2024 był trudnym rokiem dla produkcji i branży budowlanej. W zasadzie przez wszystkie kolejne miesiące produkcja się obniżała w ujęciu rok do roku. Więc był to rok, który zdecydowanie można określić jako rok marazmu. I jest to łagodne określenie, z punktu. widzenia branży budowlanej. Było to widoczne we wszystkich sektorach tej branży - w segmencie wznoszenia budynków, w robotach inżynieryjnych itd., tam wszędzie odnotowywane były spadki rok do roku - powiedział w rozmowie z Maciejem Pawlakiem dla portalu filarybiznesu.pl Marta Petka-Zagajewska, kierownik Zespołu Analiz Makroekonomicznych PKO Banku Polskiego.
Maciej Pawlak: Co oznacza dla polskiej gospodarki umocnienie się w ostatnim czasie złotego, zwłaszcza wobec euro (nieco ponad 4,2 zł) i dolara nieco ponad 4 zł)?
Marta Petka-Zagajewska: Poziomy złotego, jakie obserwujemy w ostatnich kilku dniach, raczej traktowałabym jako przejściowe. W perspektywie 2025 roku, widzielibyśmy wciąż kurs bliżej 4,30 zł/euro. To wynika m.in. z wciąż prawdopodobnej w bazowym scenariuszu obniżki stóp procentowych w Polsce. Tymczasem obecna restrykcyjna polityki pieniężnej NBP, stanowi jeden z czynników, który złotego umacnia. Z drugiej strony oczekiwania, że 2025 rok może być okresem mocno turbulentnym, obfitującym w istotne zwroty na arenie geopolitycznej, tworzą ryzyko potencjalnie sporych wahań i okresów kiedy awersja do ryzyka będzie przeważać. Zazwyczaj są to okresy, które dla walut takich jak złoty nie są sprzyjające, więc obecne wzmocnienie złotego traktowałabym jako odzwierciedlenie pewnych chwilowych zjawisk. Zaś na bardziej długotrwały trend umocnienia złotego, myślę że jeszcze będziemy musieli trochę poczekać.
Według wstępnych danych, w całym 2024 r. oddano do użytkowania 199,9 tys. mieszkań, tj. 9,6% mniej niż w 2023 r. Jednocześnie w 2024 r. wydano pozwolenia lub dokonano zgłoszenia budowy 290,7 tys. mieszkań, tj. o 20,3% więcej niż przed rokiem. W 2024 r. rozpoczęto również budowę 233,8 tys. mieszkań, tj. o 23,7% więcej niż przed rokiem. Czy większa dostępność nowo budowanych mieszkań przełoży się na spadki ich cen?
Zakładamy, że 2025 rok może w większości być rokiem pewnego schłodzenia rynku nieruchomości, ze względu na zbieg dwóch elementów. A więc, że poprawiła się dostępność, podaż, zaś ograniczenia podażowe znacząco się zmniejszyły. To trochę wynika z tego, że dominowały oczekiwania kontynuacji programów rządowych, które będą wspierać rynek nieruchomości. Były też oczekiwania na szybsze obniżki stóp procentowych, więc deweloperzy przygotowywali się na potencjalne wzmocnienie strony popytowej, a to wzmocnienie nie nastąpiło, wraz z tym jak okres utrzymywania stóp na bardzo wysokim poziomie się przedłuża. Ostatecznie jednak po stronie podażowej sytuacja wygląda lepiej, a popyt wcale się jeszcze nie odbudowuje. Naszym zdaniem to będzie proces zmian cenowych, dynamiki cen, chłodziło. Zresztą to już widać, na niektórych rynkach nawet znaczne spadki cen są możliwe. Jednak będzie to zjawisko przejściowe i chwilowe, i wraz z tym jak rozpoczną się obniżki stóp procentowych, sądzimy że bardzo szybko ten popyt będzie się odbudowywał.
Na podstawie wcześniejszych wypowiedzi prezesa NBP Adama Glapińskiego mówiło się o obniżce stóp dopiero w 2026 r., ale teraz w przestrzeni publicznej coraz więcej ekspertów obstawia, że nastąpi to już w 2025 r. Dlaczego?
Jak najbardziej widzimy argumenty za tym, żeby w II kwartale Rada Polityki Pieniężnej NBP zaczęła stopy procentowe obniżać. A więc wtedy, gdy inflacja osiągnie szczyt i wejdzie w trwały trend spadkowy. Warto podkreślić, że pomimo trwających dwa miesiące bardzo zdecydowanych wypowiedzi prezesa Glapińskiego, że on nie widzi przesłanek za obniżkami stóp w tym roku, to rynek stawia na scenariusz łącznego obniżenia jeszcze w bieżącym roku ok. 100 punktów proc. obniżek stóp. Te obniżki w skali 3-4 ruchów w całym roku są najpowszechniejszym scenariuszem wśród prognoz różnych ekonomistów. M. in. takie są też wypowiedzi członków RPP, którzy w większości, poza jednym głosem, nie wykluczają scenariusza obniżek. Większość z nich dopuszcza taki scenariusz, utwierdza nas w przekonaniu, że to wciąż jest temat, który jest otwarty i te obniżki mogą nastąpić.
Według GUS, produkcja budowlano-montażowa (w cenach stałych) zrealizowana w grudniu 2024 r. na terenie kraju przez przedsiębiorstwa budowlane o liczbie pracujących powyżej 9 osób była niższa o 8,0% w porównaniu z analogicznym okresem 2023 roku. Dlaczego niższa, skoro zwykle to właśnie w grudniu, na koniec roku w budownictwie finalizowane są budowy rozmaitych obiektów?
Należy zauważyć, że ten spadek o 8% to był wciąż lepszy wynik, niż spodziewali się ekonomiści. Myśmy mieli prognozy sięgające nawet -14%. W każdym razie konsensus był na poziomie -12%. Te negatywne prognozy wynikały w dużej mierze z tego, że końcówka ubiegłego roku była okresem jak najszybszego kończenia inwestycji finansowanych jeszcze ze starej perspektywy unijnej. Więc efekt takiego spiętrzenia i finalizacji prac, które znajdują swoje odbicie w danych o produkcji budowlanej, zbudował potężną bazę. W grudniu zeszłego roku miesiąc do miesiąca produkcja budowlana wzrosła o blisko 30%. To jest trochę statystyczne zaburzenie, natomiast trzeba powiedzieć, że 2024 był trudnym rokiem dla produkcji i branży budowlanej. W zasadzie przez wszystkie kolejne miesiące 2024 był trudnym rokiem dla produkcji i branży budowlanej. Przez wszystkie kolejne miesiące produkcja się obniżała w ujęciu rok do roku. Więc był to rok, który zdecydowanie można określić jako rok marazmu. I jest to łagodne określenie, z punktu widzenia branży budowlanej. Było to widoczne we wszystkich sektorach tej branży - w segmencie wznoszenia budynków, w robotach inżynieryjnych itd., wszędzie tam odnotowywane były spadki rok do roku. W tej sytuacji 2025 rok w tej branży stanowi światełko w tunelu. Bowiem fundusze unijne w większym stopniu znajdują się obecnie w grze i one powinny napędzać prace m.in. infrastrukturalne i roboty drogowe, a także programy kolejowe, które są dosyć ambitnie planowane na 2025 rok, jak również inne działania, chociażby z sektora samorządowego. Wszystko to łącznie powinno doprowadzić do tego, że 2025 będzie z plusem w wynikach budownictwa.
Sprzedaż detaliczna w cenach stałych w grudniu 2024 r. była wyższa niż przed rokiem o 1,9%. W porównaniu z listopadem 2024 r. notowano wzrost sprzedaży detalicznej o 9,9%. W okresie styczeń-grudzień 2024 r. sprzedaż wzrosła r/r o 2,7%. Czy można już mówić o powrocie koniunktury w tej branży po jej wrześniowych spadkach?
Nastąpił powrót do wzrostów w ujęciu rok do roku. I są to wzrosty w ujęciu realnym, a więc przekładające się na realnie większe zakupy. Po części możemy mówić o powrocie lepszej koniunktury, natomiast to wciąż nie jest bardzo mocna koniunktura, która wpisywałaby się we wcześniejsze oczekiwania. W porównaniu ze skalą wzrostu wynagrodzeń, te wzrosty sprzedaży detalicznej nie są imponujące. Mogłoby być dużo lepiej gdyby gospodarstwa domowe te wyższe dochody, przeznaczali w całości na zakupy towarów.
Czy równie dobrze wygląda sytuacja w sprzedaży detalicznej, co w bieżącej konsumpcji?
To jest też ważne rozróżnienie, że w bieżącej konsumpcji jest trochę lepiej, niż w samej sprzedaży detalicznej, bo cały czas utrzymuje się tendencja, że chętniej wydajemy na usługi, niż na dobra - w samej konsumpcji sprzedaż detaliczna wygląda bladziej, niż faktyczne apetyty wydatkowe konsumentów. Warto dodać, że dane nt. sprzedaży detalicznej są dosyć mocno podbijane, można powiedzieć zaróżowione, przez sprzedaż samochodów. Zmianą, która windowała sprzedaż samochodów w ub. roku były normy emisyjne, które wchodzą od roku 2025. Natomiast trzeba też otwarcie powiedzieć, że sprzedaż samochodów obejmuje w niewielkim stopniu gospodarstwa domowe, a w znacznie większym - firmy. To jest więc element, który sprawia, że wyniki prognoz zakupów towarów, ze strony gospodarstw domowych wyglądałyby jeszcze bardziej blado.
A skąd pesymizm u przedsiębiorców w handlu detalicznym (według GUS w styczniu koniunktura oceniana przez przedsiębiorców tej branży na osiągnęła poziom -5,9)?
To może wynikać z tego, że handel detaliczny jest jedną z branż o relatywnie niskiej rentowności, więc przestrzeń do radzenia sobie z okresami słabszej koniunktury stosunkowo mała. Istnieje wciąż wyczulenie konsumentów na inflację, a presja kosztowa cały czas jest całkiem wysoka. Obserwowaliśmy w 2024 roku wojnę miedzy dużymi sieciami handlowymi, która uderzała w innych sprzedawców. Media były wciąż zarzucone informacjami o kolejnych promocjach. Wynikało to z tego, że 2024 rok był jeszcze okresem gwałtownego hamowania inflacji, więc w swoich wynikach firmy widziały gwałtowne hamowanie wzrostu przychodów. Pomimo tego, że realnie kupowaliśmy coraz więcej, to wyniki finansowe wielu firm w Polsce za 2024 są gorsze, niż były w 2023. Zakładamy, że 2025 przyniesie jednak w handlu detalicznym normalizację i poprawę.