„Gospodarka cyfrowa trzeszczy w szwach. Giganci tracą na znaczeniu, kryptowaluty na wartości, a rekordowe wydatki korporacji na lobbing zderzają się z ofensywą legislacyjną Unii Europejskiej” – pisze Ignacy Święcicki, kierownik zespołu gospodarki cyfrowej PIE, na łamach Magazynu Kontakt.
W lutym 2022 roku Facebook skończył osiemnaście lat, wkraczając tym samym w pełnoletniość. Nieco starsze są Google (24 lata) i Amazon (28 lat). Microsoft i Apple to przy nich dojrzali gracze, przechodzący raczej kryzys wieku średniego niż wstrząsy dojrzewania. Tych pięć firm tworzy konglomerat o wdzięcznej nazwie GAFAM – synonim amerykańskiej dominacji w sieci, ale też obecnego etapu rozwoju kapitalizmu, zwanego kapitalizmem inwigilacji. - W ostatnim roku coraz więcej mówi się o kryzysie trapiącym gospodarkę cyfrową, który z jednej strony objawia się spadkami przychodów i zwolnieniami pracowników, z drugiej – narastającą krytyką i presją regulacyjną ze strony Komisji Europejskiej czy amerykańskiego Kongresu - podkreśla Ignacy Święcicki. - Zacznijmy od Facebooka, czy raczej Meta – Mark Zuckerberg zmienił nazwę firmy nieco ponad rok temu w odpowiedzi na trapiące firmę skandale, spadającą popularność serwisu wśród młodzieży i rosnące nasycenie cyfrowego rynku.
Do zmiany doszło kilka tygodni po ujawnieniu przez sygnalistkę Frances Haugen tak zwanych Facebook Files – dokumentów, z których wynikało, że firma była w posiadaniu danych o negatywnym wpływie na dzieci i młodzież takich aplikacji jak Instagram, niewiele z tym faktem zrobiła i ukrywała wyniki swoich własnych badań. Jednocześnie w pierwszym kwartale 2022 roku Meta po raz pierwszy w historii odnotowała spadek liczby aktywnych kont – przy niemal trzech miliardach użytkowników na całym świecie pole do rozwoju jest mocno ograniczone, a młodzież coraz chętniej wybiera inne media społecznościowe. Prezes Facebooka postanowił spróbować ucieczki do przodu i ogłosił wielki projekt budowy metaversum – wirtualnego świata, dającego nowe możliwości interakcji międzyludzkich, wykorzystującego w pełni możliwości wirtualnej rzeczywistości. - Mimo że Facebook nie był jedyną firmą zainteresowaną inwestycjami w metaversum, po ponad roku od ogłoszenia tego kierunku rozwoju projekt przyniósł około 10 miliardów dolarów strat, a wymiernym efektem inwestycji są jak na razie głównie krążące po internecie memy. Problemy Facebooka wynikają też z całkowitego uzależnienia od sprzedaży reklam, z których do firmy płynie około 98 procent przychodów, co sprawia, że sytuacja Meta jest najtrudniejsza z całego konglomeratu GAFAM - podkreśla ekspert.- Pozostali giganci mają bardziej stabilną pozycję ze względu na bardziej zróżnicowany model biznesowy. Dla Google reklamy również stanowią główne źródło przychodów, jednak oferuje on znacznie szerszy katalog usług, dywersyfikuje również przychody, rozwijając między innymi usługi w chmurze. O ile Facebook do pewnego stopnia i momentu był niemalże monopolistą w wąskim obszarze sieci społecznościowych, o tyle Google jest dominujący na rynku wyszukiwarek, ma kontrolę nad najpopularniejszym systemem operacyjnym na telefony komórkowe, dysponuje największym sklepem z aplikacjami, portalem wideo i przeglądarką internetową. Trzeba również pamiętać, że poza usługami, które kieruje do zwykłych użytkowników, Google kontroluje większość technologii reklamowych – w tym maszynerię aukcji – dobierających wyświetlane reklamy do profilu użytkownika.
