Sprzedawcy wina w USA alarmują. Nowe cła to prohibicja

Sto lat temu wprowadzenie ograniczenia sprzedaży alkoholu, zwane prohibicją, spowodowały, że handlarze z USA zaczęli zwijać swój interes. Zdaniem branży winiarskiej ostatnie decyzje prezydenta Donalda Trumpa o podniesieniu podatków od importu europejskiego wina do 100% stanowią podobne zagrożenie.

Sprzedawcy wina ostrzegają, że ich firmy mogą nie przetrwać, jeśli taryfy nowe taryfy wejdą w życie. Apelują także, by Waszyngton zrezygnował z proponowanego odwetu za europejskie dotacje dla Airbusa. Ich zdaniem podniesienie taryf, oprócz początkowego wzrostu, doprowadzi do utraty miejsc pracy i wzrostu cen w Stanach Zjednoczonych.

Proponowane taryfy byłyby największym zagrożeniem dla przemysłu winiarskiego i spirytusowego od czasu prohibicji w 1919 r.

powiedział BBC Benjamin Aneff, partner zarządzający Tribeca Wine Merchants.

USA importują rocznie win europejskich za około 5 mld USD. Ale od października sprzedawcy zmagają się z 25% podatkiem na wina z Europy, który Waszyngton nałożył po uzyskaniu zgody Światowej Organizacji Handlu na odwet w sporze o dotacje dla Airbusa.

Większość amerykańskich sprzedawców jakoś zdołała przetrwać pierwszą podwyżkę taryf, ale tym razem twierdzą, że jeśli Stany Zjednoczone ponownie uderzą, ze 100% podatkiem, zachwieje to całą branżą, zachęci do odwetu i narazi tysiące miejsc pracy na ryzyko.

Szacuje się, że dla amerykańskich konsumentów ceny na wina z Europy wzrosną ponad dwukrotnie, a niektóre wina po prostu staną się zbyt drogie by je importować.

Tysiące ludzi sprzeciwiło się temu posunięciu w pisemnych apelach do przedstawiciela handlowego USA, który najprawdopodobniej podejmie decyzje 13 stycznia.

„Taryfy te mają być środkami karnymi wobec krajów europejskich, ale mają katastrofalny wpływ na amerykańskie małe firmy, amerykańskich pracowników i amerykańskich konsumentów” - napisali szefowie amerykańskiego importera Field Blend Solutions.

Administracja Trumpa mogła założyć, że może obciążyć dobrego Burgunda, nie powodując zbyt wielu problemów politycznych a jedynie oburzenie w kręgach frankofilskich. Ale zdaniem Roberta Tobiassena, prezesa Krajowego Stowarzyszenia Importerów Napojów, takie myślenie „nie ma sensu”. „Nie chodzi tylko o podniesienie cen. Chodzi o wpływ na zatrudnienie oraz na rynek amerykański” - mówi.

Dodaje, że frustracja ta związana jest z „podejściem asymetrycznym”. „Dlaczego wino musi płacić za spór o cywilne samoloty?”

W grudniu Waszyngton stwierdził, że zwiększenie taryfy do 100% jest konieczne ze względu na „brak postępów” w rozwiązaniu sporu o subsydia. Bruksela jednak utrzymywała, że USA nie są zainteresowane negocjacjami.

W ubiegłym miesiącu Donald Trump oświadczył, że sądzi, że obie strony będą w stanie „to wypracować”. Ale Trump, który nie pije wina, odrzuca obawy branży winiarskiej, twierdząc, że Amerykanie mogą zastąpić wino europejskie amerykańskim.

Jednak nawet kalifornijscy producenci opowiedzieli się przeciwko taryfom, argumentując, że mogą wywołać odwet, jednocześnie nie przekonując ludzi do kupowania amerykańskiego.
„Jeśli ludzie pójdą na inne wino, to czy nie wybiorą chilijskiego, z RPA lub Nowej Zelandii?” pyta Tobiassen.

Źródło

Skomentuj artykuł: