Kiedy przyspieszy wzrost PKB? NASZ WYWIAD

- Wzrost PKB będzie odbijał. Jest ku temu parę powodów - mówi portalowi FilaryBiznesu.pl Karol Pogorzelski, ekspert w Departamencie Analiz Makroekonomicznych Banku Pekao SA.

Jakie są główne powody umocnienia się w ostatnich tygodniach złotego wobec głównych walut: za euro płacimy obecnie niecałe 4,4 zł, za dolara – ok. 4 zł, a za funta – ok. 5 zł. Czy to jakaś trwalsza tendencja?

Wyższe stopy procentowe i poluzowanie fiskalne, to dwa główne czynniki, które o tym zadecydowały. Jeżeli patrzeć w szerszej perspektywie, to przecież niedawno miały miejsce wybory parlamentarne, które wygrała dotychczasowa opozycja, co ucieszyło inwestorów. Albowiem obecna sytuacja polityczna zwiększa szanse na pozyskanie środków z KPO, np. i to był taki pierwszy impuls umocnienia złotego.

Co jeszcze było przyczyną umocnienia się naszej waluty?

Drugi impuls nastąpił po ostatnim posiedzeniu NBP, które zrobiło jastrzębią woltę, zmieniona została trajektoria ustalania wysokości stóp procentowych. Po tym posiedzeniu, spodziewamy się obniżek stóp procentowych w przyszłym roku nie o 150 pkt. procentowych, ale o 50. Rada Polityki Pieniężnej NBP ostatecznie nie obniżyła stóp procentowych, wbrew oczekiwaniom naszym i rynków. W związku z tym utarła się narracja, pojawiło się przekonanie na rynkach finansowych, że po wyborach RPP zmieniła optykę i jest coraz bardziej jastrzębia. To siłą rzeczy wspiera złotego. Z drugiej strony nowy rząd prawdopodobnie będzie nieco bardziej ekspansywny fiskalnie, więc podbije to wzrost gospodarczy, będzie do tego impulsem. Choć zapewne podbije nie jakoś bardzo mocno. Przed nami więc coraz wyższy wzrost, przy jednoczesnym coraz słabszej inflacji. Stąd moim zdaniem powstała większa szansa na utrwalenie się wysokich stóp procentowych na dłużej.

Mocny złoty to kwestia tylko najbliższych tygodni, czy też dłuższego okresu?

Trudno strzelić, kiedy powstanie moment, gdy nasza waluta zacznie słabnąć. Natomiast pewne elementy, w tym moment pojawienia się jej osłabienia już zostały wycenione. Nie wiadomo jednak kiedy się ono pojawi i czy w ogóle nastąpi. Do tego dochodzi czynnik opłacalności naszego eksportu, który zacznie być problemem. 

Możemy się więc spodziewać jakiejś interwencji ze strony BGK czy władz publicznych, żeby hamować dalsze umocnienie naszej waluty. W tej sytuacji więc raczej widziałbym dalszą stabilizację kursów walutowych w okolicach 4,35 złotego za euro. I raczej wyższego niż niższego ryzyka dalszych zmian kursów walutowych.

Wspominaliśmy o kwestii opłacalności naszego eksportu w warunkach umacniania się naszej waluty. Tymczasem obroty towarowe handlu zagranicznego w styczniu-wrześniu br. wyniosły wg GUS w cenach bieżących 1.204,2 mld zł w eksporcie oraz 1.160,5 mld zł w imporcie. Dodatnie saldo ukształtowało się na poziomie 43,8 mld zł, podczas gdy w analogicznym okresie 2022 r. wyniosło -70,5 mld zł. W porównaniu z analogicznym okresem ubiegłego roku eksport wzrósł o 1,7%, a import spadł o 7,5%. Czy kolejne miesiące przyniosą dalsze spadki importu?

Nie bo to nie jest spadek wolumenu importu, tylko wartości importu wskutek spadku cen surowców. A przecież to właśnie one miały swój najwyższy szczyt między majem, a sierpniem ubiegłego roku. A obecnie - w odniesieniu do porównywania bazy z ubiegłego roku - zaczyna się okres, że ta baza nie będzie już sprzyjać kolejnemu spadkowi wartości importu tak bardzo. Wobec tego import w końcu się ustabilizuje, natomiast bilans handlowy zasadniczo nie wygląda źle w naszym kraju. Dość szybko się poprawił po wygaśnięciu szoku cenowego w wyniku wojny na Ukrainie. I obecnie ma szanse na jakąś stabilizację na plusie. W związku z tym nie wydaje mi się, żeby deficyt w naszym bilansie handlu zagranicznego miał powrócić.

