Firmy liczą na rządową ochronę przed napływem zagranicznej stali. Cognor alarmuje, że jeśli wschodni import będzie rósł, polskie zakłady zaczną wygaszać produkcję. Dystrybutorzy natomiast przestrzegają przed dołowaniem cen przez importerów – pisze „Puls Biznesu”.
Według gazety, minorowe nastroje podsyca rosnący import wyrobów stalowych zza wschodniej granicy.
– Z rynkowych sygnałów wynika, że tylko w sierpniu do Polski może trafić 30-40 tys. ton prętów dla budownictwa z Ukrainy. Jeśli napływ tych produktów będzie tak duży, polskie zakłady będą musiały ograniczać albo nawet wygaszać produkcję
– przestrzega Przemysław Sztuczkowski, prezes Cognoru.
Dziennik przypomina, że do tej pory na polski rynek z Ukrainy były przywożone głównie tzw. wyroby płaskie z blachy gorącowalcowanej. „Według danych Hutniczej Izby Przemysłowo-Handlowej (HIPH) w 2023 r. ich import sięgnął 233 tys. ton, a w 2024 r. wzrósł o 45 proc. Tegoroczne prognozy mówią o przywozie do Polski około 400 tys. wyrobów płaskich” – informuje.
Gazeta dodaje, że jeszcze wyższa dynamika, choć z niższej bazy, jest w segmencie przewozu do Polski z Ukrainy prętów zbrojeniowych używanych w budownictwie. „W 2023 r. import wyniósł 23 tys. ton, a w 2024 r. zwiększył się do 56,5 tys. ton. W tym roku także dynamicznie rośnie” – podkreśla.
Mirosław Motyka, prezes HIPH, informuje, że z powodu drastycznego pogorszenia sytuacji w branży stalowej przedstawiciele organizacji - wraz ze związkami zawodowymi i prezesami hut - wysłali apel do premiera Donalda Tuska.
„Proszą o pilne spotkanie w celu opracowania rozwiązań zapewniających ochronę polskiego rynku przed napływem stali z Ukrainy”
– czytamy.