Wskaźnik Wyprzedzający Koniunktury w lipcu wzrósł do 161,2 pkt. ze 161 pkt. w czerwcu – podało BIEC. W raporcie stwierdzono, że obserwowane od początku roku zmiany wskaźnika wskazują na "dryfowanie gospodarki w kierunku stagnacji".
Wskaźnik Wyprzedzający Koniunktury, informujący z wyprzedzeniem o przyszłych tendencjach w gospodarce, w lipcu 2024 r. wzrósł o 0,2 punktu w stosunku do miesiąca poprzedniego – do 161,2 pkt. ze 161 pkt. w czerwcu – podało Biuro Inwestycji i Cykli Ekonomicznych (BIEC).
„Wzrost był na tyle słaby, że nie odrobił strat z ubiegłego miesiąca. Te niewielkie, naprzemienne zmiany wskaźnika, obserwowane od początku tego roku składają się na dryfowanie gospodarki w kierunku stagnacji, bez wyraźnych oznak ożywienia. Konsumenci zachowują się wstrzemięźliwie, w inwestycjach trwa wieloletnia zapaść, a dane płynące z naszego najbliższego gospodarczego otoczenia nie napawają optymizmem”
- poinformowała ekonomistka BIEC Maria Drozdowicz w raporcie.
Wskazała, że spośród ośmiu składowych wskaźnika dwie uległy niewielkiej poprawie, jedna pogorszeniu; w przypadku pozostałych pięciu nie doszło do zmiany w stosunku do notowań sprzed miesiąca.
„Najbardziej niepokojąca sytuacja dotyczy napływu nowych zamówień do przedsiębiorstw sektora przetwórstwa przemysłowego, gdzie od początku roku ich strumień kurczy się. Co prawda dane za lipiec 24 przyniosły niewielką poprawę, ale ma ona charakter kosmetyczny; dotyczy głównie zamówień realizowanych na rynek krajowy, a dodatkowo może mieć również związek z sezonowym wzrostem popytu na niektóre wyroby” – stwierdziła autorka raportu.
Słaba koniunktura w UE
Podała, że zapaść w zamówieniach pochodzących od zagranicznych odbiorców pogłębia się i ma bezpośredni związek ze słabą koniunkturą w większości krajów Unii Europejskiej, a zwłaszcza ze słabymi wynikami gospodarki niemieckiej. Oceniła, że największymi ofiarami tej dekoniunktury są nasi dotychczasowi liderzy eksportu, jak przemysł meblowy i skórzany, a także producenci branży samochodowej i przemysł metalowy.
„Należy jednak podkreślić, że nie tylko słaba koniunktura u naszych sąsiadów rzutuje na spadek zamówień. Wiele firm utraciło swą konkurencyjność na rynkach międzynarodowych głównie za sprawą rosnących kosztów, w tym zwłaszcza kosztów pracy i kosztów energii. W przedsiębiorstwach już od dłuższego czasu spadała rentowność w miarę jak wzrastały koszty prowadzenia działalności gospodarczej. Obecnie wiele firm doszło do granicy opłacalności i braku możliwości dalszej obniżki kosztów. W tej sytuacji jedynym rozwiązanie staje się przerzucenie części rosnących kosztów na klientów, co praktycznie oznacza wzrost cen”
– wskazano w raporcie BIEC.
Ekonomistka przypomniała badania koniunktury GUS i stwierdziła, że rosnący odsetek menadżerów zapowiadających podwyżki cen w najbliższych miesiącach świadczy o tym, że wiele firm zdecydowało się na taką strategię.
„W dalszym ciągu pogarszała się sytuacja finansowa przedsiębiorstw, co również jest konsekwencją rosnących kosztów. W lipcowych badaniach GUS największy odsetek firm jako przyczynę rosnących kosztów wskazuje wzrost cen energii i paliw (blisko 84 proc. respondentów) oraz wzrost kosztów zatrudnienia (77 proc. respondentów)” – stwierdziła ekonomistka BIEC. Zwróciła uwagę, że wydajność pracy w sektorze produkcyjnym od ponad dwóch lat nie poprawia się, a od początku tego roku ulega obniżeniu.