Według szybkiego szacunku produkt krajowy brutto (PKB) niewyrównany sezonowo w 3 kwartale 2023 r. zwiększył się realnie o 0,4% rok do roku wobec wzrostu o 4,1% w analogicznym okresie 2022 r. Z kolei w 3 kwartale PKB wyrównany sezonowo (w cenach stałych przy roku odniesienia 2015) zwiększył się realnie o 1,4% w porównaniu z poprzednim kwartałem i był wyższy niż przed rokiem o 0,5% – poinformował GUS. Czy wzrost PKB w IV kwartale okaże się wyższy?

Prawdopodobnie przyspieszy i to dość dynamicznie. Może osiągnąć wówczas poziom powyżej 1,5 punktu proc. - w ujęciu bez wyrównania sezonowego, bo wyliczanie wzrostu PKB w ujęciu z wyrównaniem sezonowym nie do końca udaje się GUS-owi, w związku z czym po jakimś czasie powstają rewizje takiego wyliczania. W każdym razie wzrost PKB będzie odbijał. Jest ku temu parę powodów. Po pierwsze inflacja spadła, zaś przy tym wynagrodzenia gospodarstw domowych realnie rosną. To powoduje, że ich siła nabywcza rośnie. To będzie podbijać konsumpcję.

Jakie jeszcze czynniki powinny wpływać na dalsze wzrosty wielkości naszego Produktu Krajowego Brutto?

Kolejny powód to spodziewane przez nas poluzowanie fiskalne, jak np. planowane obecnie podwyżki dla nauczycieli. Ponadto od Nowego Roku nastąpi waloryzacja 500+ na 800+. Te posunięcia będą stanowić impuls dla wzrostu konsumpcji. Z kolei w drugą stronę będzie działać poziom inwestycji, widać to po spadających inwestycjach publicznych i dekoniunkturze firm wykonawczych. Kończą się przecież pieniądze z poprzedniej perspektywy unijnej. Summa summarum raczej spodziewamy się przyspieszenia wzrostu PKB i że ono się uplasuje na poziomie powyżej 2 procent w przyszłym roku. Pierwszą jaskółkę przyszłorocznego odbicia widać już obecnie, w IV kwartale.

Według NBP w październiku inflacja bazowa - po wyłączeniu cen żywności i energii - wyniosła 8,0 proc. r/r. (inflacja CPI wyniosła wówczas 6,6 proc. r/r.). Czy w kolejnych miesiącach inflacja bazowa ma szanse na mocniejsze spadki?

Nie, raczej mocnego spadku nie należy się spodziewać. Tego typu spadki mamy za sobą i teraz zaczynają się schody. Analitycy naszego banku oceniają, że inflacja będzie kontynuować spadek. Chociaż w wolniejszym niż ostatnio tempie - w ciągu przyszłego roku zejdzie ona do 5%. Częściowo będą ją podbijać czynniki regulacyjne: prawdopodobnie nie zostanie przedłużony zerowy VAT na żywność, czyli to nie żywność podbije inflację, ale jej rozpędzenie, które przesunie tę ścieżkę w górę o ok. 1 punkt procentowy. Zakładamy, że ceny energii będą mrożone, ale być może nastąpi w tym obszarze jakaś niespodzianka: stopniowe ich urynkowianie. I konsensus też się przesuwa w górę. Zaś ostatnią nadzieją dla prognozowanej przez nas ścieżki inflacyjnej jest wspomniany mocny złoty. On obniży koszty importu i też podziała dość silnie dezinflacyjnie. Więc jeżeli ten mocny złoty się utrzyma, to będzie inflację obniżał w przyszłym roku. Te dwa czynniki przemawiają za tym, że naszym zdaniem ta dezinflacja będzie trwać dalej, nie zatrzyma się. Choć niewątpliwie łatwe spadki inflacji bazowej mamy za sobą oprócz waluty. Ponadto jeśli będzie spowalniał wzrost płac, to wraz z tym będzie spadać inflacja bazowa. To, co się dzieje na rynku pracy jest w tym kontekście kluczowe.

Źródło

Skomentuj artykuł: