Kwiecień był już kolejnym miesiącem, w którym zaczęto budować mniej mieszkań niż przed rokiem. Jak napisał Bartosz Turek, główny analityk firmy HREIT, powodem może być szeroka oferta, ale nie tylko. Na kwietniowych danych ciąży też niekorzystny układ kalendarza. Dopiero kolejne miesiące pokażą czy i jak szybko tańsze kredyty przełożą się na koniunkturę w mieszkaniówce. Póki co dostępne dane pokazują, że topnieje zasób niewykorzystanych pozwoleń na budowę, a do użytkowania oddawanych jest najmniej mieszkań od 7 lat.
Ekspert przypomina, że GUS podsumował sytuację w sektorze budownictwa mieszkaniowego w kwietniu. Przypomnijmy, że jest to jeszcze okres sprzed majowych obniżek stóp procentowych, które tchnęły optymizm w rodzimą mieszkaniówkę. Nie powinno więc dziwić, że w kwietniu wciąż notowaliśmy spadki zarówno w przypadku liczby mieszkań, na których budowę wydano deweloperom pozwolenia, jak i w przypadku liczby rozpoczętych przez nich budów. Wyniki za czwarty miesiąc tego roku były odpowiednio o ponad 37% oraz o 6% niższe niż w kwietniu 2024 r. – wynika z danych GUS.
Według eksperta oczywiście gorsze kwietniowe dane można zrzucić na karb niekorzystnego układu kalendarza. Przypadające na drugą połowę kwietnia obchody Świąt Wielkanocnych wiele osób postanowiło połączyć z majowymi dniami wolnymi. To mogło negatywnie odbić się na danych podsumowujących kwietniowe wyniki budownictwa mieszkaniowego.
- To nie tłumaczy jednak faktu, że już od 5 miesięcy mamy wśród deweloperów do czynienia z mniejszą skłonnością do rozpoczynania nowych projektów – pisze dalej ekspert. - Widać to na przykładzie sumowanej z okresu ostatnich 12 miesięcy liczby mieszkań, których deweloperzy zaczęli budowę. Ta w listopadzie 2024 r. wynosiła ponad 155 tysięcy.
Według najnowszych danych jest to obecnie trochę ponad 146 tys. lokali. Na mniejszą skłonność do uruchamiania nowych projektów wpływ ma szeroka oferta mieszkań na sprzedaż.
Zdaniem Turka bez wątpienia duże są nadzieję na to, że poprawę wyników w mieszkaniówce przyniesie łagodzenie polityki pieniężnej. Przypomnijmy, że RPP w maju zdecydowała o obniżeniu kosztu pieniądza o 0,5 pkt. proc. Prognozy zakładają, że w bieżącym roku można spodziewać się jeszcze podobnych decyzji. Dziś oczekuje się ich w wakacje, a tym bardziej jesienią. Efektem jest fakt, że oprocentowanie kredytów ze stałym oprocentowaniem spadło znacznie bardziej niż wynikałoby z pojedynczego cięcia stóp procentowych przez RPP.
- Z danych zebranych przez HREIT wynika, że tak jak od początku roku banki oferowały kredyty mieszkaniowe z oprocentowaniem na poziomie 7-8%, tak dziś standardem jest raczej stawka na poziomie bliskim 6%. Tańsze kredyty skutkują nie tylko niższą ratą, ale też łatwiejszym dostępem do takiego finansowania
– podkreśla ekspert.
Jego zdaniem jeśli tańsze kredyty przełożą się na poprawę koniunktury, to wyższe zainteresowanie mieszkaniami powinno mieć też wpływ na aktywność budowlaną. Dziś sprzyjają temu dostępność ekip budowlanych i względna stabilność cen materiałów.