Kontakt 50/2023: Szczęśliwy numerek
Losowanie może być interesujące na co najmniej trzech poziomach: figury retorycznej, modelu relacji międzyludzkich i możliwego do zastosowania mechanizmu, redukującego nierówności i włączającego do publicznej debaty tych, którzy dotychczas pozostawali na jej marginesie. Z kolei Amazon, poza tym, że jest największą na świecie platformą handlową, jest też liderem usług w chmurze obliczeniowej, z której korzystają przedsiębiorstwa i urzędy publiczne na całym świecie. Szacuje się, że udział Amazon Web Services w rynku chmury to około 34 procent. Trzeba jednak zwrócić uwagę, że o ile e-commerce przynosi znakomitą większość przychodów, o tyle za trzy czwarte wpływów odpowiadają usługi w chmurze. - Na obecną kondycję Amazona w znacznym stopniu wpłynęła pandemia – w przypadku e-commerce oznacza to dziś rozczarowanie powrotem do trendu widocznego przed 2020 rokiem, w przypadku chmury firma wciąż notuje znaczne wzrosty sprzedaży - zaznacza Ignacy Święcicki. Na tym ostatnim polu konkurują ze sobą Google, Amazon i trzeci gracz – Microsoft. Łącznie ta trójka kontroluje około dwóch trzecich całego rynku. - Microsoft to być może najciekawsza z największych cyfrowych firm. Jest zdecydowanie „po przejściach” – przegranych bataliach prawnych z lat 90. o monopolizację rynku przeglądarek internetowych i, co pewnie ważniejsze, przegapieniu rewolucji mobilnej. W latach 90. Microsoft kontrolował dominujący system operacyjny, a więc miał kontrolę nad tym, jakie aplikacje są dostępne, kto je dostarcza i instaluje - komentuje. - Dziś taką kontrolę mają Google i Apple, bo aktywność użytkowników przeniosła się na urządzenia mobilne i do internetu, a tu dostęp jest reglamentowany przez Androida, iOS, sklepy z aplikacjami, wyszukiwarki, przeglądarki czy przez producentów urządzeń. W żadnym z tych segmentów rynku Microsoft nie osiągnął dominującej pozycji – choć próbował, inwestując na przykład miliardy dolarów w Bing (po trzynastu latach ma mniej niż 3 procent udziału w światowych wyszukiwaniach). Mimo tych porażek firma jest drugą najdroższą na świecie, a przychody czerpie w równym stopniu z oprogramowania biurowego, chmury obliczeniowej i systemu operacyjnego Windows. Budzi jednak mniej emocji niż pozostali giganci, być może z powodu rosnącej dominacji sektora urządzeń mobilnych, a może ze względu na swoją historię i doświadczenia lat 90. – zapamiętana została jako negatywny bohater swoich czasów.
Konglomerat zamyka Apple – jedyna spośród największych firm, która swoje przychody i wartość zawdzięcza przede wszystkim sprzedaży sprzętu, a nie wyłącznie oprogramowania. Firma, która otarła się o bankructwo pod koniec lat 90., obecnie połowę przychodów czerpie ze sprzedaży jednego tylko produktu – iPhone’a. Jednak w niej również dokonuje się transformacja, coraz większą rolę odgrywa sprzedaż usług i reklam. Te rozróżnienia są ważne, bo poszczególne korporacje są jednocześnie bardzo różne, ale i niezwykle silnie ze sobą powiązane. - Można to zobaczyć na dwóch przykładach: symbiotycznym powiązaniu Google’a i Apple’a – ta pierwsza firma płaci nawet kilkanaście miliardów dolarów rocznie za domyślną wyszukiwarkę na urządzeniach z nadgryzionym jabłkiem – i kolizji interesów, gdyż Apple poprzez umożliwienie swoim użytkownikom rezygnacji z bycia śledzonym przez cookies pozbawił Facebooka nawet 10 miliardów dolarów przychodu - pisze Ignacy Święcicki.
Na koniec 2021 roku wartość giełdowa GAFAM wyniosła niemal 10 bilionów dolarów, a na koniec trzeciego kwartału 2022 spadła o ponad 30 procent. Dodatkowo media obiegały informacje o masowych zwolnieniach: jedenaście tysięcy osób straciło pracę w Meta, dziesięć tysięcy w Amazonie, około czterech tysięcy w Twitterze. Liczby te robią wrażenie i mogą wywoływać skojarzenia z tak zwaną bańką dotcomów, czyli załamaniem rynku akcji firm technologicznych z 2001 roku. Na początkowym etapie rozwoju internetu nowo powstające spółki z „.com” w nazwie z łatwością zdobywały finansowanie na swoją działalność – opartą tylko na pomyśle i obietnicy wywrócenia dotychczasowej gospodarki do góry nogami. Rzeczywistość brutalnie zweryfikowała te plany, przedsiębiorstwa bez żadnych przychodów upadały, a amerykański indeks giełdowy grupujący firmy technologiczne stracił ponad trzy czwarte swojej wartości.
- Trudno jednak porównywać obecną sytuację z krachem sprzed 21 lat. Wtedy wiele firm nie tylko nie generowało zysków, ale nawet nie osiągało przychodów. Nie przeszkadzało to inwestorom pożyczać im ogromne pieniądze i pompować giełdowe wyceny. Dziś firmy mają ugruntowane modele biznesowe, a giganci przynoszą gigantyczne zyski - podkreśla ekspert. - Obecne zawirowania są też oczywiście pokłosiem pandemii koronawirusa i bezprecedensowego wzrostu wykorzystania narzędzi cyfrowych w okresie ograniczeń przeciwpandemiczych. Dla firm oferujących narzędzia do pracy zdalnej, komunikacji, edukacji czy ćwiczeń fizycznych w domowym zaciszu był to złoty okres. W tych obszarach można szukać pewnego rodzaju bańki – zbyt łatwo wiele osób uwierzyło, że pandemia trwale zmieniła nasze nastawienie do cyfrowego świata. Przyspieszenie nastąpiło, ale zniesienie pandemicznych restrykcji przypomniało ludziom, że wciąż lubią robić zakupy, komunikować się osobiście czy jeździć rowerem po parku, a nie przed ekranem. Świetnym przykładem zachłyśnięcia się zmianą może być Zoom i Peloton – firmy oferujące, odpowiednio, oprogramowanie do wideorozmów i interaktywny sprzęt do domowych ćwiczeń. Pierwsza jest warta około siedmiokrotnie mniej niż pod koniec 2020 roku, wycena drugiej spadła dwunastokrotnie. Podobnych przykładów jest więcej – nawet Meta, podając informację o zwolnieniach, powołuje się na mniejsze od oczekiwanych zyski ze sprzedaży online – prognozy formułowane w warunkach pandemii okazały się nie do zrealizowania w czasie, w którym na powrót można żyć, spotykać się, ćwiczyć i kupować w realu.
W Stanach Zjednoczonych w 2022 roku doszło do 225 tysięcy zwolnień w branży zatrudniającej ponad dwanaście milionów osób. Jedenaście tysięcy, które zwolniła Meta, to wciąż mniej, niż firma zatrudniła w ciągu ubiegłego roku. Z punktu widzenia giełdy i wahań rynkowych nie grozi nam więc załamanie, a jedynie korekta i powrót do trendów sprzed pandemii. Prawdziwa rewolucja kryje się jednak gdzie indziej.
Regulacje, głupku!
- Regulacje, wprowadzone i przygotowywane w Unii Europejskiej, ale także w Stanach Zjednoczonych czy Chinach, będą czynnikiem, który w największym stopniu ukształtuje rynek cyfrowy w ciągu najbliższych dziesięciu lat. Przyjmując wspomnianą bańkę dotcomów jako cezurę, w odniesieniu do platform internetowych można mówić o trzech dekadach: dekadzie nieskrępowanego wzrostu, dekadzie rosnącej świadomości problemów, które powodują, i obecnie trwającej dekadzie regulacji - zaznacza Ignacy Święcicki.
Unia Europejska stoi tu w awangardzie. Pierwszym dużym tematem była ochrona danych osobowych. Rozporządzenie jej dotyczące, które zaczęło obowiązywać w 2018 roku, wywołało tak zwany „efekt Brukseli” (Brussels effect). Kraje i regiony na całym świecie (na przykład Indie, Brazylia czy Kalifornia) zaczęły przyjmować własne przepisy wzorowane na RODO. Jeśli chodzi o wpływ RODO na naszą prywatność, to zdania są podzielone – wskazuje się, że z jednej strony największe firmy i tak są w stanie obejść przepisy i pozyskać dane, a zwykły użytkownik styka się głównie z koniecznością ciągłego akceptowania cookies; z drugiej – w ostatnim czasie coraz częściej firmy są karane za naruszenia przepisów: firmy należące do Meta muszą zapłacić łącznie niemal miliard euro, a w najbliższym czasie być może nawet dwa razy tyle. Obecnie dyskutuje się nad regulacjami dotyczącymi kolejnych wielkich tematów – moderacji treści i odpowiedzialności za nie, przejrzystości algorytmów, konkurencji między gigantami a małymi innowatorami.
Rok 2023 jest pod tym względem szczególny – w Unii Europejskiej wchodzą w życie dwa nowe akty prawne, które mają uregulować sposób działania platform internetowych. Pierwszy z nich, akt o usługach cyfrowych, ma stanowić swego rodzaju konstytucję działania platform internetowych i zastąpić przepisy z 2000 roku. Zachowana zostaje kluczowa zasada – znosząca odpowiedzialność pośrednika za treści umieszczane w jego serwisach – jednak doprecyzowane i wyjaśnione są zasady zgłaszania nielegalnych treści, a także ich usuwania, oraz mechanizmu odwoławczego. W Polsce głośne były sprawy usunięcia z Facebooka fanpage’a Konfederacji, a także zablokowania profilu Społecznej Inicjatywy Narkopolityki. W obu przypadkach nie było dobrego sposobu na formalne odwołanie się od decyzji platformy ani na udowodnienie swoich racji. Między innymi to ma się zmienić w myśl nowych przepisów. Oprócz tego regulacja wprowadza bardziej przejrzyste zasady wyświetlania reklam w internecie.
Drugą kluczową zmianą jest akt o rynkach cyfrowych, wzmacniający przepisy dotyczące zachowania konkurencji na rynkach cyfrowych. Największe platformy oskarżane były o stosowanie wielu nieuczciwych praktyk uniemożliwiających skuteczne konkurowanie (na przykład preferowanie własnych produktów w wynikach wyszukiwania; wykorzystywanie danych o sprzedawcach do oferowania własnych produktów w niższej cenie; blokowanie korzystania z alternatywnych sklepów z aplikacjami; łączenie danych z różnych usług w celu przejmowania nowych rynków). Teraz takie praktyki mają zostać zakazane. Oczywiście emocje budzi fakt, że regulacje powstają w Europie, a największe platformy są w przeważającej mierze amerykańskie. Prawodawcy liczą, że nowe przepisy spowodują bardziej uczciwy podział przychodów (ograniczając zysk monopolistów) oraz ułatwią wchodzenie konkurentów na rynek – oba te efekty powinny wzmocnić europejskie firmy cyfrowe. To dwa najważniejsze przykłady regulacji już przyjętych, a w drodze są jeszcze między innymi przepisy określające, co można, a czego nie można powierzyć sztucznej inteligencji, oraz zasady dotyczące wymiany danych nieosobowych.
- O wadze powstających regulacji świadczy intensyfikacja działań lobbingowych GAFAM. Roczne wydatki na ten cel szacowane są na 26,5 miliona euro, firmy te zajmują cztery z pięciu pierwszych miejsc pod względem kwot przeznaczanych na lobbing. W przypadku Meta czy Apple wydatki na przekonywanie do własnych racji wzrosły do ponad 6 milionów euro – sześciokrotnie więcej niż jeszcze w 2015 roku. GAFAM wydaje dziś na lobbing więcej niż przemysły farmaceutyczny, wydobywczy, finansowy czy chemiczny, które dotychczas przodowały w tym niechlubnym zestawieniu - podkreśla ekspert.
