Górnicy gotowi do akcji protestacyjnych

Oflagowane zakłady pracy, akcja ulotowa w kopalniach i specjalny biuletyn wyjaśniający przyczyny protestów na Śląsku - tak wygląda obecnie sytuacja w regionie. Wszystko to na skutek pogotowia strajkowego ogłoszonego w poniedziałek przez największe w regionie centrale związkowe - Solidarność, OPZZ, Kadra i Sierpień'80. Uznały one, że dotychczasowe negocjacje z rządem nic nie dają i zażądały rozmów o transformacji górnictwa i energetyki z udziałem premiera Mateusza Morawieckiego. Jeżeli do nich nie dojdzie do 21 września, zapowiadają protesty.

Związkowcy z Polskiej Grupy Górniczej (PGG) rozdawali w związku z tym pracownikom kopalń ulotki, wzywające do "stawienia czynnego oporu" wobec - jak napisano w związkowym komunikacie - wymuszonej przez Unię Europejską próby przyspieszenia likwidacji polskiego sektora wydobywczego. Górniczy Międzyzwiązkowy Komitet Protestacyjno-Strajkowy wydał też specjalny biuletyn, w którym zwraca się do pracowników. Jak podkreśla Dominik Kolorz, szef śląsko-dąbrowskiej „Solidarności”, to konieczne, bo brak rzetelnej informacji o dramatycznej sytuacji, w jakiej znalazło się polskie górnictwo, energetyka i inne branże uznawane przez UE za szkodliwe dla klimatu.

- Uczciwa informacja potrzebna jest też dlatego, żeby pracownicy na Śląsku w sposób odpowiedzialny i świadomy podejmowali decyzje, czy strajkować czy też nie, żeby nie wybuchały niezorganizowane lokalne protesty, bo to tylko zdezorganizuje firmy, a niewiele da - uważa Kolorz.

Związkowcy przekonują, że skutek polityki klimatycznej UE oznacza likwidację większości przemysłu w regionie i kilkaset tysięcy miejsc pracy.

"Gdy w Twoim mieście zostaną zlikwidowane wielkie zakłady pracy, upadną tez mniejsze firmy. Młodzi ludzie znów będą masowo wyjeżdżać za granicę za chlebem. Przerabialiśmy to już 20 lat temu." - czytamy w Biuletynie Ulotnym MKPS.

Strona społeczna wskazuje, że UE ma dać regionowi w zamian za likwidację przemysłu 60 mld zł na transformację. Jak podkreślają związkowcy to niewiele dla województwa, w którym mieszka 4,5 mln ludzi i przypominają, że wg wyliczeń katowickiego Uniwersytetu Ekonomicznego zastąpienie miejsc pracy w PGG i jej otoczeniu to koszty rzędy 190-240 mld zł!

"A to tylko jedna spółka górnicza. Jedna z wielu firm, które stają przed widmem likwidacji" - podkreśla MKPS.

Podobnego zdania są śląscy politycy i samorządowcy. Dlatego też Europosłowie Prawa i Sprawiedliwości nie poparli sprawozdania dotyczącego Funduszu Sprawiedliwej Transformacji podczas głosowania w Parlamencie Europejskim. Uważają oni, że to kropla w morzu potrzeb.

Jak podkreśla, europosłanka PiS Izabela Kloc, obietnice w zakresie pomocy dla państw członkowskich od początku nie pokrywały się z ich potrzebami.

- Wielkość Funduszu jest wysoce niewspółmierna do kosztów polityki klimatycznej. Należy również wskazać, że propozycja KE nie przewidywała finansowania inwestycji gazowych, które są najlepszą metodą obniżania emisji przy zachowaniu miejsc pracy w gospodarkach węglowych. Przyjęte przez PE stanowisko w tej sprawie, mimo dobrych założeń, jest niestety nietrafione, gdyż nakłada na potencjalne projekty gazowe warunki niemal niemożliwe do spełnienia

uważa posłanka.

Dodaje, że dodatkowo przyjęta została bardzo niekorzystna dla Polski poprawka grupy Renew Europe oraz Partii Europejskich Socjalistów zakładająca obcięcie środków z Funduszu o 50 proc. dla państw, które nie przyjmą krajowego celu neutralności klimatycznej do 2050 r.

- Wspomniane cele są dla niektórych państw, w tym Polski, niemożliwe do zrealizowania w tak krótkim czasie. Takie stanowisko jest więc dla naszej delegacji nie do przyjęcia. Ponadto na uwagę zasługuje fakt, że rozporządzenie o FST ze względu na brak oparcia na właściwej podstawie prawnej, nie może ustanawiać takich celów - wyjaśnia Izabela Kloc.

Podobne opinie wyrażają samorządowcy.

- Wszystkie gminy górnicze stoją przed ogromnym wyzwaniem, bo likwidacja kopalń to zagrożenie odpływu ludności oraz pozostawione zdegradowane i niezagospodarowane tereny – przewiduje Anna Hetman, prezydent Jastrzębia-Zdroju oraz przewodnicząca Stowarzyszenia Gmin Górniczych w Polsce.

- Dla całego województwa, to działania rewolucyjne. Należy je przeprowadzić tak, by społecznie było odczucie ewolucji, a nie rewolucji – ocenia.

O FST mówi, że to kropla w morzu potrzeb. Związkowcy opisując mechanizmy polityki klimatycznej przekonują, że wcale nie chodzi tu o czyste powietrze, ale po prostu o biznes.

"Myślisz, ze prąd z wiatraków jest tani? Nic bardziej mylnego. Niemcy, gdzie tych wiatraków jest najwięcej, płacą dzisiaj 3 razy wyższe rachunki za prąd niż polskie rodziny. Myślisz, ze elektrownie węglowe powodują smog? Nowoczesna energetyka węglowa nie zanieczyszcza powietrza. Na świecie są rozwijane czyste, ekologiczne technologie węglowe" - czytamy we wspomnianym biuletynie.

– Podczas rozmów w Warszawie padła liczba, że Europejski Zielony Ład zapewni 300 tys. nowych miejsc pracy. Jednak kiedy zapytaliśmy na jakiej zasadzie i w jakich sektorach gospodarki te miejsca pracy powstaną, nikt nie był nam w stanie odpowiedzieć

twierdzi Wacław Czerkawski, przewodniczący Rady OPZZ Województwa Śląskiego.

W ocenie związkowców z PGG, zła sytuacja tej spółki i całej branży górniczej spowodowana jest głównie importem energii elektrycznej i importem węgla, a także tym, że koncerny energetyczne przestały odbierać zakontraktowany wcześniej w PGG surowiec. W komunikacie wskazano również na podporządkowanie się rządu unijnej polityce klimatycznej. Związkowcy uważają, że wbrew wcześniejszym deklaracjom, rząd nie zamierza wycofać się z planu likwidacji kopalń.

"Naszym zdaniem tzw. program naprawczy dla spółki, który ostatecznie nie został przedstawiony stronie społecznej w lipcu, a zakładał likwidację KWK Wujek, trzech ruchów KWK Ruda (Halemba, Bielszowice i Pokój), zawieszenie 14-tej pensji na trzy lata oraz uzależnienie 30% wynagrodzenia od wydajności, to scenariusz wciąż aktualny" - uważają związkowcy.

Źródło

Skomentuj artykuł: