kanale po prostu wpisuje się w trend widoczny w całej branży handlowej.
– Jak donosi GUS, w relacji do zeszłorocznych wydatków, Polacy kupują mniej już siódmy miesiąc z kolei. Choć niższe ceny to istotny atut sklepów internetowych, to trudno go wykorzystać, jeśli część konsumentów oszczędza i kupuje mniej i rzadziej lub nie kupuje wcale. A ponieważ Polacy w internecie robią głównie zakupy chemii i kosmetyków, odzieży, produktów związanych z hobby, rozrywką czy sprzętu RTV i AGD, czyli artykułów, które nie zawsze należą do kategorii pierwszej potrzeby, to sklepy internetowe musiały to odczuć – tłumaczy Sławomir Grzelczak, prezes BIG InfoMonitor.
- Z tego m.in. względu handel w sieci nie jest w stanie nadrobić spadku koniunktury i konsumpcji wzrostem udziału w sprzedaży detalicznej. W pandemii wydawało się, że osiągnięcie na stałe przynajmniej 10 proc. udziału kanałów online w sprzedaży detalicznej jest w zasięgu ręki. W minionym roku, liczbą 9,5 proc., udało się zbliżyć do tego wyniku. Jednak bieżący rok zaczyna branżę cofać w czasie. Analizując udział e-handlu w ogólnej sprzedaży detalicznej w pierwszych 8 miesiącach tego roku 2023 r. jest to 8,3 proc. W ub.r. w tym samym okresie było to 9,1 proc., a dwa lata temu 8,9 proc. – dodaje Sławomir Grzelczak.
Fakt, że zaciskanie pasa przez konsumentów odbija się na e-commerce bardziej niż na sklepach tradycyjnych widać w danych Rejestru Dłużników BIG InfoMonitor i bazy informacji kredytowych BIK. Zaległości wobec banków i dostawców firm zajmujących się sprzedażą wysyłkową lub przez internet (PKD 4791Z) wzrosły między sierpniem 2022 r. a sierpniem 2023, o ponad 22 proc. W przypadku całego handlu detalicznego zmiana ta wynosiła blisko 12 proc. Wrażenie robi też wysokość zaległości podmiotów zajmujących się sprzedażą wysyłkową lub handlem online. Na koniec sierpnia br. wynosiły one niemal 401 mln zł, a przez rok zwiększyły się o ponad 73 mln zł.
Wprawdzie liczba niesolidnych dłużników nieznacznie spadła (o 256 firm) i jest ich obecnie blisko 4,9 tys., licząc podmioty prowadzące działalność jak i te zawieszone i zamknięte, to jednak sytuacja wielu jest trudna. Średnia zaległość z tytułu zobowiązań pozakredytowych wynosi niemal 22 tys. zł. W przypadku zaległości kredytowych jest to ponad 176 tys. zł, mowa tu o opóźnieniach o co najmniej 30 dni i na min. 500 zł. Przez rok średnie zaległości pozakredytowe wzrosły o ok. 600 zł, natomiast kredytowe o 27 tys. zł.
Raport e-Izby podaje, że od początku roku 2021 działalność zawiesiło ponad 4,4 tys. zarejestrowanych w Polsce sklepów internetowych posiadających własne witryny. Cytowane w raporcie dane międzynarodowej wywiadowni gospodarczej Dun & Bradstreet mówią z kolei, że obecnie 67 proc. e-sklepów znajduje się w słabej kondycji finansowej, a 8,3 proc. w bardzo złej. W dobrej sytuacji finansowej jest 23 proc. sprzedawców online, a w bardzo dobrej jedynie 1,5 proc.
Nadzieja w rosnącym popycie i w zmianach technologicznych
Mimo, że sytuacja w polskim e-commerce jest dynamiczna, a wiele e-sklepów ma problemy z utrzymaniem się na rynku, to eksperci przewidują, że segment ten będzie się nadal szybko rozwijał. Przede wszystkim za sprawą nowych technologii, rozwoju omnichannel oraz rosnącego popytu, zwłaszcza w określonych kategoriach produktowych. Z analiz wynika, że 18 proc. badanych twierdzi, że kupuje online więcej niż wcześniej. Wydatki najbardziej wzrosły w kategorii żywność – ze średnio 213 do 405 zł miesięcznie. W niektórych kategoriach e-commerce generuje już co 5-tą złotówkę ze sprzedaży, w szczególności, gdy chodzi o: odzież, meble, RTV, AGD, prasa i książki.
– Obroty e-sklepów ratuje nieco oferta odroczonych płatności „kup teraz zapłać później” dla transakcji wykonywanych w sieci. Ich popularność sukcesywnie rośnie, na co wskazują badania firmy Quality Watch wykonane na zlecenie BIK. Wynika z nich, że z tej formy płatności korzysta już 21 proc. ankietowanych, podczas gdy jeszcze pod koniec zeszłego roku odsetek ten wynosił 15 proc. Zapewne bez tego rozwiązania e-handel miałby się jeszcze gorzej - Sławomir Grzelczak, prezes BIG InfoMonitor.
Mimo wysokiej inflacji, ogromnej konkurencji oraz rotacji, e-commerce wciąż pozostaje najprężniej rozwijającą się gałęzią polskiej gospodarki. Gdy dziś udział sprzedaży internetowej w całościowej sprzedaży detalicznej to ok. 9 proc., w 2013 roku było to około 3,5 proc. Trend już został wyznaczony, ale działające online biznesy powinny skupić się jednak nie tylko na rozwoju technologicznym, ale też zadbać o uporządkowanie swoich finansów i zachowanie ostrożności w relacjach B2B.
– Ważne jest by nie narażać się na dodatkowe kłopoty i sprawdzać solidność płatniczą nawet dobrze znanych kontrahentów. Bez problemów ze ściąganiem należności łatwiej będzie przetrwać dekoniunkturę. W kolejnych kwartałach stopniowy spadek inflacji, wzrost realnych wynagrodzeń oraz historycznie niskie bezrobocie powinny już przyczynić się do wyhamowania spadków w sprzedaży detalicznej, a nawet wywołać wzrost konsumpcji prywatnej, która prawdopodobnie będzie w 2024 r. jednym z głównych czynników wzrostu PKB – podsumowuje Sławomir Grzelczak, prezes BIG InfoMonitor.