Nie tylko Europa dostrzega konieczność poddania największych platform bardziej skrupulatnej kontroli. W Stanach Zjednoczonych na stanowiska kierownicze w najważniejszych instytucjach odpowiadających za konkurencję na rynku nominowane zostały osoby znane z krytycznego stosunku do rynkowej siły, jaką uzyskały GAFAM. Lina Khan, szefowa Federalnej Komisji Handlu, zasłynęła w przeszłości krytyką metod działania Amazona, a obecnie podległa jej instytucja próbuje zablokować przejmowanie przez gigantów technologicznych innych firm. W Senacie trwają prace nad projektami, które miałyby regulować kwestię moderacji treści czy nawet stworzyć agencję do nadzoru największych platform – na wzór regulacji bankowych. Zarówno republikanie, jak i demokraci dostrzegają konieczność uporządkowania sfery cyfrowej. Porozumienie między partiami nie jest proste, ale może być osiągnięte, jeśli uda się wyważyć rozszerzenie prawa antymonopolowego (ograniczającego działanie platform, na co nalegają demokraci) z ograniczeniem dowolności w moderacji treści (tu z kolei republikanie chcieliby mieć pewność, że platformy nie defaworyzują ich narracji).
O ile Stany Zjednoczone pozostają za Europą w regulowaniu firm technologicznych, o tyle Chiny często wyprzedzają Stary Kontynent. Rząd w Pekinie również przyjął prawo chroniące dane osobowe (w niektórych aspektach bardziej restrykcyjne niż europejskie), regulacje dotyczące prawa konkurencji i antymonopolowego, a dodatkowo zajął się kwestią pracowników platformowych. Ten ostatni temat jest też przedmiotem prac w Unii Europejskiej – problemem są warunki pracy oferowane przez wiele platform (jak chociażby przez firmy oferujące przewozy czy dostawy jedzenia), niedające pracownikom podstawowych praw socjalnych, możliwości zrzeszania się ani nawet jasności co do zasad obliczania wypłaty. Chiński i europejsko-amerykański świat technologii są od siebie coraz bardziej oddzielone, jednak łączą je problemy generowane przez dominację wielkich platform i rosnącą potęgę firm technologicznych. Spór przekłada się na politykę – TikTok, gromadzący dane Europejczyków i Amerykanów w sposób umożliwiający dostęp do nich w Chinach, został niemalże zakazany w USA za prezydentury Donalda Trumpa.
- Technologie oferowane przez GAFAM czy, szerzej, przez firmy technologiczne stały się nieodzowne w codziennym funkcjonowaniu, pracy czy edukacji. Za sobą mamy niezwykle szybki okres zmian, w myśl dewizy Facebooka z początku działalności – move fast and break things. Największe firmy cyfrowe, mając ugruntowaną pozycję, często stają się „strażnikami dostępu” – mają kontrolę nad całym rynkiem, pozycją innych firm i możliwością ich rozwoju. Naturalna staje się zatem konieczność wpisania ich w takie ramy, aby ich działalność nie przynosiła szkód społeczeństwu, a także, żeby kolejne rewolucyjne usługi mogły powstać i się rozwinąć. To, co obserwujemy, zarówno jeśli chodzi o zawirowania w giełdowych wycenach, jak i w powstających regulacjach, to normalne efekty przechodzenia szybko rozwijającej się branży gospodarki do stanu dojrzałego sektora. Czy to dojrzewanie dobrze się skończy, będziemy mogli ocenić za kilka lat – gdy głównym tematem prasy i zadaniem dla ustawodawców będzie okiełznanie kolejnych rodzących się potęg, a Google, Facebooki czy Amazony będą tylko normalnymi, nudnymi, wielkimi firmami - podsumowuje Ignacy Święcicki.