Niemcy: problemy z miedzią, litem oraz metalami ziem rzadkich

Gospodarka naszego zachodniego sąsiada przeżywa trudne chwile. Nie dość, że wiele firm narzeka na stagnację na rynku i część z nich przenosi swą produkcję do innych krajów, to jeszcze te, które funkcjonują popadają w coraz większą zależność od importowanych surowców.

Do najważniejszych surowców importowanych do Niemiec należą: miedź, lit oraz metale ziem rzadkich, znane również jako pierwiastki ziem rzadkich (i pod angielskim skrótem REE, od rare-earth elements). Te ostatnie to skandowce (skand i cer), oraz lantanowce (lantan, cer, prazeodym, neodym, promet, samar, europ, gadolin, terb, dysproz, holm, erb, tul, iterb i lutet).

Warto zaznaczyć, że metale te wcale nie są aż tak rzadkie, jakby ich zbiorcza nazwa wskazywała. Najrzadziej spośród nich spotykany na Ziemi tul jest co najmniej równie powszechny jak złoto. Wyjątkiem jest promet, który w przyrodzie praktycznie nie występuje, gdyż posiada jedynie radioaktywne izotopy o bardzo krótkim czasie połowicznego rozpadu, wynoszącym w wypadku najstabilniejszego z nich zaledwie niespełna sześć lat. Metale ziem rzadkich rzadko jednak występują w takich ilościach, żeby ich wydobycie było ekonomicznie opłacalne.

Według specjalnie opracowanego przez ekspertów studium, prawie jedna trzecia wartości dodanej brutto (WDB) w przemyśle wytwórczym zależy od produkcji towarów zawierających miedź. Jedna dziesiąta WDB przypada na produkcję towarów zawierających lit, a 22 procent na towary zawierające metale ziem rzadkich. Szczególnie zależni od nich są producenci samochodów i ich dostawcy, a także producenci wyrobów elektrycznych, elektronicznych i optycznych.

Do zależności od importu dochodzi też fakt, że rynek tych surowców jest zdominowany przez zaledwie kilku wielkich dostawców o dużej sile rynkowej. Największe złoża metali ziem rzadkich znajdują się w Chinach, podczas gdy zasoby na Grenlandii, w Kanadzie i w Szwecji nie są jeszcze wystarczająco zbadane i dlatego w ich wypadku trudno podać jakieś konkretne liczby.

Prawie jedna trzecia niemieckiego importu litu i 19 procent dostaw miedzi i metali ziem rzadkich uchodzą za zagrożone. Według studium trzej najwięksi dostawcy litu i metali ziem rzadkich mają ponad 80-procentowy udział w rynku. Dla rynku niemieckiego szczególnie ważne są Rosja jako dostawca miedzi oraz Chile, skąd pochodzi 72 procent dowożonego węglanu litu. W wypadku metali ziem rzadkich jeszcze przez dłuższy czas utrzyma się wysoki poziom zależności od Chin, które dostarczają 84 procent ich importu.

Decydującym czynnikiem zrównoważenia rynku, zdaniem analityków, jest więc dywersyfikacja i rozwój nowych mocy produkcyjnych, gdyż brak dywersyfikacji łańcuchów dostaw zagraża bezpieczeństwu zaopatrzenia w Niemczech. Bez surowców przedsiębiorstwa przemysłowe nie mogą bowiem działać.

Bez litu nie będzie można produkować baterii. Będzie trzeba je importować. Natomiast jeśli nie będzie można ich importować, nie będzie można budować samochodów elektrycznych i cała polityka „zielonego ładu” stanie pod znakiem zapytania.  
 

Źródło

Skomentuj artykuł: