Bujak: Przed nami kilka lat wzrostu usług budowlanych [WYWIAD]

Przed nami kilka lat wzrostu usług budowlanych i to będzie wywierać stopniowo coraz większy wpływ na wzrost cen produkcji w całej branży budowlanej. Sytuacja ta będzie sprzyjać większości firm z tego sektora, ale też może być tak, że niektóre firmy budowlane będą miały problemy, gdyby na przykład koszty ich działalności rosły mocniej, niż przychody. Znamy takie perturbacje z przeszłości w tym sektorze, gdy często dochodziło do klęski urodzaju. Nie da się zatem wykluczyć, że w jakimś zakresie to negatywne zjawisko powtórzy się w kolejnych dwóch latach, ale na pewno nie w tym roku - mówi w rozmowie z Maciejem Pawlakiem dla portalu filarybiznesu.pl Piotr Bujak, główny ekonomista PKO Banku Polskiego.

Maciej Pawlak: Komisja Europejska zapowiedziała nałożenie na Polskę i na 6 innych krajów UE (Belgii, Francji, Włoch, Węgier, Malty i Słowacji) procedury nadmiernego deficytu, w związku z przekroczeniem w tegorocznym budżecie poziomu 3% w stosunku do PKB akceptowanego przez UE poziomu deficytu sektora finansów publicznych. Jaki będzie niosło to konsekwencje dla naszej gospodarki, a zwłaszcza dla wydatków budżetowych w kolejnych latach obecnej dekady?

Piotr Bujak: Konsekwencje będą takie, że w ramach tej procedury, będzie wymagane od Polski obniżanie deficytu fiskalnego, zlikwidowanie tego nadmiernego deficytu, natomiast nie będą to raczej drastyczne działania. Bowiem w ocenie tej nadmiarowości będą wzięte pod uwagę szczególne czynniki - przede wszystkim zwiększone wydatki na obronność. W związku z tym Komisja Europejska będzie wymagać od Polski redukcji deficytu o ok. pół procent rocznie. A to nie powinno stanowić jakiegoś ogromnego wysiłku dla naszego państwa - to będzie kilkanaście miliardów, do 20 mld zł rocznie. Nie spodziewamy się także z tego powodu drastycznych dostosowań w finansach publicznych, typu podwyższanie stawek podatkowych, czy jakichś ograniczeń istniejących wydatków na dużą skalę. Z całą pewnością konieczność ograniczania deficytu w kolejnych latach, nawet bardzo stopniowa, eliminuje możliwość wprowadzania nowych, kosztownych programów społecznych (typu 800+). Zaś jeżeli te programy miałyby zostać wprowadzone, tak jak obiecane w programie wyborczym PO podwojenie z 30 do 60 tys. zł kwoty wolnej od podatku, to wtedy trzeba będzie na to zrobić miejsce w budżecie, poprzez ograniczenie innych wydatków lub zwiększenie wpływów podatkowych. Chyba, że te nowe programy czy zwiększenie kwoty wolnej od podatku, nastąpiłyby dopiero za jakiś czas. Wówczas, jeśli gospodarka będzie się dobrze rozwijać i będzie mocno rosła, to może przynieść wzrost wpływów podatkowych, pozwalający na wprowadzanie tego typu rozwiązań bez powiększania deficytu fiskalnego.

W maju br. według Eurostatu roczna stopa inflacji (HICP) w strefie euro wyniosła 2,6%, w porównaniu z 2,4% w kwietniu. Z kolei rok wcześniej, w maju 2023 r., wskaźnik ten wynosił 6,1%. Także w maju br. roczna inflacja w całej UE wyniosła 2,7%, w porównaniu z 2,6% w kwietniu, przy czym rok wcześniej wskaźnik ten wynosił 7,1%. Najniższą HICP w maju odnotowano na Łotwie (0,0%), w Finlandii (0,4%) i we Włoszech (0,8%). Najwyższą - w Rumunii (5,8%), Belgii (4,9%) i Chorwacji (4,3%). Polska oraz Niemcy i Czechy odnotowały w maju inflację na poziomie po 2,8%. Jak bardzo wzrośnie u nas inflacja po częściowym uwolnieniu u nas cen prądu i gazu od lipca?

Mogę mówić tu o inflacji CPI, wyliczanej przez GUS nieco inaczej niż HICP przez Eurostat. Ta CPI wyniosła w maju br. 2,5%. Spodziewamy się jej wzrostu średniorocznie z 3,5% w tym roku, do 4,5% w przyszłym; a więc o jeden punkt procentowy. Ten wzrost inflacji będzie skumulowany na początku przyszłego roku, szczególnie jeśli z naszymi założeniami nastąpi wówczas do kolejnego dostosowania cen energii dla gospodarstw domowych. Wówczas inflacja może sięgnąć 5-6% i utrzymywać się na takim poziomie przez cały I kwartał, i dopiero w kolejnych miesiącach, kwartałach będzie spadać do celu. Przed końcem roku powinna się znaleźć, wg naszej prognozy poniżej górnej dopuszczalnej granicy celu.

W maju br. produkcja sprzedana przemysłu była niższa o 1,7% w porównaniu z majem ub. roku, kiedy notowano spadek o 3,4% w stosunku do analogicznego okresu roku poprzedniego, natomiast w porównaniu z kwietniem br. spadła o 4,6%. Jakie są szanse na poprawę sytuacji w przemyśle w najbliższym czasie?

Zapewne nie dojdzie do szybkiego przełomu w sytuacji polskiej branży przemysłowej. Bowiem zależy ona w dużym stopniu od koniunktury u naszych głównych partnerów handlowych, a w przemyśle istotną rolę odgrywa kondycja sektora eksportowego. A ona na razie jest nie najlepsza ze względu na wciąż trwającą recesję w Niemczech i stagnację w krajach strefy euro. Dopóki zatem nie nastąpi wyraźniejsze odbicia aktywności gospodarczej, poprawy koniunktury u naszych głównych partnerów handlowych, to trudno będzie liczyć na wyraźniejsze przyspieszenie naszego przemysłu.

Nie rysują się tu jakieś zmiany na lepsze?

Poprawa koniunktury w krajach strefy euro w drugiej połowie br. jest faktycznie możliwa. Ponieważ krajowy popyt konsumpcyjny w tym momencie jest już bardzo mocny to naszym zdaniem przemysł będzie powoli, ale systematycznie przyspieszać. Rzecz jasna warto też, w odniesieniu do produkcji przemysłowej, pamiętać o tym, skąd biorą się te zmiany w jednym miesiącu. Otóż jest to efekt różnej liczby dni roboczych w tych samych porównywanych miesiącach br. i 2023 roku, a więc dni kalendarzowych w tych samych okresach w obu latach. Trzeba generalnie bardziej patrzeć na trend. A jest on delikatnie wzrostowy. Przemysł dzisiaj szybciej, mocniej się rozpędza, ale głównie ze względu na słabą koniunkturę w otoczeniu polskiej gospodarki. Musimy się uzbroić w cierpliwość, bowiem przemysł nie przyspieszy, nie odbije tak szybko, jak konsumpcja, która momentalnie, już od początku br. zaczęła rosnąć.

Rozumiem, że w Niemczech jakiegoś silnego odbicia nie należy się spodziewać, ale pewien wzrost gospodarczy powinien nastąpić?

Polska gospodarka nie jest tak bardzo zależna od gospodarki niemieckiej, jak inne, mniejsze gospodarki w naszym regionie Europy, z większą rolą eksportu. Ale jakieś zauważalne ożywienie w Niemczech z całą pewnością stanowiłoby impuls dla ożywienia naszej gospodarki. Tyle, że na takie ożywienie w tym kraju trudno obecnie liczyć.

Ceny produkcji budowlano-montażowej w kwietniu br. były według GUS wyższe niż w marcu o 0,4-0,5%. Zanotowano wzrost cen we wszystkich rodzajach działalności - najbardziej wzrosły ceny związane z malowaniem, wykonaniem ścianek działowych z cegieł budowlanych, betonu komórkowego oraz kształtek szklanych, a także robót z gipsu i prefabrykatów gipsowych. Jaki będzie to miało wpływ na rozwój branży budowlanej w kolejnych miesiącach?

Wzrost cen produkcji sprzedanej, przy co najmniej utrzymaniu dynamiki produkcji sprzedanej, będzie pozytywnie wpływał na branżę budowlaną i wydaje się, że ta tendencja wzrostu cen produkcji budowlano-montażowej, będzie stopniowo przybierać na sile, że to jest początek długiego trendu. Przed nami kilka lat wzrostu usług budowlanych i to będzie wywierać stopniowo coraz większy wpływ na wzrost cen produkcji w całej branży budowlanej. Sytuacja ta będzie sprzyjać większości firm z tego sektora, ale też może być tak, że niektóre firmy budowlane będą miały problemy, gdyby na przykład koszty ich działalności rosły mocniej, niż przychody. Znamy takie perturbacje z przeszłości w tym sektorze, gdy często dochodziło do klęski urodzaju. Nie da się zatem wykluczyć, że w jakimś zakresie to negatywne zjawisko powtórzy się w kolejnych dwóch latach, ale na pewno nie w tym roku. W najbliższych miesiącach będziemy raczej świadkami stopniowego przyspieszania, odbijania od dna w tej branży. Na razie dynamika produkcji budowlano-montażowej jest niska, dopiero w dalszej części tego roku będzie stopniowo odbijać.

Czy pod tym względem wystąpią różnice w sektorze mieszkaniowym i infrastrukturalnym budowlanki?

Takich różnic raczej nie będzie. Mówimy tutaj zarówno o budownictwie mieszkaniowym, jak i infrastrukturalnym, generalnie o całej branży.

 

Źródło

Skomentuj artykuł: